Polacy w Anglii: londyńskie statystyki aktów przemocy rosną

Jakiś czas temu media obiegł film, który zamieściła na Facebook’u Anna Rutkowska. Widać na nim jak Brytyjczycy zaczepiają Polaków w barze. Ochroniarze wyprosili z lokalu obie grupy. Gdy sprawę zgłoszono na policję, funkcjonariusze kazali usunąć nagranie. Mimo tego, że Anna Rutkowska postąpiła zgodnie z instrukcją, fragmenty filmu dalej krążą w sieci. Więcej o tym temacie pisałyśmy tutaj.

Historia Anny Rutkowskiej jest jedną z wielu, o których rozpisują się zarówno polskie, jak i brytyjskie media. Do myślenia dają również statystyki, pokazujące wyraźny wzrost liczby zarejestrowanych przypadków przemocy. Od roku 2011 do 2018 podwoiła się ich liczba. Najwięcej z nich zarejestrowano w Londynie. Odnotowano też znaczny ich wzrost po referendum dotyczącym Brexitu.

Statystyki zdają się być przytłaczające. Liczba odnotowanych aktów przemocy rośnie. W okresie od kwietnia 2018 do marca 2019 w Londynie było to aż 16 037 przypadków.Na podstawie samych danych, możemy wysnuć wniosek, że Londyn na przestrzeni ostatnich kilku lat stał się miejscem zbrodni, gdzie masowo prześladowani są emigranci i aż strach odezwać się z akcentem. Jednak za liczbami stoją zawsze prawdziwi ludzie i ich historie. Tych właśnie historii chciałam wysłuchać. Mając w pamięci wykresy, postanowiłam skontaktować się z kilkoma osobami, które od lat mieszkają w Wielkiej Brytanii. Niemal jednogłośnie usłyszałam, że Polakom w Anglii żyje się… całkiem dobrze. Czy to będzie najnudniejszy artykuł, jaki przeczytacie w tym tygodniu?

Zanim nastawicie się na sensacyjną informację jakoby emigrantom żyło się lepiej w kraju z wyższym PKB, warto zadać sobie kilka pytań. Czy media sztucznie nadmuchują problem? Co ze statystykami, które nieubłaganie rosną, choć zmiana atmosfery, według wielu, nie jest wyczuwalna? Co mają ze sobą wspólnego Brexit, koronawirus i dzieci bawiące się na przedmieściach? Nim do tego przejdę, wysłuchajmy kilku relacji moich informatorów.

ZOBACZ TEŻ: Czy kobiety w Anglii będą mogły przeprowadzić aborcję w domu?

Polacy w Anglii: prawdziwe historie emigrantów

Zaczęliśmy od tragicznej historii, jaka miała miejsce w barze. O swoich barowych doświadczeniach opowiedział również pan Ireneusz, jeden z moich respondentów:

Pracuję na wyjazdach i co 2 tygodnie jestem w innym mieście. Pracuję z Anglikami i często z nimi wychodzę do barów. Nawet ostatnio miałem taką fajną sytuację. W sobotę, jak otworzyli bary w Anglii, wracałem ze znajomym Polakiem i rozmawialiśmy sobie. Zaczepił nas Anglik, ale tylko dlatego, że nie chciało mu się iść samemu, a szliśmy w tym samym kierunku. Jeszcze z nami na piwo do baru poszedł - opowiada.

Inna z moich informatorek, Asia, zdradziła, że nie spotkała się z przypadkami agresji, choć przyznaje, że Anglicy mają tendencję do zachowywania się głośno.

Zobacz także:

Nie spotkałam się z większymi problemami, poza tym, że są głośni i lubią się drzeć i pokazywać na ulicy czy w klubach.

Być może więc przypadek zarejestrowany przez Annę Rutkowską był nieszczęśliwym wyjątkiem, który może zdarzyć się wszędzie i każdemu? Ze wszystkich osób, z którymi rozmawiałam na ten temat, tylko jedna potwierdziła, że zdarzyło jej się czuć, że jest zagrożona. Jednak powodem jej obaw nie byli Anglicy.

Byłam świadkiem paru takich sytuacji, w autobusie, czy w jakimś pubie, że to Polacy robili zamieszanie. Najczęściej były to jakieś większe grupy mężczyzn, którzy prowokowali zaczepki, głośno się zachowywali, taka postawa „wszystko mi wolno”. Oczywiście nie po angielsku, tylko po polsku, więc byłam jedyną osobą, która potrafiła zrozumieć te zaczepki i tylko błagałam w głowie, żeby Ci ludzie nie zorientowali się, że jestem z Polski, bo by mnie wciągnęli do tej dennej konwersacji (zdarzyło mi się) - wspomina Klaudia

Dalej Klaudia wyjaśnia, że w żadnym z wypadków, których była świadkiem, Polacy nie zaczepiali Anglików. Być może atmosfera panująca na Wyspach jest tak przyjazna, że nasi rodacy zupełnie zapomnieli, że sami są imigrantami.

Szczerze mówiąc, takie zachowania też nie były kierowane do Brytyjczyków, a do ludzi o ciemniejszej skórze, czyli bardziej na tle rasistowskim. Wiadomo, że nie można wszystkich wrzucać do jednego worka, ale Polacy uchodzą tam za rasistów (są Brytyjczycy, którym podoba się taka postawa) - stwierdza.

Jak widzimy, pojawia się kolejny problem. Jednak ta wypowiedź świadczy przede wszystkim o tym, że niesłuszne byłoby dzielenie ludzi na prześladujących i prześladowanych. Przemoc może pojawić się po każdej ze stron i nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Co w takim razie powinniśmy sądzić o pojawiających się w media doniesieniach o kolejnych pobiciach czy napadach? Zdaniem pana Ireneusza wiele z tych relacji jest przesadą.

Z mojego doświadczenia nie wynika, aby było aż tak źle, jak to przedstawiają w polskiej telewizji.

Polacy w Angli: Multikulturowy Londyn

W tym miejscu warto pamiętać, że Anglia, a zwłaszcza duże ośrodki miejskie, stały się domem dla wielu emigrantów, nie tylko dla Polaków. Londyn zaś jest istnym tyglem kulturowym, w którym mieszają się ze sobą przyjezdni z całego świata.

Tak naprawdę mało się spotyka tam rodzimych Brytyjczyków, bo są tam ludzie z całego świata (mówię o Londynie), wśród młodszych osób większość jest zza granicy- mówi Asia.

Również Klaudia zaznacza, że multikulturowy Londyn, nie jest wcale dla Polaków tak strasznym miejscem, jak mogłoby się wydawać, wnioskując ze statystyk.

Mieszkam w Londynie, co ma też duże znaczenie, bo jednak różnorodność kulturowa jest tu na pewno większa niż na jakichś prowincjach UK i Polacy to jedna z wielu nacji, więc bym powiedziała, że jeśli już ktoś z UK zachowuje się nie w porządku, to wobec wszystkich obcokrajowców, a nie konkretnie tylko wobec Polaków.

Londyn jest różnorodnym miejscem. Nie warto popadać jednak w narrację sugerującą, że stanowi on wspaniałą, bezpieczną enklawę dla przybyszów z całego świata. Agresja wobec obcych zdarza się, ale prawda jest taka, że Polacy nie padają jej ofiarą częściej niż wszyscy inni imigranci. Są jedną z wielu narodowości, które szukają na Wyspach lepszego życia.

Polacy w Angli: słupek hate crimes, a rzeczywistość

Wciąż pozostaje jednak nierozwikłana kwestia statystyk. Jak pogodzić pokojowe relacje moich informatorów z rosnącym słupkiem zarejestrowanych hate crimes (tłum. zbrodni spowodowanych nienawiścią). Zdaje się, że słowo klucz to w tym wypadku „zarejestrowanych”. Paul Gianassi, przewodniczący Hate Crime Programme, w swojej wypowiedzi dla Rzeczpospolitej wyjaśnia ten nagły wzrost.

Nasze społeczeństwo nie jest mniej tolerancyjne niż inne. W zasadzie uważam, że jesteśmy jednym z najbardziej tolerancyjnych. W pierwszym tygodniu po referendum w sprawie Brexitu liczba zarejestrowanych incydentów wzrosła, bo ludzie bardziej skłonni do rasizmu i agresji poczuli, że są w większości, a ich działania są uzasadnione. Wzrost zarejestrowanych wypadków to jednak przede wszystkim skutek wzrastającej świadomości społecznej, na temat tego, jak poważnym problemem jest rasizm i czemu tak ważne jest, by z nim walczyć, przykładowo, zgłaszając przypadki przemocy. To odbija się w statystykach.

Podobne zdanie na ten temat ma dr Agnieszka Kwiatkowska, socjolog uniwersytetu SWPS, która specjalnie dla Kobieta.pl udzieliła komentarza w tej sprawie. Podkreśla, że negatywne nastroje nasilają się w pewnych szczególnych okresach. Ogólnie jednak większość Anglików jest zdania, że imigranci wzbogacają ich kraj.

Anglicy mają wbrew pozorom pozytywne nastawienie do migracji w porównaniu do innych krajów europejskich. Według Europejskiego Sondażu Społecznego większość z nich uważa, że imigranci czynią ich kraj lepszym. To się oczywiście zmieniało. Były dwa negatywne momenty dla nas. Jeden zaraz po akcesji dużej grupy krajów Europy Środkowej i Wschodniej do Unii Europejskiej w 2004 roku. Drugi to były okolice referendum dotyczącego Brexitu w 2016 roku i toczącą się wtedy bardzo negatywna kampania. Mocno akcentowano niekorzystny wpływ imigracji i to się przełożyło na postawy społeczne. […] Po referendum te postawy się znowu zmieniają na bardziej pozytywne. Większość społeczeństwa jest za imigrantami, uważa, że wzbogacają kraj zwłaszcza na płaszczyźnie ekonomicznej - wyjaśnia ekspertka.

ZOBACZ TEŻ: „Czas mroku”: film o życiu Winstona Churchilla. Czekamy na premierę!

Polacy w Anglii: tania siła robocza czy wykwalifikowana kadra?

Kolejnym z często podnoszonych problemów jest zatrudnienie Polaków w Wielkiej Brytanii. Panuje przekonanie, że podejmują się oni często prac niewymagających specjalnego wykształcenia, przez co traktowani są przez Anglików jak tania siła robocza. Dr Agnieszka Kwiatkowska wyjaśnia również powstawanie podobnych stereotypów.

Fala migracji polskiej po wejściu do Unii Europejskiej miała w przeważającej mierze charakter zarobkowy. Emigrowały przede wszystkim osoby, które podejmowały się prac niewymagających większych kwalifikacji, więc do polskiej migracji przylgnął stereotyp niewykształconych robotników. Ciężko jest go obalić, chociaż działa on oczywiście w coraz mniejszym stopniu. Anglicy zobaczyli, że Polacy przyjeżdżają nie tylko do takich prac, ale też do takich, które wymagają ogromnych kwalifikacji. Fakt, że istnieją takie stereotypy, z pewnością utrudnia Polakom działalność zawodową.

Co w tej kwestii miały do powiedzenia moje informatorki? Zdaje się, że Anglicy faktycznie odchodzą już od myślenia o Polakach jako o niewykwalifikowanych robotnikach. Szczególnie ciekawa wydaje się relacja Klaudii, która opowiada o swoich doświadczeniach z pracy u londyńskiego projektanta, Richarda Quinna.

Uważam, że Polacy są tutaj bardzo szanowani ze względu na pracowitość i wykonywanie zawodów, których Brytyjczyk by się zwyczajnie nie podjął, co z kolei może powodować jakieś spięcia, bo na ogół panuje takie przeświadczenie, że Polacy kradną im miejsca pracy (ale to taka opinia, którą usłyszałam od Polaków właśnie, a nie od Brytyjczyków). Myślę, że ten aspekt pracy ma duże znaczenie i to, że wyjechało tam wielu polskich fachowców. Pracowałam dla brytyjskiego projektanta Richarda Quinna, który od paru już lat robi kolekcje na London Fashion Week i po prostu aż byłam w szoku, bo wszystkie krawcowe, które dla niego pracowały były Polkami. Poznałam tam jedną już taką starszą panią Gosię, która potrafiła uszyć dosłownie wszystko. Mega skomplikowane i złożone projekty albo jak ktoś coś pokręcił i pozornie nadawało się do kosza, ona umiała to naprawić. Ten projektant podobno ją błagał, żeby dla niego pracowała, codziennie odwoził ją do domu i kupował kawki, nikogo tak dobrze nie traktował, jak właśnie te panie z Polski.

Po raz kolejny okazuje się, że nie powinniśmy generalizować. Traktowanie Polaków z góry nie jest regułą, a wielu z nich cieszy się ogromnym szacunkiem. Zwłaszcza że zgodnie z tym, o czym mówią moje informatorki, Polacy często podejmują się trudnych prac, których Anglicy nie chcą lub nie potrafią wykonać. Mimo wszystko czasem jednak słychać uwagi, które zdradzają obawy o to, jak zmieni się rynek pracy na skutek napływu imigrantów.

Do myślenia daje fragment z wypowiedzi Klaudii o tym, że Polacy kradną miejsca pracy. Zwrócił on moją uwagę, ponieważ od innej z moich informatorek usłyszałam podobną opinię. Pani Maria, która mieszka w Anglii od 5 lat, ma bardzo dobre zdanie na temat swoich relacji z Brytyjczykami. Choć ogólnie rzecz biorąc, ocenia ich jako przyjaznych i tolerancyjnych, zdradza, że zdarzało jej się słyszeć komentarze, o których wspomina Klaudia.

Mam znajomych wśród Anglików. Są tą ludzie bardzo inteligentni, otwarci i tolerancyjni. Ciekawi ich nasza kultura, kuchnia, są nawet chętni do nauki naszego języka. Miałam kilka przypadków chamskich odzywek w fabryce, kiedy jeszcze pracowałam, gdyż obecnie jestem mamą. Słyszałam, że jako Polka chcę im ukraść pracę czy też partnerów. Z drugiej strony, że przyleciałam tu nie do pracy, a dla benefitów. Są to bardzo krzywdzące opinie, gdyż często jest tak, że Polak weźmie pracę, którą wzgarda Anglii - opowiada pani Maria.

Podobną uwagę usłyszałam od innej z moich rozmówczyń, również Marii.

Spotkałam się ze strony Anglików ze stereotypowymi pytaniami à propos Polaków w takiej niby żartobliwej formie. Na przykład czy przyjechałam tu sprzątać albo czy planowałam zgarnąć wszystkie benefity? […] Niektórzy dziwią się, kiedy słyszą, że mam wyższe wykształcenie lub jak widzą, że żyję normalnie i nie odkładam każdego gorsza, żeby wysłać rodzinie.

W tej sprawie dr Agnieszka Kwiatkowska wyjaśnia, że chodzić może o negatywne nastroje w związku z referendum dotyczącym Brexitu.

Jeśli ludzie słyszą, że z jednej strony imigranci nam kradną pracę, ale z drugiej strony są nierobami, którzy rzucają się na zasiłki, to zostaje im w głowach, że takie rzeczy można mówić publicznie.

Polacy w Anglii: Czy koronawirus i kryzys gospodarczy wzmaga skrajny nacjonalizm?

Jednak nie jest to jedyna możliwość. Nie możemy zapomnieć również o kryzysie gospodarczym, spowodowanym epidemią Covid-19. Socjolożka zaznacza, że tego typu komentarze mogą wzmagać się, gdy ludzie masowo zaczynają tracić miejsca pracy.

Trzeba zauważyć, że po kryzysie gospodarczym spowodowanym koronawirusem dużo osób straciło pracę, również Brytyjczyków, co może te postawy antyimigranckie napędzać. W zasadzie cały czas nie wiemy jak, głęboki będzie ten kryzys gospodarczy, wiemy tylko, że bardzo głęboki. W takich czasach, strachy związane z imigrantami mogą się nasilać.

Jednocześnie dr Kwiatkowska zaznacza, że takie obawy nie dotyczą całości społeczeństwa, a jedynie pewnej grupy. Są to zazwyczaj osoby o niskich kwalifikacjach.

Mniej będą obawiały się konkurencji osoby, które mają wysokie kwalifikacje. Słabiej wykształconych może to faktycznie dotknąć.

Tezę potwierdza pani Maria, która doświadczyła krzywdzących komentarzy odnośnie swojego pobytu na terenie Anglii. Zaznacza ona, że takie traktowanie spotkało ją tylko ze strony jednego małżeństwa. Zdradza również, że oboje mieli bardzo niskie wykształcenie.

ZOBACZ TEŻ: W tych krajach podpaski i tampony są za darmo! Ubóstwo menstruacyjne wciąż jest problemem w XXI wieku

Polacy w Anglii: codzienne życie a statystyki

Wysłuchałam wielu relacji osób, które na stałe mieszkały w Anglii. Ich doniesienia są sprzeczne z tym, co najczęściej słyszy się w mediach na ten temat. Rzecz jasna, żaden przypadek nie może świadczyć o całościowym wyglądzie społeczeństwa. Warto jednak pamiętać o tym, gdy media nagłaśniają przypadki kolejnych pobić czy napadów. Takie rzeczy zdarzają się, ale nie dotyczą tylko nas. Dotyczą całości społeczeństwa zarówno w Anglii, jak i na całym świecie. Jednak warto pamiętać, że czyjeś osobiste pozytywne wrażenia nie oznaczają również, że problem narastającego nacjonalizmu w ogóle nie istnieje. Maria opowiedziała mi, jak wygląda życie w dzielnicy zamieszkałej w większości przez muzułmanów.

Wydaje mi się, że to jest realny problem, mnie osobiście może aż tak bardzo nie dotyka, bo jestem dość dobrze zasymilowana, mam cały czas kontakt z Anglikami i rozumiem angielską kulturę. Jednak problem istnieje. Nastroje nacjonalistyczne nasiliły się przed Brexitem. Coraz częściej organizuje się różne marsze. Jednak negatywne nastroje odbijają się na różnych  grupach społecznych. Jest bardzo duży hejt na Pakistańczyków czy muzułmanów, na mniejszości z Afryki. Często słyszę jakieś komentarze czy zaczepki Anglików w stosunku do nich.  

Dalej opowiada mi, to co słyszałam już wcześniej. Polacy są tam jedną z wielu mniejszości, nie padają w szczególności ofiarami nacjonalistycznych zachowań. Ponadto, sami uchodzą tam za rasistów. Jednak na koniec naszej rozmowy dodała, że mimo wszystko życie w Anglii jest raczej spokojne, a Anglicy w większości są bardzo tolerancyjni.

Chciałabym zaznaczyć, że ja prywatnie częściej się spotykam z pozytywnymi reakcjami ze strony Brytyjczyków, z ciekawością, z otwartością. Jestem tutaj już prawie dwa lata i na palcach jednej… no może dwóch rąk, byłabym w stanie policzyć niemile sytuacje. Zazwyczaj spotykały mnie one ze strony nieznajomych. Ogólnie mam bardzo pozytywne doświadczenia i uważam, że Anglicy są bardzo otwarci.

Relacja Marii pokazuje pewna ważną kwestię. Wzrastanie nastrojów nacjonalistycznych nie musi iść w parze ze zmianą generalnej atmosfery otwartości. Pamiętać musimy, że podobne przemiany nie dotyczą całości społeczeństwa. Choć okresy ich nasilenia są wyczuwalne, to nie sprawiają, że wszyscy Anglicy jak jeden mąż, wychodzą na ulice z pochodniami i widłami.

Codzienne życie emigrantów nie polega na ukrywaniu swojego pochodzenia w obawie przed atakiem. Nie oznacza to też, że problemu nie ma. Jest i należy mówić o nim głośno. Tym właśnie zajmuje się Hate Crimes Programme. Całej sprawie nie służy jednak zakrzywianie rzeczywistości w celu udowodnienia, że w Londynie fruwają koktajle Mołotowa, a ludzie budują barykady z pomocą drzwi wyrwanych z framugi.

Na początku zadałam pytanie, co mają wspólnego Brexit, koronawirus i bawiące się dzieci? Odpowiedź brzmi: wszystko i nic. Wielkie przełomy w społeczeństwie wpływają na jego nastroje, odbijają się w statystykach, ale nie spowodują w ciągu kilku miesięcy trwałej zmiany w mentalności ludzi, którzy zgodnie z badaniami przytoczonymi przez dr Kwiatkowską, w większości cieszą się z napływu imigrantów. Choć okresowo tego typu nastroje, mogą dawać się we znaki, wszyscy moi respondenci stwierdzili, że nie odczuwają w swoim codziennym życiu, że są na Wyspach niechciani. Pani Maria, zapytana, czy czuje zagrożenie, w odpowiedzi wysłała mi ten film, który pokazuje, jak na brytyjskim przedmieściu wygląda Dzień Zwycięstwa.

 

Dr Agnieszka Kwiatkowska - socjolog, politolog, adiunkt na Uniwersytecie Humanistycznospołecznym SWPS. W pracy naukowej bada zachowania polityczne oraz przemiany wartości społecznych. Zajmuje się projektowaniem i analizą badań sondażowych.