Markowe ciuchy mają dobrą energię.

Kamil: Ciuchy od projektantów są jakby namaszczone. Sygnowany nazwiskiem biały T-shirt i ten z sieciówki mają zupełnie inne energie. W tym pierwszym są emocje kogoś, kto go tworzył, jego praca. Czuję to, kiedy zakładam taki, który był zawinięty w papierek i celofan z kokardką...

Gilbert: ... zawinięty w całą tę filozofię marki. Oglądaliśmy niedawno dokument „Pot, łzy i ciuchy” – grupa sześciu zamożnych zakupoholików wybrała się w podróż po Indiach, odwiedzała fabryki szyjące na eksport. Od najlepszej do najgorszej. Te kobiety kupowały coś, zakładały i... wyrzucały po jednym razie. Bo była w tym ubraniu taka energia, że nie chciały mieć z nią kontaktu ani chwili dłużej.

Kamil: Ideowo podchodzimy do mody. Produkcja naszych rzeczy odbywa się w naszej pracowni. Dzięki temu kontrolujemy, co się z nimi dzieje. Będziemy się starać działać w ten sposób jak najdłużej.

Gilbert: Pamiętam komentarz dziewczyny, która kupiła u nas prostą, białą, klasyczną sukienkę z czarnym suwakiem na plecach. Cierpliwie czekała na realizację zamówienia. Potem przysłała wiadomość: „Tylu komplementów nie zebrałam nigdy”. Ubrania zaprojektowane, wykonane z pietyzmem dodają skrzydeł. Chińską masówkę obkleja jakaś nie najlepsza aura. Zauważyłaś, że w ciuchu od projektanta człowiek od razu inaczej chodzi? Sam mam takie ulubione dżinsy, zakładam je non stop. I dobrze, bo ubranie trzeba „wynosić”, a już na pewno to markowe.

Kamil: W sieciowym sklepie sprzedawcy często mają cię w nosie. Tu ktoś przyniesie, doradzi, poprawi. Cenią twój czas i komfort. To jak z jedzeniem w przyjemnej restauracji, a nie z okienka drive-in.

Gilbert: Zdarza się, że widzisz koleżankę i myślisz: „Co ona dziś zrobiła, że tak świetnie wygląda?”. A ona jest w nowo upolowanych markowych butach. I moim zdaniem ta energia, którą ktoś włożył w projekt, udziela się otoczeniu.

Zobacz także:

Kamil: Uwielbiam początek „Seksu w wielkim mieście”, gdzie Carrie, Samantha, Charlotte i Miranda idą środkiem ulicy, na szpilkach, są świetnie ubrane i widać, że to czują. Obserwuję kobiety, które chodzą na wysokich obcasach. Zawsze zatrzymam wzrok na tej, która ma rasowy but od projektanta. Bo za tym stoi cała filozofia wysokiej, drogiej szpilki, ale i unikalne rzemiosło, ręcznie wykonane detale, fantastycznej jakości materiały. Kobieta w takich jest w stanie przeforsować różne rzeczy. Bezcenne.