Okładka portugalskiego Vogue’a stygmatyzuje osoby chore psychicznie?

Okładka portugalskiego Vogue’a przedstawia modelkę pozującą nago w wannie i dwie kobiety w strojach pielęgniarek. Zarówno uniformy, jak i wystrój pokoju, przywodzą na myśl osławione zakłady psychiatryczne z XIX i początku XX wieku.

Estetyka przypomina tę, która możemy oglądać w horrorach jak "American Horror Story: Asylem" czy klasyczny "Lot nad kukułczym gniazdem'. Kojarzy się ona głównie ze złotym okresem lobotomii, niehumanitarnymi metodami leczenia chorób psychicznych i kobiecą histerią, którą tłumaczono wszystko - od migreny po schizofrenię.

Wielu internautów poczuło się urażonych okładką, która odsyła nas do czasów, kiedy metody leczenia chorób psychicznych niejednokrotnie siały w umyśle pacjenta większe spustoszenie niż sama choroba. Jakie zarzuty padły w kierunku okładki portugalskiego Vogue’a? Przede wszystkim stygmatyzowanie osób chorych psychicznie. Poza tym popieranie paranaukowych metod leczenia i podtrzymywanie negatywnych stereotypów. Zauważono również, że osoby, które zmagają się z chorobami psychicznymi, mogą poczuć się źle, widząc modelkę pozującą w szpitalu z minionej epoki, który kojarzy się głównie z cierpieniem chorych – a wszystko to na okładce magazynu o modzie. Najogólniejszym zarzutem jest brak dobrego gustu i delikatności. W jaki sposób redakcja odniosła się do tych oskarżeń?

Portugalski Vogue przeprasza za sesje w "psychiatryku"

Portugalski Vogue tłumaczy, że zdjęcie zamieszczone na okładce nie miało na celu powielania stereotypów, lecz stanowi zaproszenie do dyskusji na temat trudnej historii psychiatrii.

Sesja z okładki eksploruje historyczny kontekst chorób psychicznych i ma za zadanie odzwierciedlać prawdziwe życie i autentyczne historie.

Również słowacka modelka, Simona Kirchnerova, biorąca udział w sesji, określiła ją jako jedną z najważniejszych w swojej karierze, ponieważ kobiety, z którymi pozuje, to jej mama i babcia.

Vouge nie jest magazynem medycznym ani psychiatrycznym. W numerze przytoczono wypowiedzi wielu autorytetów z dziedziny psychiatrii, psychologii czy socjologii. Pojawił się również jasny komunikat, że sesja z okładki eksploruje kontrowersyjne korzenie psychiatrii i chce opowiedzieć jej historię, która nie jest prosta. Mimo to, portugalski Vogue wystosował oficjalne przeprosiny dla każdego, kto poczuł się urażony zdjęciem.

 

Zobacz także:

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

THE MADNESS ISSUE. COVER 1/4 It’s about love. It’s about life. It’s about us. It’s about you. It’s about now. It’s about health. It’s about mental health. #themadnessissue It’s about time. . Edição julho/agosto disponível em vogue.pt/shop Nas bancas disponível a partir de 10 de julho. ___
 July/August issue available at vogue.pt/shop Newsstands available from July 10th. . Photography @branislavsimoncik Styling @ninaford_ @nemamconaseba Hair @janmolnarofficial Make up @lukaskimlicka Models @simonakirchnerova Assistants Branislav Waclav / @PatrikHopjak / @fosia.rvs @exitmodelmanagement . #vogueportugal @lighthouse.publishing #editorinchief @sofia.slucas #creativedirection @jsantanagq

Post udostępniony przez Vogue Portugal (@vogueportugal) Lip 2, 2020 o 12:01 PDT

Okładka portugalskiego Vogue’a: obsesja politycznej poprawności czy znieczulica artysty?

Czy zgadzacie się z zarzutami wobec okładki portugalskiego Vogue’a? Pojawiają się opinie, że żyjemy w czasach, kiedy polityczna poprawność zamyka usta działalności artystycznej i kreatywności. Nie pomagają tłumaczenia, że zdjęcie nie miało powielać krzywdzących stereotypów, lecz być opowieścią o historii. Z drugiej strony, być może wolność twórcza Branislava Simoncika, autora okładki, powinna skończyć się tam, gdzie zaczynają się uczucia i traumy drugiego człowieka?

Choć mam wrażenie, że odwołanie do historii jest jasne i nie upatruje w nim chęci kontynuowania tradycji XIX-wiecznej psychiatrii, czuję się w obowiązku zauważyć, że piszę to jako osoba, która nie ma historii chorób psychicznych. Nie zacznę więc mówić, że ludzie, którzy przeszli piekło stygmatyzacji i wykluczenia, nie mają prawa czuć się urażeni.

Czy polityczna poprawność zabrnęła tym razem za daleko? Czy artysta nie przemyślał swojego wyboru? Napiszcie, co o tym sądzicie.