Ja postanowiłam to sprawdzić.

Ponad 70 procent naszej komunikacji to... plotka! Poznajmy jej tajemnice.


DZIEŃ 1
Umówiłam się z dawno niewidzianym kolegą, stylistą, gejem, wyjątkowym plotkarzem. Od słowa do słowa powiedziałam mu, że ostatnio miewam poranne mdłości, mam ciężkie, nabrzmiałe piersi i spóźnia mi się od tygodnia okres. Byłam ciekawa, kiedy ta informacja do mnie wróci i jak będzie zmodyfi kowana.

DZIEŃ 2
Względny spokój. Kilka osób w redakcji badawczo spoglądało w okolice mojego brzucha, ale nikt nie odważył się o nic zapytać. Wieczorem zadzwoniła do mnie przyjaciółka. Na wstępie zaznaczyła, że mam się nie przejmować, bo w drugim trymestrze ciąży powinnam poczuć się lepiej. Żeby sprawdzić siłę, jaką miała moja „plotka”, postanowiłam nie wyprowadzać przyjaciółki z błędu.

DZIEŃ 3
Ilość przekręconych informacji (niektórych dość bolesnych), która dochodziła do mnie zaledwie 36 godzin po rozpoczęciu gry z plotką, przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Dowiedziałam się nie tylko, w którym miesiącu ciąży jestem, ale również poznałam imię, nazwisko i wymiary ojca dziecka. Usłyszałam, że ostatnio mi się przytyło, a teraz już wiadomo dlaczego. Kiedy odebrałam czwarty telefon w tej sprawie i odczytałam dziesiątego maila, postanowiłam zdementować plotkę.

DZIEŃ 4
Odkręcanie całego zamieszania zajęło mi dwa tygodnie i skończyło się opisem na Facebooku o treści: „Nie jestem w ciąży!”. Najzabawniejsze było przerażenie w głosie mojej szefowej, gdy pytała, na kiedy ma znaleźć zastępstwo i czy nie chcę na dobre zrezygnować. Wygląda na to, że jestem chyba bardzo ważną osobą...