Uczniowie mają 40-godzinne plany lekcji. To tyle co pełnoetatowa praca!

Ten rok w szkołach z pewnością jest przełomowy. Do liceum poszedł pierwszy rocznik, który ominął gimnazjum, a w pierwszych klasach spotkał się z nim ostatni rocznik gimnazjalny. Duże zamieszanie panuje również w szkołach podstawowych, które od niedawna powiększyły się o dwie nowe klasy – siódmą i ósmą. Zmiana została wprowadzona dość szybko, przez co wiele placówek nie mogło dobrze się na nią przygotować. Wiele szkół jest zbyt małych, by pomieścić dodatkowe roczniki. Rozwiązują to poprzez wydłużone plany zajęć lub dzielenie klas na „tury”. Często duża ilość klas uniemożliwia prowadzenie lekcji jedna po drugiej, a między zajęciami powstają dziury. W te okienka wstawia się dodatkowe lekcje, które promowane są jako korzystne dla dzieci – szybko uczące się pociechy mogą zdobywać dodatkową wiedzę, a wolniej uczące się mają zapewnione korepetycje. Dodatkowe godziny sprawiają jednak, że uczniowie spędzają w szkole po 8, czy nawet 9 godzin dziennie. W niektórych szkołach plany lekcji obejmują ponad 40 godzin tygodniowo, a więc tyle, co praca na pełny etat!

Uczniowie narzekają na przemęczenie

Problem widzą nie tylko rodzice. Uczniowie sami otwarcie przyznają, że mają duży problem z utrzymaniem koncentracji przez tyle godzin dziennie.

-Jak zobaczyłem mój plan zajęć, to myślałem, że to żart. Trzy razy w tygodniu mam 8 lekcji, raz 7 i raz 6. Historię i fizykę jako ostatnie. Ja nie wiem, kto się skupi na tych zajęciach

Matki uczniów zwróciły uwagę, że ich dzieci spędzają w szkole większość dnia, ale to nie koniec ich wysiłku. Większość nauczycieli wymaga wykonania zadań domowych, a nieraz również przygotowania do odpowiedzi ustnej, czy kartkówki. Taka dodatkowa nauka może trwać kolejnych kilka godzin. Oznacza to, że czas, który dzieci miałyby przeznaczyć na odpoczynek dramatycznie się kurczy.

Anna Nowak-Ibisz dołącza do grona matek załamanych planami lekcji dzieci

Głos w sprawie zabrała również Anna Nowak-Ibisz, której syn właśnie rozpoczął naukę w 8. klasie. Na swoim profilu na Instagramie „Pani Gadżet” zamieściła zdjęcie, pod którym wyraziła swoją frustrację, związaną z organizacją pracy w szkole. W swoim wpisie zarzuciła polskiemu szkolnictwu, że wymaga od dzieci zbyt dużo:

- Spojrzeliśmy z synem wczoraj wieczorem na plan lekcji i to był błąd ! Tak nas ścisnęło, że nie spaliśmy do 2.00 nad ranem... zastanawialiśmy się, z której korporacji go skopiowano? […] Musisz, jeszcze trochę posiedź, nigdzie nie wyjdziesz, dociśnij, bo zostaniesz z niczym, bo cię nigdzie nie wezmą...gdzie ty z takimi ocenami chcesz iść...to słyszą już w szkole, materiału jest tyle, że i tak będą ledwo dyszeć.

Dziennikarka TVN Style stwierdziła, że nie chce, by jej dziecko czuło, że musi sobie świetnie radzić. Wyznała też, że dla niej człowiek nie składa się z ocen i cyfr, a z cech i talentów które posiada. Anna Nowak-Ibisz zachęca do poszukiwania swojej własnej pasji i nieporównywania się do innych. Trudno nie przyznać jej racji. Zajęcia w szkołach faktycznie zajmują ekstremalnie dużo czasu, a presja która spoczywa na dzieciach jest ogromna. Spędzanie tyle czasu na pracy i nauce może doprowadzić do wczesnego przemęczenia i wypalenia. A przecież to ostatnie, czego chcemy dla swoich dzieci.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Anna Nowak Ibisz (@anna_nowak_ibisz_official) Wrz 2, 2019 o 3:27 PDT