Grafika "Angory" o depresji rozpętała burzę

Tygodnik "Angora" w ostatnim numerze przygotował poradnik w formie grafiki, jak nie dać się depresji. Wśród wielu porad znalazły się między innymi: „zastosuj koloroterapię”, „weź prysznic”, „napij się wina”, „kochaj się”, zmień wyraz twarzy”, czy wreszcie „urodź dziecko”.

"To, że młode mamy mogą czerpać radość z pierwszego kontaktu z dzieckiem, związane jest właśnie z endorfinami - ich wydzielanie zwiększa się bowiem w czasie porodu" - czytamy jedną z "cudownych" rad na depresję.

Publikacja w "Angorze" wywołała oburzenie, nie tylko wśród chorych na depresję, ale również niedowierzanie wśród specjalistów, którzy z tą poważną chorobą mają do czynienia.

"Mam wrażenie, że rady, które się tam pojawiają, to skrajnie uproszczona forma treści, pojawiających się czasem w prasie. Owszem, można wziąć prysznic czy zażyć trochę ruchu w depresji, ale są to formy wspomagające, w żadnym razie nie leczące tej choroby. To trochę tak, jakby osobom z COVID-19 radzić, by wyszły na świeże powietrze i głęboko odetchnęły świeżym powietrzem. Byłoby dobrze, ale fizycznie jest to niemożliwe" - powiedział dla Wirtualnychmediów.pl dr Sławomir Murawiec, rzecznik Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.

Po fali krytyki, tygodnik "Angora" przeprosił "wszystkich, którzy poczuli się dotknięci".

Nie było naszą intencją deprecjonowanie depresji jako choroby. Autorowi i nam wyraźnie słowo „depresja” pomyliło się ze słowem „chandra”. Autor chciał przedstawić domowe sposoby na poprawę samopoczucia u osób zdrowych, a całe nieporozumienie jest spowodowane niefortunnym dobraniem słów, a nie naszą złą wolą. Jeszcze raz przepraszamy" - czytamy na Facebooku "Angory".

Zobacz także:

"Depresja jest poważną chorobą"

O zabranie głosu w tej sprawie poprosiłyśmy naszą zaprzyjaźnioną psychoterapeutkę z Ośrodka CENTRUM, Karolinę Jarmołowicz, która w ośrodku pracuje z pacjentami zmagającymi się z depresją. "Depresja jest poważną chorobą i nieleczona prowadzi do śmierci. Jej objawom dominuje silny smutek, chory ma coraz mniej energii życiowej i nie jest w stanie wstać nawet z łóżka - z braku sił fizycznych, ma trudności z myśleniem, koncentracją i reagowaniem na bodźce płynące z otoczenia. W chorobie zmienia się także nasze myślenie i uczucia. Codzienności towarzyszy coraz częściej poczucie winy, niższości i myśli samobójcze, a także lęk, bezsenność i spadek apetytu. Alkohol to używka jako jedna z silniejszych potęgujących te stany - osłabiamy organizm, chwilowo chory może „zapijać smutek” ale następnego dnia poziom lęku wzrasta kilkukrotnie i jeszcze bardziej zapada się w stanach depresyjnych. Osoby pogrążone w głębokiej depresji nie boją się śmierci. Słowa „otuchy” w stylu: „wszystko będzie dobrze” albo „nie smuć się” lub złości „o co chodzi, przecież wszystko masz do szczęścia”, jeszcze bardziej spychają w osamotnienie w chorobie, dając przekonanie, że nikt chorego nie rozumie. Nierzadko takie reakcje otoczenia wpływają na nasilenie się myśli samobójczych. Osoby chore przeżywają silny ból wewnętrzny i cierpienie, któremu towarzyszy myślenie o śmierci, jako jedyne wyjście z sytuacji w jakiej się znajdują. Ciężko wyobrazić sobie nawet taki stan, jeśli samemu się go nie przeżyło. Gdyby receptą było macierzyństwo, to tak powszechnym zjawiskiem nie byłaby depresja poporodowa. Może nam się wydawać, że sami się wyleczymy, ale to samotna walka, a nasze postrzeganie rzeczywistości w chorobie nie jest adekwatne, wiec nie mamy „zdrowego” punktu odniesienia. Jak wiec sobie pomoc bez niego?"

Jak dodaje Karolina Jarmołowicz depresja może rozwijać się latami, a czasem uderza też znienacka: "To trudne patrzeć, jak ktoś niby na pozór zdrowy, nagle nie jest w stanie wstać z łóżka. Nie ma tu cudów. Nikt drugiej osoby nie jest w stanie uratować zmuszając do wizji życia, jaką dla niej widzi. Nikogo nie zmusimy do zmiany. Dlatego to, czego potrzebują osoby chore na depresję, to cierpliwość i pomoc specjalistów, a nie alkohol czy zmuszanie do aktywności jaką my sami lubimy".

Jak wynika ze statystyk, aż 1,5 miliona Polaków choruje na depresję. Warto dodać, że są to przypadki zdiagnozowane, a ile jest osób, które zmaga się z depresją w tajemnicy przed światem? Skala problemu jest ogromna, a chorzy naprawdę potrzebują pomocy, nie w postaci porad w gazecie wyssanych z palca, ale takiej fachowej u specjalisty. Miejmy oczy otwarte, może wśród członków naszych rodzin, znajomych, kolegów czy koleżanek ktoś potrzebuje pomocy. Wyciągnijmy do nich dłoń i pomóżmy znaleźć pomoc w zaufanym miejscu.