Mężczyźni i kobiety nie zawsze mówią jednym językiem. Inaczej np. komunikują swoje potrzeby i odczucia. Dlatego czasami nasze słowa zamiast do partnera trafiają w próżnię. Są nieskuteczne albo źle rozumiane. Istna damsko-męska mowa- trawa… By uniknąć nieporozumień i uzyskać od ukochanego to, czego oczekujemy, musimy wiedzieć, jak do niego mówić.

Kiedy chcemy, aby na coś się zgodził

Dominika marzy, by zmienić meble w salonie, ale nie wie, jak przekonać do tego pomysłu męża. Bo zawsze w podobnych sytuacjach Mateusz staje okoniem. A ile się przy tym nagada („Przecież ta kanapa jest jeszcze całkiem dobra”, „Nie ma sensu niepotrzebnie wydawać pieniędzy”, „Jest tyle ważniejszych potrzeb” itd.). Dominika obawia się, że i tym razem nie pójdzie jej z mężem łatwo, a i tak nie ma pewności, czy on przystanie na jej prośbę.

Jak najlepiej postąpić

W takim wypadku możemy zastosować pewien wybieg. Zanim wystąpimy z właściwym życzeniem, poprośmy najpierw o coś większego, czyli o przysłowiową gwiazdkę z nieba. Chcąc kupić nowe meble wypoczynkowe, zapytajmy męża o rzecz, którą (o ile go znamy) z góry odrzuci, np.: „Co byś powiedział na to, żebyśmy zrobili gruntowny remont w mieszkaniu?”. Kiedy odmówi, możemy powiedzieć: „Masz rację, w tym roku pewnie nie damy rady finansowo. Ale może chociaż wymieńmy kanapę i fotele, bo te już się przecierają”. Niech kluczowa prośba będzie dopiero następna w kolejności. Wtedy są duże szanse, że partner nie odmówi drugi raz z rzędu.

Możemy też sprawić, by ukochany uznał nasz pomysł za swój własny. Jeśli wyda mu się, że sam na niego wpadł, nie będziemy musiały go do niego przekonywać. Naprowadźmy więc mężczyznę na właściwy trop, powiedzmy np.: „Wiesz, dzwoniła moja przyjaciółka i prosiła, że gdybyśmy kiedyś wymieniali meble na nowe, to ich nie wyrzucajmy. Przydadzą się w ośrodku społecznym, w którym pracuje”. Kto wie, być może partner (za naszym delikatnym podszeptem) dojdzie do wniosku, że kanapa jest na tyle podniszczona, iż warto nabyć nową. Ale nie naciskajmy na niego, jeśli będzie rozważał „za” i „przeciw”. Niech sam podejmie decyzję i poczuje się głową rodziny (nieważne, że my jesteśmy szyją, która tą głową kręci).

Jeśli pragniemy, żeby coś zmienił w swoim zachowaniu

Tatiana chciałaby, żeby jej partner pozbył się pewnych złych nawyków. Nie znosi, jak Jurek mówi z pełnymi ustami albo przerywa innym w środku zdania. Pół biedy, jeśli robi to w domu, gdy są sami. Gorzej, kiedy przebywają w towarzystwie – wtedy Tatiana strasznie się za niego wstydzi. Wydaje się jej, że wszyscy widzą jego niestosowne zachowanie i myślą sobie w duchu: „Matko, co za prostak”. A tym samym źle oceniają również jej osobę (bo mówi się przecież: „nasz partner świadczy o nas”). Dziewczyna nie wie jednak, jak to powiedzieć ukochanemu, żeby nie urazić jego męskiego ego. I jeszcze osiągnąć zamierzony efekt – sprawić, by zechciał powalczyć ze swymi przywarami.

Jak najlepiej postąpić

Delikatnym i motywującym sposobem zwrócenia uwagi jest metoda „na kanapkę”. Polega ona na tym, że krytykę oplatamy z obu stron pochwałami. Powiedzmy np.: „Jesteś bardzo inteligentnym facetem i masz dużo do powiedzenia. Powinieneś jednak zawsze poczekać, aż ktoś skończy mówić, bo to jest nieeleganckie. Za to jestem z ciebie dumna, kiedy odsuwasz mi krzesło czy podajesz płaszcz”. Warto zawsze zacząć od dobrego słowa, bo ono krzepi jak cukier. Po łyżeczce komplementów partner będzie miał siłę zjeść łyżkę dziegciu. A jeśli potem znowu osłodzimy krytykę pochwałą, zatrzemy w partnerze wrażenie przykrości i zmotywujemy go do poprawy.

Zobacz także:

Kiedy musimy przyznać się przed nim do czegoś

Monika boi się powiedzieć mężowi, że zrobiła debet na koncie. Już sobie wyobraża, jak strasznie Rafał zmyje jej głowę, skoro przez cały długi miesiąc wypominał jej to, że zafarbowała w praniu jego koszulę. Bardzo chciałaby uniknąć mężowskiego gniewu i wymówek w rodzaju: „Ty to masz talent do wydawania pieniędzy”, „Jesteś strasznie roztrzepana. Powinnaś pomyśleć, zanim coś zrobisz”. Monika zastanawia się, czy nie ma sposobu przekazywania takich „niespodzianek”, aby były bardziej strawne dla drugiej połowy (a tym samym mniej kłopotliwe dla winowajczyni).

Jak najlepiej postąpić

Dobrze jest wybrać odpowiedni czas. Bo chociaż nie warto zbytnio odwlekać takich rozmów, to nie powinnyśmy też rzucać się w ich wir na oślep. Mówienie mężowi o debecie np. wtedy, gdy przyszło wezwanie z urzędu skarbowego, nie jest najlepszym pomysłem. Równie ważne jest miejsce, gdzie wyznamy przewinienia. Jeśli boimy się, że ukochany zbyt gwałtownie zareaguje, powiedzmy mu to w lokalu publicznym, np. w restauracji. Przy ludziach na pewno postara się nad sobą panować, a zanim wrócimy do domu, powinien już ochłonąć.

Jednak przed przystąpieniem do tej konfrontacji przygotujmy się. Zróbmy listę (na papierze lub w pamięci) spraw, które chcemy poruszyć. Niech to będą z jednej strony argumenty na naszą obronę (np. kupiłyśmy dzieciom kurtki za ostatnie pieniądze, ale to była okazja – wyprzedaż); po drugie zaś, zaproponujmy jakiś sposób rehabilitacji (np. przez dwa miesiące nie kupimy sobie żadnego nowego ciucha). Dzięki temu partner powinien spojrzeć na nasze grzeszki łaskawszym okiem.

NASZ EKSPERT RADZI

Ewa Chalimoniuk, psychoterapeutka z Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie

Czy zawsze warto dążyć do tego, by uzyskać od partnera to, na czym nam zależy?
Dyplomatyczne strategie osiągania celu w parze są cenną umiejętnością, o ile potrafimy też w bardziej otwarty sposób (bez „podchodów”) konfrontować się z partnerem. Czasem warto odpuścić i nie dążyć za wszelką cenę do swojego celu. Nie unieważniamy wtedy naszej potrzeby, jedynie z niej rezygnujemy, bo jej osiągnięcie powoduje zbyt duże koszty u drugiej połowy.

Partnerzy są w stanie pokonać nawet największe komunikacyjne rafy i świetnie się dogadywać. Wystarczy tylko wsłuchiwać się w potrzeby drugiej strony i okazywać jej odrobinę zrozumienia.

Gdy próbujemy nakłonić go do tego, na co nie ma ochoty

Agnieszka nie wie, jak namówić męża, by poszedł z nią na imieniny znajomej. Nie potrafi przebić jego argumentów w rodzaju: „Na pewno będzie nudno. Do tego wszyscy zaczną przechwalać się nowymi samochodami, egzotycznymi wakacjami, zagranicznymi studiami swoich dzieci itd.”. Agnieszka nie chce jednak dać za wygraną i iść sama. Wszystkie żony przyjdą z mężami, więc będzie jej niezręcznie. Zaraz też pojawią się spekulacje: „Jest sama, to może źle między nimi się dzieje…”. Marek jednak nie rozumie obiekcji Agnieszki. Nie obchodzi go, co pomyślą inni. On woli obejrzeć mecz albo poczytać gazetę.

Jak najlepiej postąpić

Kierujmy się tu zasadą: „jeśli chcemy coś dostać, najpierw dajmy coś od siebie”. I niekoniecznie chodzi o rzeczy. Równie dobrze mogą to być przysługi, ustępstwa. Jeśli więc chcemy, by kochany uparciuszek uległ i poszedł z nami na nudne przyjęcie (czy zrobił cokolwiek innego, do czego się nie pali), najpierw same w czymś ustąpmy. Przystańmy na coś, co jest nam nie na rękę, np. że pojedziemy z nim do Góraszki na pokazy lotnicze, które on uwielbia. Chociaż w ten weekend planowałyśmy spotkanie z przyjaciółkami. To powinno wywołać w partnerze potrzebę odwdzięczenia się za ustępstwo i chęć poświęcenia.

Możemy również odwołać się do poczucia wspólnoty, bo ludzie łatwiej się na coś decydują, szybciej podejmują decyzje, gdy wiedzą, że inni robią to samo. Idealnym słowem-wytrychem jest „wszyscy”. Powiedzmy więc opornemu partnerowi: „Wszyscy wiedzą, że u Aśki dobrze jest bywać” albo „Wszyscy liczą na to, że przyjdziemy”.

Gdy chcemy, by powiedział nam o swoich problemach

Karolina wyczuwa, że narzeczony ma jakieś kłopoty w pracy, ale nie potrafi mu pomóc, bo Norbert się przed nią zamyka. Gdy ona z troską pyta: „Stało się coś?”, „Jak w firmie?”, „Wszystko w porządku?” – on tylko mamrocze pod nosem: „umm hmm”, i włącza telewizor. A jeśli ona próbuje drążyć temat, mężczyzna strasznie się złości i w ogóle nie chce z nią rozmawiać. To odbija się niekorzystnie na ich związku. Gdy partner wraca do domu przybity i przez cały wieczór odpowiada półsłówkami, ona czuje się nieswojo. Nie umie go w żaden sposób pocieszyć. Dlatego wolałaby wiedzieć, co się dzieje.

Jak najlepiej postąpić

Przede wszystkim nie powinnyśmy brać męskiego milczenia do siebie, bo panowie tak właśnie mierzą się ze swoimi problemami. Przetrawiają je w samotności (inaczej niż panie, które oswajają kłopoty, przegadując je z przyjaciółkami). Dlatego jeśli ukochany chce być sam, pozwólmy mu na to. Uszanujmy, że potrzebuje trochę czasu i przestrzeni. Nie drążmy tematu, nie przesłuchujmy go, bo jeszcze bardziej wycofa się do swojej jaskini. Gdy już upora się (samodzielnie!) z pierwszymi emocjami, zacznie się zastanawiać, co w tej sprawie można zrobić. I to jest właśnie dobry moment, żebyśmy my wkroczyły do akcji. Ale, oczywiście, umiejętnie – bez roztkliwiania się nad partnerem, za to oferując mu konkretną pomoc, np. w uaktualnieniu CV, odświeżeniu kontaktów czy przejrzeniu ofert zawodowych w gazecie (w razie gdyby musiał czy chciał zmienić pracę). To pokaże mu drogi wyjścia z sytuacji, co dla mężczyzny, który podchodzi do rozwiązywania problemów pragmatycznie, jest niezwykle ważne.

Możemy również zadać mu rzeczowe pytania, uświadamiające, że czasem nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, np.: „A czy ty w ogóle lubisz pracować w tej firmie?”, „Nie myślałeś czasem o zmianie?”. To powinno otworzyć naszego milczka, a nam pomóc odkryć niepokojące informacje i jakoś im zaradzić.