„W tych butach nie wejdziesz”

Zanim otworzą się przed nami wrota do zabawy, musimy przejść tzw. selekcję. Selekcjoner, lub selekcjonerka, decyduje o tym, czy wpasujesz się w klimat imprezy i uczestniczących w niej gości. Tu nasuwa się „Poranek Kojota” i kultowe „W tych butach nie wejdziesz”. Jak dziś wygląda selekcja?

Nie chodzi o buty

- Jeśli selekcjoner mówi, że dziś nie wejdziesz, zazwyczaj nie chodzi o twój strój, czy buty. Marne są szanse na to, że w klubie naprawdę odbywa się „impreza prywatna”, albo jest „rezerwacja”. Selekcjoner powie ci tak, bo coś musi ci powiedzieć - tak naprawdę nie pasujesz do klimatu, który stara się stworzyć miejsce. Być może osoba na bramce widzi w tobie tzw. dresiarza, fana wiejskich dyskotek (a klub ma charakter elegancki) albo kogoś, kto potencjalnie wda się w jakąś bójkę, albo nie stać cię na to miejsce. Niestety bramkarz (osoba wpuszczająca do klubu - przyp. red.) ocenia cię powierzchownie - i nie próbuj z nim dyskutować, przebierać się - to nic nie da. Nie psuj sobie wieczoru i spróbuj w innym miejscu. - tłumaczy Anka.

Nieletnim wstęp wzbroniony

- Kluby są w najlepszym wypadku 18+. Jeśli jesteście ekipą i jedna z osób jest nieletnia - NIE WEJDZIE. Nieważne, że ma urodziny, rozstała się z chłopakiem, albo jesteś jej mamą. Nie. Bramka to też zabezpieczenie przed sprzedażą alkoholu osobom nieletnim, kiedy barmani w pośpiechu nie maja jak sprawdzić dowodów. Podobnie sprawa ma się w przypadku osób pod wpływem - żadne jojczenie i odgrażanie się znajomością właściciela nie pomoże. Nikt nie wpuści cię na imprezę tylko po to, żeby za godzinę wyciągać cię nieprzytomnego czy nieprzytomną z klubu. - dodaje Anka

Co jakiś czas słychać w mediach o ochroniarzach, którzy pobili kogoś do nieprzytomności, krąży też mit, że to „karki”, które lubią prowokować awantury:

- Ochroniarze ponoszą bolesne konsekwencje za takie akcje, więc to nie jest tak, że szukają zaczepki. Nigdy nie dyskutuj z ochroną, zwłaszcza w obronie kogoś, kto nabroił - w najlepszym wypadku wyproszą cie z klubu, w trochę gorszym, czyli jeśli sama zaczynasz być agresywna - dostaniesz gazem pieprzowym po oczach (to naprawdę nie jest przyjemne) - przekonuje była selekcjonerka.

(…)Osoba na bramce widzi w tobie tzw. dresiarza, fana wiejskich dyskotek (a klub ma charakter elegancki) albo kogoś, kto potencjalnie wda się w jakąś bójkę.

Barman to nie oszust 

Barmanki i barmani tylko czyhają na to, żeby nalać ci za mało wódki, albo policzyć rachunek podwójnie. Jeśli tak myślisz, to jesteś w błędzie.

- Nie mycie szklanek, wrzucanie monety do miarki, aby oszukać na ilości alkoholu, czy nie daj Boże dorzucanie pigułek gwałtu przez barmanów - takie rzeczy nie mają miejsca w porządnych klubach. Oczywiście, mogą zdarzać się wyjątki, ale to naprawdę nie te czasy - to nie jest tak, że każdy w klubie chce cię oszukać i wykorzystać. My po prostu pracujemy, jak każdy inny, tyle że w trochę niecodziennych warunkach. - mówi Oliwka, barmanka z 7 letnim stażem. Wyjątki?

Zobacz także:

- Ogólnie, czasy oszukiwania klientów minęły, ale… pijani do nieprzytomności goście, którzy zamawiają szoty wódki i rozlewają wszystko dookoła, są traktowani specjalnie. Owszem, zdarzyło mi się sprzedać dwa razy ten sam kieliszek wódki (bo gość nie pamiętał czy to nowy czy jeszcze nie wypity) - dodaje.

Co jeszcze doprowadza obsługę klubu do szału?

- Nie ma nic bardziej żałosnego niż gość, który z szelmowskim uśmiechem oświadcza ci, że piwo bądź wódka którą zamówił, z pewnością jest „chrzczona” (rozwodniona - przyp. red.) Być może zdarzały się takie sytuacje w latach 90., bądź zdarzają w podrzędnych spelunach, ale uwierz, nikt z nas nie siedzi przed imprezą ze strzykawką i nie wlewa wody do beczki piwa, która z resztą zamykana jest hermetycznie. Poza tym, większości z nas niewiele obchodzi zarobek szefa, a takim byłoby „chrzczenie” piwa - najczęściej pracujemy na godzinówkę, a nie na procent od utargu z imprezy.  

„Ale gdzie tyle lodu!”

Podobnie sprawa ma się z zamawianiem napojów bez lodu, lub z mniejszą jego ilością.

- Nie, nie jesteś sprytna - raczej brakuje ci podstawowej wiedzy z fizyki. Dzięki temu „trikowi” nie dostaniesz więcej alkoholu (mierzymy po mililitrach, a nie jak drink prezentuje się w szklance) i nie będzie on mniej rozwodniony. Wręcz przeciwnie - pełna szklanka lodu sprawia, że nie topi się szybko i utrzymuje temperaturę napoju. Bywa, że lód pozostaje w niezmienionej formie, kiedy w szklance nie ma już drinka. Jeśli poprosisz o pojedyncze trzy kostki, gwarantuję, że rozpuszczą się po kilku minutach i właśnie wtedy rozwodnią ci napój. - śmieje się Oliwka.

Jeśli chcesz natomiast popisać się znajomością koktajli, odpuść zamawianie Tequila Sunrise, Sex on The Beach czy Mojito - to trio co najwyżej rozśmieszy barmankę (a na pewno Oliwkę) Espresso Martini, Cuba Libre, Whisky Sour - zamawiając zaś te drinki, dasz do zrozumienia, że nie jesteś niedzielną klubowiczką. 

Owszem, zdarzyło mi się sprzedać dwa razy ten sam kieliszek wódki (bo gość nie pamiętał czy to nowy czy jeszcze nie wypity).

Herbatka u królowej

- Jeszcze jeden sposób, aby zostać znienawidzonym klientem - zamawianie kawki z ekspresu albo wymyślnej herbatki, w sobotę, o 1 w nocy. Ledwo wyrabiam z laniem szotów, a zrobienie kawki to dobre kilka minut. Przygotuj się na to, że barmanka powie ci, że ekspres jest po prostu nieczynny… - zdradza Oliwka.

Tanio i bez obciachu?

Ceny w klubach (zwłaszcza warszawskich), mogą przerażać. Zamiast czerwienić się przy barze, sprawdź, jakie masz możliwości.

- Zamiast prosić o „najtańszą” wódkę albo whisky, zamów tę „housową”. To w zasadzie to samo, a po prostu lepiej brzmi. Alkohole „housowe” to takie, których używamy do robienia koktajli, najczęściej są najtańszą pozycją z karty, oczywiście w danej kategorii. Jeśli chcesz postawić kolejkę koleżankom, zazwyczaj w karcie znajdziesz pozycję taką, jak kolorowy zestaw szotów, w cenie jednego drinka. Cóż, jest to po prostu jeden drink rozlany do 4 kieliszków, ale za to tani i smaczny. Nie bój się też poprosić o darmową wodę z kranu, nawet z cytryną. - radzi Oliwka.

- Na szczęście to się już zmienia, ale w kilku miejscach, w których pracowałam, celowo nie było zimnej wody w kranach, żeby klienci płacili za nią przy barze. Taki zarobek na osobach, które zażywają narkotyki czy mocno się upijają - są one często bardzo, naprawdę bardzo spragnione i wystarczyłaby im zwykła kranówka. - dodaje nasza rozmówczyni.

Pod wpływem alkoholu większość ludzi w większym lub mniejszym stopniu traci „hamulce”.

„Klient nasz Pan”?

Kulisy pracy „na sali”, czyli w roli barmanki i kelnerki, przedstawiła nam Karolina - studentka prawa, która od kilku lat dorabia sobie pracując w klubach, ale miała też epizody w dużych, eleganckich restauracjach. Oto, co od niej usłyszałyśmy.

Pilnuj drinka, serio

- Nie sprzątamy Twoich niewypitych drinków ze stolików po to, żebyś wydała więcej kasy w barze. Tak naprawdę robimy ci przysługę. Możesz wierzyć lub nie - pigułka gwałtu nie jest wcale mitem, dorzucanie kobietom substancji psychoaktywnych do napojów, zdarza się niestety bardzo często. Pilnuj drinków - jeśli idziesz potańczyć, dopij albo zostaw go pod opieką przyjaciółki. - ostrzega Karolina.

Zobacz też:

Nie jestem służącą

- Kelnerka to nie służąca. Można powiedzieć, że to gospodyni, która poda jedzenie, doradzi i sprawi, że jesteś dobrze ugoszczona. Bądź człowiekiem - nie ganiaj jej po każdy napój czy widelec pojedynczo, nie pstrykaj palcami, nie klaskaj, nie mów ostentacyjnie, że napiwku nie będzie. Czasy „klient nasz Pan” już dawno minęły.

Nie, nie można na szybkie piwko

- Pracowałam kiedyś w barze. Zamykaliśmy o północy, a zdarzali się goście, którzy przychodzili za dziesięć i oburzali się, że nie dostaną już piwa. Sorry, my też chcemy iść do domu, też jesteśmy ludźmi, sprzątanie zaczynamy zazwyczaj mocno przed godziną zamknięcia - nie ubłagacie nas, żebyśmy wyrabiali nadgodziny. Poza tym, naprawdę fajnie jest sączyć piwko z pracownikami patrzącymi na zegarki nad głową?

Nie, nie podrywamy twojego faceta

- Najwiecej złośliwości doznałam od kobiet, zwłaszcza takich, które przyszły ze swoim facetem. Kochana, nie bój się - nie chcemy ci go odbić. Jedyne o czym myślimy, ubierając się w wydekoltowany top, to brzęczące monety w kubku na napiwki. Kolejna sprawa to goście, stawiający nam kolejkę - prawdą jest, że barmani popijają w trakcie pracy - jedni więcej, inni mniej, jednak robią to dyskretnie, a już na pewno nie mają ochoty pić z każdym gościem. To praca bardzo intensywna, stresująca - zakrapiane imprezy po zmianie pozwalają się rozluźnić. 

Nie chcę płacić za Twoją kolację

- Jeśli kiedyś wpadł ci do głowy pomysł, żeby wyjść z knajpy bez płacenia, to go solidnie przemyśl. Zgadnij, kto za to zapłaci? Tak, ja - studentka, pracująca po 12 godzin na dobę, za niemal najniższą krajową. Na zdrowie. - dodaje Karolina.

The day after

Na koniec kilka słów dla tych z was, które ciężko znoszą dzień po imprezie. Wypowiedź Oliwki z pewnością ukoi nerwy imprezowiczek, które bawiły się „aż za dobrze”…

- Widziałyśmy i widzieliśmy już naprawdę wszystko. Tańce na barze (z elementami striptizu), oświadczanie sie barmankom, profesorów, którzy wytaczali się z klubu z wyciągniętymi ze spodni „skarbami”. Dziewczyny śpiące z majtkami w kostkach na ubikacji, niekontrolowane wymioty i inne wydzieliny, czy oczywiście seks. Niektóre zdarzenia zapadają w pamięć, ale bez przesady - pod wpływem alkoholu większość ludzi w większym lub mniejszym stopniu traci „hamulce”. Nie jest to powód do zamartwiania się przez następny miesiąc i unikania klubu, w którym doszło do ekscesów, ale zdecydowanie powinnaś zastanowić się nad ilością wypijanych trunków. Dla własnego zdrowia i bezpieczeństwa. - radzi barmanka. 

Zobacz też:

*imiona rozmówczyń zostały zmienione.