Shakira opowiada o strasznej diagnozie, która przykuła ją do łóżka

Shakira ma jeden z najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych głosów w show biznesie, który można rozpoznać po jednym dźwięku. To jest jej wielki dar, dzięki któremu poznał i pokochał ją cały świat. Nic więc dziwnego, że gdy kolumbijska piosenkarka pod koniec 2017 roku usłyszała straszną diagnozę, popadła w depresję. Lekarze wykryli u niej krwotok w strunach głosowych i ostrzegli ją, że efektem tego Shakira nie będzie mogła mówić, nie mówiąc już nawet o śpiewaniu. Gwiazda przeszła wtedy poważne załamanie nerwowe. Przyznała, że nie miała siły nawet wstać z łóżka.

„Zawsze myślałam, że w moim życiu będą rzeczy, które odejdą, takie jak piękno, młodość - wszystkie te rzeczy. Ale nigdy nie myślałam, że mój głos mnie opuści, ponieważ jest nieodłącznie związane z moją naturą. To była moja tożsamość". – powiedziała w wywiadzie z The Guardian w 2017 roku.

Shakira mogła liczyć na pomoc męża i "boską interwencję"

Shakira przyznała, że jej partner, widział ją w absolutnie najgorszym momencie, ponieważ nie była przyjemna przebywanie w pobliżu podczas choroby. Shakira przyznała, że jej partner, Gerard Piqué, widział ją w tym czasie w najgorszych możliwych stanach. Okazał się wielkim wsparciem dla Shakiry. Piosenkarka żartowała nawet z jego ogromnych pokładów cierpliwości, gdy rozgoryczona „była najgorszą wersją siebie”.

Piosenkarka nie chciała poddać się ryzykownej operacji. Zamiast tego próbowała terapii hipnozą i medytacją. Pojechała nawet do Lourdes we Francji po, jak wspomina, „boską interwencję”. Na szczęście głos Shakiry powrócił, co lekarze nazwali prawdziwym cudem.

„Obiecałam Bogu, że jeśli kiedykolwiek będę mogła ponownie użyć mojego głosu, to będę świętowała każdego wieczoru – i to właśnie robię”.