Odkąd pamiętam lubiłam organizować. Zbiórki szkolne, dyskoteki negocjowane z nauczycielami, maratony pisania listów Amnesty International. We wszystkich tych działaniach liczyło się dobro innych, ale czynione po mojemu. Czasami wizja przekraczała możliwości i budżet, innym razem “na wariackich papierach” potrafiłam przekonywać ludzi do udziału w wydarzeniach, o których nigdy wcześniej nie słyszeli.

Na studiach od kariery na słuchawce jako telefonistka-windykator po pracę w serwisie internetowym i rozgłośni radiowej, testowałam jaki sposób i charakter pracy mi odpowiada, a jakiemu będę konsekwentnie mówiła „nie”. Dlatego broniąc magisterkę dobrze wiedziałam, że nie jest mi pisana korporacja czy hierarchiczna droga rozwoju kariery. Od razu po studiach założyłam swoją pierwszą firmę - agencję lokalnej promocji (o których w 2012 roku polski rynek nie słyszał) i zaczęłam uświadamiać niskobudżetowe potrzeby marketingowe małym przedsiębiorcom i organizacjom. Nie, nikt mnie tego wcześniej nie uczył - dzieliłam się z innymi doświadczeniem, jakie nabyłam przez kilka lat „bycia ogarniaczem” i poznawania sposobów diagnozy ludzkich oczekiwań w ramach pracy w ośrodkach badawczych. 

To było prawie dekadę temu. O tym jak jest teraz - za chwilę.

Dziś pierwsze lepsze statystyki mówią o tym, że kobiety prowadzą ponad 33% przedsiębiorstw w Polsce. Czyli na czele co trzeciej firmy stoi kobieta. Wyprzedzamy o niemal 3% średnią UE, ale nadal żyjemy w stereotypie kobiet, które są słabsze, mniej zdecydowane, rozhisteryzowane i podatne na zaburzenia długoterminowego potencjału pracy (np. chęć posiadania dzieci).

Równocześnie trudno dostrzec badania, które wprost mówiłyby o wielozadaniowości kobiet i porównaniu ich produktywności względem wielozadaniowej efektywności mężczyzn. Nie czepiajmy się tu jednak spięcia między tym, co feministyczne a tym, co szowinistyczne, bo nie o to chodzi. 

Moją firmę prowadziłam ponad 2 lata. W trakcie tej drogi poznałam wiele fantastycznych kobiet, które też postanowiły zaryzykować, ale które podobnie jak mnie - na początku paraliżował strach. Że sobie nie poradzą, że co one potrafią, że ich marzenia o „miękkim” biznesie opartym na relacjach i życzliwości zostaną wyśmiane. To właśnie one nauczyły mnie, że zawsze warto wierzyć, że może się udać.

Bo owo zacięcie do działania to nie tylko mój osobisty motywator. To również punkty widzenia przedsiębiorczych kobiet, które spotykam na swojej drodze.

Z tego co wiem i szukałam nikt w Polsce tego nie robił, więc ja sama wymyśliłam sobie mój zawód i stałam się jego liderką - mówi pomysłodawczyni i CEO międzynarodowej inicjatywy zrzeszającej kobiety pracujące w nowych technologiach.   

Zobacz także:

Nadal słyszę, że to śmieszne, że zawodowo zajmuję się śmiechem. Ale gdybyś wiedziała jak wiele osób dziękuje mi za tę chwilę relaksu, na jakie może sobie pozwolić podczas jogi śmiechu - zdradza jedna z najstarszych joginek śmiechu w Polsce.

No wiadomo, pracowałam w korpo, frustrowało mnie to, ale miesiąc w miesiąc przelew był. A na początku jak przeszłam na swoje, to jeden miesiąc super, a drugi posuch i człowiek sobie wyrzuca, że powinien zostać. Choć teraz tak się rozkręciło, że nie mam czasu na wakacje - przyznaje warszawska rysowniczka on-line. 

Większość z tych historii cechuje jedno - kobiety decydujące się wkroczyć na ścieżkę przedsiębiorczości pragną czegoś więcej...dla innych. Da się odczuć, że doświadczenie odejście z pracy na etacie to nie bezrefleksyjny kaprys, ale gruntownie przemyślana chęć zmiany, z którą wiąże się potrzeba zrobienia czegoś dla siebie i dobra wspólnego. 

Jak opowiada jedna z trenerek social media: W tej pracy w korpo dobijało mnie to, że przychodzi klient, ty mu projektujesz coś, co wiesz, że jest bez sensu, bo nikt tego nie będzie używał, ale klient ma takie marzenie, żeby być trendy i nie możesz odmówić. Teraz uczę swoich obserwatorów tylko pożytecznych tricków.

Jeśli chodzi o mnie, to zatoczyłam koło. Po przygodzie z przedsiębiorczością pracowałam w kilku firmach, a nawet miałam przez parę miesięcy etat w instytucji państwowej, ale nie mogłam znieść poziomu hipokryzji i straty czasu w pracy. Napisałam i obroniłam doktorat, a niecały rok temu założyłam organizację, w której chcę m.in.: pomagać kobietom, pracującym w nauce poznać i uwierzyć w wartość własnej pracy oraz odkryć, że te miękkie umiejętności to klucz do ogarnięcia współczesnego świata. 

Anna Kalinowska-Balcerzak

Kulturoznawca, badaczka społeczno-kulturowa. Należy do Polskiego Towarzystwa Edukacji Medialnej i Polskiego Towarzystwa Badaczy Rynku i Opinii.  Posiada ponad 10-letnie doświadczenie badawcze w obszarach polityk kulturalnych i kultury cyfrowej, również w projektowaniu autorskich badań użytkowników. Zajmuje się zagadnieniami związanymi z socjologią sieci, tożsamością użytkownika. Współtwórczyni i prezeska BITECH ThinkTank - niezależnej organizacji dążącej do wypracowania interdyscyplinarnego języka technologii oraz wspierającej młodych naukowców w Polsce.