Przybrana córka Agaty Młynarskiej o dzieciństwie

Sylwia Mor w poruszającej rozmowie z Piotrem Wojtasikiem w Dzień Dobry TVN opowiedziała o swojej relacji z Agatą Młynarską, trudnym dzieciństwie i losie jaki czeka wychowanków domu dziecka po osiągnięciu pełnoletności. 

Sylwia trafiła do pogotowia opiekuńczego jako mała dziewczynka, razem ze swoim licznym rodzeństwem. To właśnie przez wzgląd na nich nie zdecydowała się później na bycie adoptowaną przez dziennikarkę. Jak mówi Sylwia:

Agata chciała mnie adoptować. Stwierdziłam jednak, że nie mogę zostawić rodzeństwa, nie mogę zgodzić się być jej adoptowaną córką. Zdecydowałam, że możemy mieć kontakt na zasadzie zaprzyjaźnionej rodziny.

Sylwia zwróciła również uwagę na fakt jak trudno jest odnaleźć się dzieciom z domów dziecka w nowej rzeczywistości, w momencie, gdy opuszczają placówkę. Zdaniem dziewczyny nikt nie daje dzieciom wskazówek "co dalej", jak poradzić sobie z nową sytuacją życiową. Właśnie dlatego Sylwia aktywnie działa na rzecz fundacji, która wspiera dzieci po opuszczeniu placówek opiekuńczych.

Niezwykła relacja Młynarskiej z Sylwią

Choć Sylwia nie została przez Agatę oficjalnie adoptowana, udało im się stworzyć wyjątkową relację. Od lat utrzymują bliski kontakt, a Sylwia nie ukrywa, że Agata Młynarska pełni bardzo ważną rolę w jej życiu. Jak powiedziała w wywiadzie dla Dzień Dobry TVN:

Agata była zawsze moim dobrym przyjacielem, kimś, na kogo mogę liczyć, komu mogę wypłakać się w rękaw. Stworzyła poczucie mojej wartości.

Sylwia zdradziła też jak doszło do tego, że poznała się z dziennikarką. Okazuje się, że Młynarska przyjechała do domu dziecka, bo szukała małych aktorów do świątecznego teledysku. Los chciał, że odwiedziła ośrodek, w którym mieszkała Sylwia. Dziewczyna, w rozmowie z Piotrem Wojtasikiem w Dzień Dobry TVN tak wspomina ten moment:

Miałam 11 lat. Agata przyjechała do nas do domu dziecka, był szał, bo wiadomo, gwiazda. Szukała dzieciaków do teledysku świątecznego, które będą pisały list przy stole do świętego Mikołaja. Pytała po kolei te wszystkie dzieci, jakie mają marzenia, co by chciały dostać od świętego Mikołaja, bo zbliżają się święta. Ja tak naiwnie powiedziałam: „Kiedyś bym chciała do pani przyjechać”. W efekcie zaprosiła mnie do siebie do domu na wakacje”.

Trzeba przyznać, że historia Agaty i Sylwii jest niezwykłym przykładem co dzieje się, gdy wyciągamy do drugiego człowieka serdeczną dłoń. Pokazuje też, że nie trzeba nazywać się "mamą", by faktycznie nią być. Naszym zdaniem zachowanie Młynarskiej to naprawdę piękna postawa.

Zobacz także: