Kim chciałaś być jako dziecko? Zawsze wiedziałaś, że chcesz projektować biżuterię czy długo szukałaś swojej drogi?

Marta Urbańska: Jako dziecko marzyłam o karierze prawniczej i w sumie dość długo trzymałam się tego planu. Mimo to zawsze bardzo ciągnęło mnie w artystyczną stronę. Gdzieś w gimnazjum na poważnie zafascynowałam się modą i zaczęłam tworzyć własnej roboty akcesoria. 

Dla kogo jest Twoja biżuteria? Jaka jest „Panama girl”?

Tworzę taką biżuterię, jaką sama chętnie noszę. Zanim założyłam swoją markę, najchętniej kupowałam unikatowe dodatki vintage lub delikatne ponadczasowe akcesoria, przywoziłam też sporo pamiątkowych błyskotek z podróży. Myślę, że Panama girl to osoba podobna do mnie, która ceni sobie unikatowość, lubi bawić się stylem, ale też nie lubi przesady.

Projektowanie biżuterii to mocno kreatywne zajęcie. Skąd czerpiesz inspiracje?

Bardzo lubię przeglądać stare albumy o modzie i sztuce. Szukam też inspiracji podczas podróży, lub po prostu zaczyna mi brakować czegoś w mojej własnej kolekcji biżuterii i projektuje swój wymarzony dodatek :) 

Po Twoim Instagramie widać, że lubisz modę. Czego nie może zabraknąć w Twojej garderobie?

Zobacz także:

Tak, to prawda! Kocham modę i kolekcjonuję ubrania. Na pewno stawiam na porządną bazę - mimo wszystko, na codzień cenię sobie wygodę i prostotę podrasowaną ciekawymi dodatkami. Kocham dobre jeansy (szczególnie Levisy), gładkie tshirty, swetry, buty od Isabel Marant, które noszę na przemian z Conversami. Jednak nie byłabym sobą, gdyby z mojej szafy nie wysypywały się cekiny, frędzle, wyszywane marynarki, czy jedwabne topy na ramiączkach (najbardziej polecam te od Zadig&Voltaire). Nie mam jednoznacznie określonego stylu - jest to połączenie wszystkiego po trochu: miłości do lat 70, stylu dawnych gwiazd rocka i odrobina paryskiej bohemy.

A co można u Ciebie znaleźć na półce z kulturą?

Nie umiem odpowiadać na takie pytania… to zawsze zależy od etapu w moim życiu, lub po prostu nastroju. Mam kilku ulubionych autorów, między innymi Alberto Moravię, F.S. Fitzgeralda, Hemingwaya. Był też okres kiedy uwielbiałam realizm magiczny Murakamiego czy Marqueza. Co do filmów to jest to temat rzeka. Jestem totalną kinomaniaczką! Uwielbiam filmy Jarmuscha, S. Coppoli… ale mogłabym tak wymieniać bez końca.

Jesteś mamą 2,5-letniego Tadzia. Co w macierzyństwie jest dla Ciebie największym wyzwaniem?

Macierzyństwo dało mi ogrom siły i pewności siebie, których wcześniej bardzo mi brakowało, ale jednocześnie otworzyło pokłady strachu, jakiego nie znałam do tej pory. Oczywiście nie chodzi o dygotanie non stop z byle powodu (śmiech). Po prostu nagle człowiek ma coś tak cennego, co tak bardzo kocha, że czasami to paraliżuje.  Dla mnie to jest największe wyzwanie - pogodzenie się z tym na co nie mam wpływu i radzenie sobie z wykraczaniem poza matczyną strefę komfortu. Dawanie swobodnej przestrzeni rozwojowej dziecku jest dla mnie niezwykle ważne, ale wewnętrznie - z perspektywy mamy, która chciałaby uchronić swoje dziecko przed każdą możliwą krzywdą - bardzo trudne. 

Spodziewasz się drugiego dziecka, tym razem dziewczynki. Na jaką kobietę chciałabyś ją wychować?

Generalnie nie rozgraniczam tego co chciałabym przekazać moim dzieciom na płeć. Zarówno Tadziowi, jak i Wandzie chciałabym przekazać te same wartości. Chciałabym, żeby cieszyli się życiem, byli silni, ale też nie bali się okazywania emocji i wrażliwości. Marzy mi się, żeby byli empatycznymi, tolerancyjnymi ludźmi, którzy są pewni siebie, ale nie aroganccy. Chciałabym też, żeby umieli wsłuchiwać się w swoją intuicję i podążali swoją drogą bez względu na wszystko. No i oczywiście żeby kochali naturę i umieli cieszyć się małymi rzeczami - to jest w życiu najważniejsze! :)