Sprawa Iwony Wieczorek: zaginięcie

Sprawą zaginięcie 19-letniej Iwony Wieczorek żyła cała Polska. Młoda Gdańszczanka zaginęła 12 lat temu. Do dziś nie udało się ustalić, co wydarzyło się w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Jak to możliwe, żeby po tylu latach nie było przełomu w sprawie?

Iwona Wieczorek w dzień poprzedzający noc zaginięcia najpierw była na grillu, a potem bawiła się ze znajomymi w znanej dyskotece Dream Club w Sopocie. Po opuszczeniu imprezy, miała się z nimi pokłócić i odłączyć od towarzystwa. Kobieta przed godziną 4 rano dzwoniła do jednej z koleżanek. Później rozładowała jej się komórka. Miejski monitoring zarejestrował Iwonę Wieczorek o godz. 4.12  przy końcu ulicy Piastowskiej, dwa kilometry od swojego domu. Miała do pokonania jeszcze teren leśno-parkowy. Tam ślad się za nią urwał.

W poszukiwania zaangażowani byli wszyscy: rodzina, przyjaciele, znajomi, służby. Rodzina do poszukiwań zatrudniła również detektywa Krzysztofa Rutkowskiego i jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Media na bieżąco relacjonowały poszukiwania zaginionej.

Kilka dni temu w rocznicę zaginięcia Iwony Wieczorek, "Fakt" podał informację, że "najnowsze ustalenia śledczych mają rangę takich, których nikt się nie spodziewał". Zdaniem gazety śledczy pojawili się w domu matki zaginionej, przekazując informacje.

Do sprawy postanowiła odnieść się mama Iwony Wieczorek, która zdementowała te doniesienia.

To kompletna bzdura. Nic nie wiem na ten temat. Nie potwierdzam tego. Nie mam do powiedzenia w tej sprawie niczego nowego.

To Cię może zainteresować:

Sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek w rękach Archiwum X

Sprawę zaginięcia Iwony Wieczorek kilka lat temu przejęło "Archiwum X", czyli Małopolski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej (PK) w Krakowie, gdzie trafiają sprawy wyjątkowo trudne jak ta.

Zobacz także:

- Postępowania przygotowawcze z kategorii spraw Archiwum X są specyficzne pod każdym względem: przedmiotu postępowania, dowodów, osób prowadzących postępowanie przygotowawcze i biegłych. Wymagają dużego nakładu pracy i czasu oraz nieszablonowego podejścia - mówił w rozmowie z PAP prok. Karol Borchólski z Działu Prasowego PK.

- Wyjaśnienie każdej takiej zbrodni sprzed lat to nie tylko poniesienie zasłużonej odpowiedzialności karnej przez sprawców przestępstw, które zostały wyjaśnione. To również odebranie spokoju i pewności siebie tym, których sprawy nie zostały jeszcze rozwiązane, którzy uwierzyli już w swoją bezkarność - dodaje Karol Borchólski.

Przeczytaj również:

To on do końca życia zgłębiał sprawę Iwony Wieczorek

Sprawę Iwony Wieczorek bardzo skrupulatnie badał Janusz Szostak, reporter kryminalny z wieloletnim doświadczeniem. W ciągu niespełna sześciu lat napisał kilkadziesiąt artykułów o 19-letniej maturzystce oraz dwie książki na temat jej zaginięcia. - "Codziennie dostawał wiele wiadomości na messengerze, listy i maile na ten temat. Były wśród nich bardzo dokładne opracowania, nawet z wykresami, ale były też dziwne listy, czasem nieprawdopodobne. Bez przerwy przychodziły też wizje od pseudojasnowidzów. Jeden np. dzwonił i przekazywał na bieżąco swoją wizję swojemu asystentowi, samemu w tym czasie spożywając posiłek. Kiedy jednak Janusz zdobył jakąś sensowną wiadomość, to oczywiście od razu przekazywał ją policji lub prokuraturze - mówi Aldona Błaszczyk-Szostak dla Onet Trójmiasto

Doświadczyliśmy popularności tej sprawy chyba jak nikt inny. Gdyby Janusz w nią się tak nie zaangażował, raczej jeszcze by żył, poświęcił jej mnóstwo czasu i zdrowia. Był za to nieraz hejtowany i wyzywany. Szkoda, że ludzie nie wiedzieli, ile pracy w to wszystko włożył. Ostatnie lata życia poświęcił głównie tej sprawie, a ona go bardzo wycieńczyła - dodaje.

Aldona Błaszczyk–Szostak podkreśla w rozmowie z "Faktem", że mąż nawet umierając myślał o zaginięciu Iwony Wieczorek: - On umierał, mówiąc mi o Iwonie.

- Uważam, że on ostatnie lata, miesiące poświęcił tak tej sprawie, że on umarł chyba przez nią. On zaczął prawdopodobnie chorować, bo przejmował się. Ten stres go chyba wykańczał. On to kumulował w sobie, nie pokazywał na zewnątrz, nie chciał nic powiedzieć, chyba żeby mnie nie denerwować. Nawet jak się pytałam, to się wkurzał na mnie – mówiła w rozmowie.

Ale czuję taki niesmak, że ja straciłam męża, a mój syn ojca przez to, że Janusz tak oddał się tej sprawie. Ja uważam, że on zmarł przez Iwonę...

Zobacz również:

Jasnowidz Krzysztof Jackowski o sprawie Iwony Wieczorek

W sprawę zaginięcia Iwony Wieczorek zaangażowany był również jasnowidz Krzysztof Jackowski. W rozmowie z Onetem po latach mówi:

- W Polsce każdy wie, kim był Jan Paweł II, kim jest Lech Wałęsa i kim jest lub była Iwona Wieczorek. Jeżeli ta sprawa się nie wyjaśni, to będzie taką legendą, jak sprawa Gorgonowej sprzed II wojny światowej. Ja nazywam ją "sprawą kaleką", ponieważ zbyt wiele osób skupia się na ostatnim nagraniu z monitoringu, na którym widać Iwonę. Moim zdaniem policja ma swój typ, który bada od lat, ale skrywa to przed mediami, żeby nie doszło do linczu psychologicznego na osobie lub osobach podejrzewanych, które są ze środowiska Iwony Wieczorek.

Jego zdaniem w rozwiązaniu tej sprawy "może pomóc tylko łut szczęścia".

Ja honorowo odstąpiłem od tej sprawy. Uznałem, że nie jestem w stanie znaleźć jej ciała. Bardzo szanuję jednak chociażby cały wysiłek, który włożył w to wszystko Janusz Szostak. Szkoda, że za życia nie udało mu się tego doprowadzić do końca. Ta sprawa została przestrzelona na samym początku, a największą winę popełniły media. To było gorsze od sprawy matki Madzi, a przecież już ona była taką telenowelą, że "Niewolnica Isaura" za tym nie nadążała - mówi dla Onetu.

Sprawdź także: