Ida, 27 lat Poszłam za głosem instynktu i nie żałuję.

Zdarzyło się „to” w wakacje. Nie byłam jeszcze pełnoletnia – mówi, mrugając porozumiewawczo, Ida, śliczna brunetka z Poznania. Żyje w wolnym związku, pracuje jako dyrektor artystyczny w agencji reklamowej. Chętnie wraca do momentu, kiedy debiutowała w roli kochanki: – W moim postrzeganiu siebie następował właśnie przełom. Stawałam się kobietą. Wyciągnięty sweter zamieniłam na seksowne ciuchy. Wyrzuciłam ciężkie, brzydkie okulary. Polubiłam siebie. I wtedy pojawił się On… – Ida zawiesza głos. – Przyjechał w odwiedziny do mojej koleżanki. Ona jednak zachorowała na świnkę i poprosiła, bym oprowadziła jej kuzyna po naszym malowniczym mazurskim miasteczku.

Dziewczyna przyznaje, że nie miała ochoty bawić się w przewodnika, ale Piotrek okazał się jej ideałem urody: czarne kręcone włosy, ciemna oprawa oczu. Do tego nadawali na tych samych falach. Z koleżeńskiej przysługi wywiązała się młodzieńcza miłość. Przez całe wakacje byli nierozłączni. Kiedy zbliżały się do końca, wybrali się za miasto na ognisko zorganizowane przez znajomych Idy. – Sceneria była wymarzona: jezioro, gwiazdy na niebie, żar płomieni – wspomina z nostalgią dziewczyna.

Nie przestawali się całować. Zapomnieli o bożym świecie i… ostatnim autobusie do domu. Musieli zostać na noc. Znajomi użyczyli im namiotu. – Kiedy rozkładałam karimaty, myślałam: „Skończy się na pieszczotach”. Miałam w głowie liczne zakazy i nakazy związane z seksem. Martwiłam się, co będzie, gdy rodzice się dowiedzą. Ale motylki w brzuchu robiły swoje. Po raz pierwszy w życiu leżałam obok mężczyzny (i to takiego, w którym byłam zakochana). Kiedy poczułam dotyk jego dłoni na swojej piersi, tylko na moment się usztywniłam. Początkowe wahanie szybko ustąpiło miejsca narastającej euforii. Poddałam się instynktowi. Już nie myślałam, kierowałam się tylko i wyłącznie zmysłami.

Moje zmysły oszalały

– Byłam zdziwiona, że wiem, co robić, mimo że nigdy wcześniej nie byłam tak blisko z mężczyzną – opowiada Ida. Z figlarnym uśmiechem dodaje, że zaskoczyła nie tylko samą siebie, ale chyba i wybranka. – Zaczęłam gładzić jego ciało, jakbym je rzeźbiła (jestem plastyczką). Dotykiem wyrażałam podziw dla jego muskulatury. Oszałamiał mnie jego zapach. Do dziś aromat mężczyzny jest moim fetyszem.

Ida podkreśla też, że podczas tej pierwszej nocy nie padło ani jedno zbędne słowo. Porozumiewali się językiem ciał. Bez niepotrzebnych wskazówek odgadywali swoje oczekiwania. – Nawet gdy doszło do kulminacyjnego momentu, wszystko poszło jak z nut (łącznie z założeniem prezerwatywy). Pewność poczynań i wyczucie Piotrka pozbawiły mnie obaw i zahamowań. Zamiast myśleć o jakimkolwiek ryzyku, czułam magię bliskości, która nas połączyła – mówi Ida.

Rano obudziła się z wypiekami na twarzy i (jednak!) kacem moralnym. Chłopak jeszcze spał, a w głowie dziewczyny kłębiły się obawy: jak on się teraz zachowa, jak ją oceni, co będzie z nimi później? Miała poczucie winy, że tak beztrosko sięgnęła po zakazany owoc, i przez chwilę żałowała, że nie wrócili na noc do domu. Bała się również, że nie użyli prezerwatywy instruktażowo…

– Na szczęście on uśmiechnął się do mnie rozbrajająco. Przytulił mocno i powiedział kilka miłych słów. Przegonił wszystkie strachy, dał poczucie bezpieczeństwa. Poczułam ulgę i spokój – wzdycha Ida z rozrzewnieniem.

Zobacz także:

On tchnął we mnie seks

Wie, że od reakcji tego właśnie mężczyzny zależało bardzo wiele: jej kobiece poczucie wartości oraz nastawienie do erotyki w przyszłości. Piotr był dokładnie taki, jaki powinien być pierwszy kochanek. Dał jej wiarę we własną atrakcyjność i silne przekonanie, że to, co zrobili, wcale nie było złe, lecz naturalne i piękne.

Wakacyjna miłość nie przetrwała jednak próby odległości. Chłopak z końcem sierpnia wyjechał do rodzinnego miasta, a wkrótce potem przeprowadził się z rodzicami za granicę. Pisali do siebie namiętne listy, ale uczucie z czasem wygasło. Pozostał sentyment.

– I pewne upodobania – zaznacza dziewczyna. – Lubię na przykład kochać się w atmosferze ryzyka. Tak jak tamtej nocy w namiocie, kiedy czułam słodki dreszczyk niepewności, czy ktoś nas przypadkiem nie usłyszy. Może dlatego teraz tak mnie kręci uprawianie miłości w miejscach publicznych. Ostatnio np. robiłam to w… pociągu! Bawi mnie też seks w plenerze (wciąż słyszę tamte świerszcze i odgłosy ogniska). Najważniejsze jednak, że dzięki Piotrkowi poruszam się w świecie erotyki pewnie i bez kompleksów. On mnie otworzył, rozbudził moje zmysły, wyzwolił we mnie seksualny „power”. Stałam się wręcz seksualnym zwierzakiem! Wcale się tego nie wstydzę. Choć czasami – przyznaje ze śmiechem – moja erotyczna śmiałość, inicjatywa i brak zahamowań wywołuje w mężczyznach lęk. Kiedyś jeden tak się przestraszył pogryzienia, że uciekał, ubierając się w biegu. 

Asia, 37 lat Rozczarowana miłością, wybrałam nieznajomego.

Babcia i mama nie mówiły o mężczyznach inaczej niż "ci źli" - zaczyna niskim głosem Joanna, grafik komputerowy z Poznania. - Wychowałam się bez ojca, ale pamiętam sporadyczne kontakty z tym człowiekiem. Niestety, nie były najlepsze... Pierwsza miłość miała zmienić jej poglądy. - Wtedy jeszcze wierzyłam, że seks powinien być wyrazem miłości, czułości, szacunku. Moje pieszczoty z pierwszym chłopakiem były właśnie takie. Jak furtka do tajemniczego ogrodu, gdzie czeka poczucie bezpieczeństwa - Asia na chwilę się rozpromienia, ale nagle pochmurnieje i wyrzuca z siebie szybko: - To uczucie skończyło się nagle i tragicznie! - nie chce więcej o tym mówić.

Nic o sobie nie wiedzieliśmy

- Spełniły się najgorsze obawy: że moja miłość zakończy się tak samo jak u mamy i babci. Poczułam złość, że on (Asia wyraźnie unika imienia chłopaka) nie dał mi szansy na zachowanie wiary w uczucie do grobowej deski. Doszłam do wniosku, że mężczyźni to dranie, i postanowiłam być taka sama. Żeby nie stać się czyimś trofeum czy zabawką, ja też musiałam traktować facetów instrumentalnie. Stąd decyzję o pierwszym seksie wspominam jako bunt przeciwko męskiej dominacji - mówi bez emocji.

Miała zaledwie 18 lat, ale z wprawą doświadczonej łowczyni wybrała kandydata na pierwszego kochanka. Był to 30-letni mężczyzna, którego poznała podczas wypadu z koleżanką do Pragi. Spełniał jej wymagania: atrakcyjny fizycznie, kulturalny, doświadczony. - Podczas spaceru po praskiej starówce opowiedziałam mu bajkę o księżniczce Apolejce, którą często w dzieciństwie czytała mi babcia: królewicz szuka swojej księżniczki. Nigdy jej nie widział, przeczuwa jednak, że ona gdzieś na niego czeka. Woła ją z daleka, a ona przybiega, po czym żyją długo i szczęśliwie. Gdy skończyłam opowieść, dodałam, że właśnie niedawno przestałam wierzyć w tę bajkę i czekać na swego księcia. Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać, że jestem gotowa stracić dziewictwo. Spytał tylko, czy jestem pewna - mówi Joanna i przechodzi do zdawkowej relacji z tego seksualnego przedsięwzięcia.

Nudziłam się...

- To stało się w jego apartamencie. Pamiętam piękną, starą kamienicę, eleganckie wnętrze, wyrafinowane beże i brązy. Oboje wiedzieliśmy, dlaczego się tu znaleźliśmy. Nie potrzebowaliśmy wstępów czy truskawek w szampanie, od razu zaprowadził mnie do łóżka. Był pewny siebie i zdecydowany, co mi się podobało (czy może raczej odpowiadało). Nie nastawiałam się przecież na przyjemność. Podczas całego zajścia myślałam sobie: "To tylko chwila. Potraktuj to jak wyrywanie zęba. Trochę bólu i po sprawie". Jednak wszystko nieznośnie się przedłużało (a w filmach trwa tak krótko?). Niecierpliwiłam się, nawet... nudziłam! Kiedy było już po wszystkim, natychmiast pobiegłam do łazienki. Przyglądałam się sobie w lustrze dobrych kilka minut. Sprawdzałam, czy teraz wyglądam jakoś inaczej? I owszem, zobaczyłam kobietę, która ma w ręku bilet do męskiego świata. Jest pewna, że nie tylko przetrwa w rzeczywistości zdominowanej przez męskie potrzeby, ale nawet zdobędzie władzę nad facetami.

Gdy Asia wróciła z łazienki do atłasowej pościeli, prawie od razu zasnęła. Rano nieznajomy zrobił jej kawę i tosty z dżemem pomarańczowym. Był miły. - Zachowywaliśmy się jak para wspólników po sprawnie przeprowadzonej akcji. W ogóle nie rozmawialiśmy o wrażeniach tej nocy, nie dzieliliśmy się doznaniami, nie zapewnialiśmy o wzajemnej sympatii. Pożegnaliśmy się pocałunkiem, wiedząc, że więcej się nie zobaczymy. Na pytanie, czy zrobiłaby to jeszcze raz, zdecydowanie odpowiada: - Nie. Teraz po prostu usunęłabym błonę dziewiczą u ginekologa. Szybciej miałabym to za sobą i nie musiałabym dawać satysfakcji żadnemu facetowi.

Stałam się łapczywa

Kontakty fizyczne z partnerem, z którym związała się rok później, porównuje do zaspokajania głodu. - To była konsumpcja, a nie przyjemność. Posiłek pochłaniany, by się najeść, a nie rozkoszować smakiem. Rzucaliśmy się na siebie, często bez rozbierania - mówi i dodaje, że podobnie było w innych związkach. Jej nowy system wartości opierał się na prostych regułach: inicjatywa, kontrola, dominacja. - Ta ja decydowałam, kiedy, gdzie i jak często będziemy uprawiać seks. Żaden z jej związków nie przetrwał takiej próby. Nawet małżeństwo. Od sześciu lat jest rozwiedziona. Trzy lata temu postanowiła to zmienić. Jest w trakcie psychoterapii. Jej życie, nie tylko erotyczne, zmienia się na lepsze. Mówi z optymizmem: - Coraz częściej udaje mi się odnaleźć w seksie pierwotną przyjemność, humor, naturalność. Potrafię już trochę smakować, a nie tylko się najadać.

Ewa, 28 lat Żałuję, że nie poczekałam na tego jedynego.

Mój pierwszy raz był z ciekawości - mówi wprost Ewa, tłumaczka z Otwocka. Kiedy poznała Tomka, wiedziała, że jest między nimi tylko chemia. Po trzech tygodniach spotykania się zostali sami w jej pokoju w akademiku. - Sprawy potoczyły się błyskawicznie. Nawet się nie spostrzegłam, a już mnie rozebrał, trzy razy pocałował w szyję i położył się na mnie - opowiada beznamiętnym głosem. - Widać, że niejedną pozbawił dziewictwa, bo fachowo podłożył mi pod biodra zwiniętą poduszkę. Przećwiczył też na mnie prawie całą Kamasutrę. Robiliśmy nawet to, czego nie powinno się robić podczas pierwszego razu - zawiesza głos i dopiero po chwili przyznaje, że godziła się na eksperymenty, bo była jakaś bezwolna. To działo się jakby poza nią. O przyjemności i orgazmie z jej strony nawet mowy nie było. - Po wszystkim wstał i się ubrał. Wprawdzie nie rzucił na odchodne banalnego "zadzwonię", ale więcej już się nie umówiliśmy. - Ewa przyznaje, że po tej rozbieranej randce długo czuła niesmak. - Dotarło do mnie, że chociaż chciałam mieć to już za sobą i niby było we mnie przyzwolenie, jednak nie było prawdziwej gotowości. Czułam wstyd i zażenowanie, które zresztą towarzyszą mi do dziś. Poza tym uświadomiłam sobie, że Tomek nie myślał o mnie, nie martwił się, że to mój pierwszy raz i pewne rzeczy są zbyt odważne. Poczułam się wykorzystana. Pewnie dlatego nie ufam mężczyznom. Minęły trzy lata, a mnie seks nadal źle się kojarzy. Może gdy się zakocham, będzie inaczej ? kończy z nadzieją w głosie.

Iza, 35 lat Bawi mnie moja "noc przedślubna".

Powinnam raczej wystąpić w artykule "Co zrobić, by jak najdłużej pozostać dziewicą?" - chichocze Iza, prawnik z Warszawy. - Moim pierwszym (i jedynym!) kochankiem był Irek, obecny mąż. Zanim postanowiliśmy iść na całość, chodziliśmy ze sobą trzy lata. Dojrzeliśmy do tego ważnego etapu w związku, a poza tym zbliżała się data naszego ślubu i nie chcieliśmy kupować kota w worku. Ponieważ oboje mieli uprawiać seks po raz pierwszy, przygotowali się do debiutu. Przestudiowali poradniki z pozycjami, wspólnie zakupili prezerwatywy. - Dwie. Na wszelki wypadek - zaznacza Iza. - Ale jedna z nich... pękła przy zakładaniu, a druga... wyskoczyła Irkowi z ręki wprost na drewnianą podłogę leśniczówki (której użyczyli nam znajomi)! Środek nocy, leśna głusza, a kondomy nie rosną przecież na drzewach! Zrezygnowaliśmy ze zbliżenia. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że i tak nic by z tego nie wyszło.

Dopiero podczas kolejnego sam na sam przekonali się o poważniejszym problemie. - Nie mogliśmy odbyć stosunku, bo moja błona dziewicza stawiała zdecydowany opór. Zamiast więc oddawać się cielesnym rozkoszom, zastanawialiśmy się, czy Irek nie za słabo naciera. Czysta komedia! Niestety, bez szczęśliwego finału - relacjonuje Iza. Próbowali jeszcze tydzień później. Znowu nic. W końcu niedoszła kochanka poszła do ginekologa. - Okazało się, że błona jest tak gruba, iż nie obędzie się bez pomocy lekarza. Naciął ją, więc w sumie mogę powiedzieć, że swój pierwszy raz przeżyłam ze... skalpelem - żartuje Iza.

Ale nie było jej do śmiechu, gdy podczas następnego podejścia w domu rodziców usłyszeli zgrzyt klucza w zamku. - Pomyślałam wtedy: "O rany, chyba już do końca życia zostanę dziewicą!". Na szczęście to był tylko nietrzeźwy sąsiad, który pomylił drzwi. Sytuacja stała się już tak absurdalna, że puściły nam wszelkie hamulce. Kochaliśmy się jak szaleni. Okazało się, że nasze ciała tańczą w jednym rytmie. Pomogło nam poczucie humoru oraz uczucie i bliskość. Ale do dziś przezornie kupujemy trzy paczki prezerwatyw!

NASZ EKSPERT RADZI

Andrzej Depko, seksuolog, kierownik Poradni Seksuologicznej w Warszawie

Do mojego gabinetu zgłasza się wiele kobiet, których inicjacja nie przebiegała tak, jak powinna. W efekcie panie te doznają różnego rodzaju urazów na tle seksualnym. Przykre bodźce kojarzone z "pierwszym razem" zaburzają ich rozwój seksualny, a zwłaszcza sferę odczuwania seksualnego. Obniżają natężenie podniecenia oraz poziom uzyskanej rozkoszy (m.in. brak orgazmu). Często też prowadzą do unikania intymnych sytuacji.