Jak rozprawić się z rzeczami, które nas unieszczęśliwiają?

Sarah Knight miała życie, jak większość z nas. Chodziła do pracy, która nie dawała jej satysfakcji, a nawet nabawiła się depresji, że ciężko było jej wstać z łóżka. Swoje doświadczenia postanowiła  przekuć w unikatową strategię pomocy. I tak powstała książka "Ogarnij się!", czyli przewrotny i przezabawny anty-poradnik, z którego każdy z nas zaczerpnie coś do swojego życia.

Jeśli i ty chcesz uzyskać kontrolę nad swoim ciałem, to ta książka jest dla ciebie!

Co uniemożliwia większości z nas zebranie się do kupy?

Jeśli jesteś typowym Teodorem (albo, powiedzmy, Alvinem z ascendentem w Teodorze), odpowiedź brzmi zapewne: „Nawet nie wiem, od czego zacząć!”. Wydaje się zatem sensowne, aby rozpocząć proces ogarniania się od… obalenia tej kiepskiej wymówki. No cóż, przykro mi, ale ona jest kiepska. Na tym etapie naszej podróży przyszedł czas na „surową miłość” (później mi za to podziękujecie). Prawda jest taka – każdy Alvin, Simon czy Teodor czytający tę książkę zna już odpowiedź na pytanie: „Od czego zacząć?”. A ja wiem, że wy ją znacie, bo już wam ją podałam. Zaczynamy od wyznaczenia sobie celu.

Krok 1: Co jest nie tak z moim życiem?

Krok 2: Dlaczego?

Skoro już zadasz sobie te dwa pytania, błyskawicznie znajdziesz ścieżkę prowadzącą do celu.

Odpowiedź na pytanie w kroku 1 może być ogólna: "Jestem spłukany", to coś nad czym można popracować. Nie możesz dać odpowiedzi na pytanie, co jest nie tak z twoim życiem: "Wszystko"

Zobacz także:

Powiedzmy zatem, że rzeczywiście jesteś spłukany. Odpowiedź na pytanie w Kroku 2 (Dlaczego?) może być różna; na przykład: Straciłem pracę. Przegrałem zakład.

Wydałem ostatnie dwie wypłaty na wypasioną deskę surfingową MONSTA 3 firmy JS Industries, ale okazało się, że nie mam jej gdzie trzymać, więc teraz wynajmuję przestrzeń magazynową za 69 dolarów miesięcznie, żeby tam przechowywać ten symbol kryzysu wieku średniego. Twoim celem jest rozwiązanie problemów wskazanych w Krokach 1 i 2. Na przykład tak: Znajdź nową pracę. Zapanuj nad swoją skłonnością do hazardu. Sprzedaj deskę, przestań płacić za przestrzeń magazynową i znajdź jakiś tańszy sposób na walkę z kryzysem wieku średniego. Prawda, że to ma sens?

Unikanie nieprzyjemnych rozmów odsuwa w czasie rozwiązanie problemu

Tą ostatnią kwestią zajmę się nieco dogłębniej, bo to wstęp do najróżniejszych problemów – takich jak nerwice, bóle brzucha i nieprzespane noce – podczas gdy pękające w szwach kosze na pranie czy śmieci to tylko zachęta do chodzenia bez majtek lub zaproszenie dla robactwa. Podobnie jak w przypadku konfrontacji z Czarodziejem nieopanowanych impulsów, czasami – a może nawet często – w pewnych irytujących sprawach trzeba też stawić czoło prawdziwym, żywym ludziom, aby wszystko zostało zrobione jak należy. Może jesteś szefem, który musi dać reprymendę pracownikowi lub pracownikiem, który chce przeciwstawić się szefowi. Może jesteś małżonkiem lub partnerem, który ma na pieńku ze swoją drugą połówką.

Niezależnie od sytuacji zawsze warto ogarnąć się i po prostu to załatwić, zanim Czarna Chmura Konfrontacji na dobre zadomowi się w twojej głowie, przesłaniając wszystkie inne potrzeby, pragnienia i obowiązki swym groźnym cieniem.

Na szczęście przy trudnych rozmowach ujawnia się ta sama różnica między naszymi oczekiwaniami a rzeczywistością, którą omawialiśmy przy okazji przygotowań do urlopu. Odpowiednie nastawienie to połowa sukcesu, zatem im szybciej przygotujesz strategię, a potem skoncentrujesz się i zaangażujesz w przeprowadzenie "tej rozmowy", tym szybciej wrócisz do rzeczywistości.

Gdzie ten czas znika?

Wcześniej obiecałam, że udzielę odpowiedzi osobom, które nie wierzą, że mają do dyspozycji jakiś wolny czas, ponieważ ich harmonogram dnia już i tak pęka w szwach. Mam dużo zrozumienia dla tego przekonania, ponieważ tak właśnie wyglądało moje życie przez ponad trzydzieści lat. Moja mantra brzmiała: „Dzień (lub tydzień, lub miesiąc) ma za mało godzin” – i te słowa wydawały mi się prawdziwe, kiedy je wygłaszałam, aby wyjaśnić, dlaczego śpię, zamiast ćwiczyć, albo zamawiam pizzę zamiast ugotować obiad. Ale to nie była prawda. Prawda jest taka, że przy ustalaniu priorytetów wybierałam sen, zamiast ćwiczeń i wygodę, zamiast zgrywania perfekcyjnej pani domu, której tak naprawdę nie chciałam dorównać. Nie w tym rzecz, że brakowało mi godzin; po prostu nie chciałam ich wykorzystać na gimnastykę czy kucharzenie, w końcu nauczyłam się zatem uświadamiać to sobie i przyznawać się do tego. #ZeroŻalu.

Jednak w przeciwieństwie do mnie wy możecie mieć dzieci, które potrzebują obiadu pełnego witamin. Albo na przykład wracacie do domu zbyt późno, aby przygotować posiłek (perfekcyjny czy nie) i postawić go na stole, zanim dzieciaki pójdą spać. Nie neguję, że jesteś zapracowany i nie twierdzę, że podobnie jak ja możesz zadzwonić po pepperoni za każdym razem, kiedy nie masz ochoty gotować. Chcę tylko powiedzieć, że do każdej rzeczy, którą trzeba zrobić każdego dnia, można przypisać stopień ważności, co pozwoli ci poradzić sobie z nimi wszystkimi. Jeśli w końcu przyznasz przed sobą, że niektóre z nich możesz po prostu olać, tym lepiej. Ale cała reszta dzieli się na to, co musisz zrobić i to, co zrobić chcesz – i to jest cały sekret ogarniania się. Ustalanie priorytetów pozwala ci wyjść POZA magię olewania, w krainę miażdżenia rywali i rozdawania wizytówek. Teodorowie będą zdumieni osiąganym przez siebie poziomem wydajności; Alvinowie zrozumieją, że życie nie musi być tak uciążliwe; Simonowie zaś spotęgują swoją wrodzoną skuteczność i będą się czuli jeszcze lepsi od swoich braci niż dotąd. Powiedzmy zatem – hipotetycznie – że pracujesz na etacie, masz dwójkę dzieci i zmagasz się z problemem „zbyt małej liczby godzin każdego dnia”. Obiad odgrywa w tym ważną rolę, być może zatem dobrym rozwiązaniem będą takie posiłki, których przygotowanie nie zajmuje dużo czasu albo zostały już przygotowane wcześniej (przez ciebie, nie przez krasnoludki). Kilka zestawów, które nadają się do zamrożenia, można upichcić w weekend, a potem codziennie wydawać. Chili con carne. Kotlety mielone. Lazania. Coś w tym stylu. Kto odmówi zjedzenia smacznej zapiekanki? Powiedzmy jednak, że twoje weekendy też pękają w szwach. Milusińscy nie idą do szkoły, więc trzeba się nimi zająć, albo wozić tam i z powrotem na te zajęcia, na które dzieci obecnie jeżdżą. Baseball dla maluchów…? Nie mam pojęcia; ja spędziłam dzieciństwo, czytając książki w swoim pokoju – ale to inna sprawa. Może trzeba skopać ogródek. Zrobić pranie. Potem sprawunki.

Zaczynasz odnosić wrażenie, że sześć godzin spędzonych w kuchni bynajmniej nie ułatwia ci załatwienia tych wszystkich spraw, którymi musisz się zająć w ciągu czterdziestu ośmiu godzin wolności od biura. Wiesz, co to za uczucie? Przytłoczenie przez sprawy nieolane. Musisz. Ustalić. Priorytety.

Wybierz konkretny okres – dzień dzisiejszy, ten tydzień, ten weekend. Co masz na liście rzeczy do zrobienia w tym czasie? Które sprawy są najpilniejsze? I co absolutnie musi zostać załatwione dzisiaj (w tym tygodniu, w ten weekend)? Następnie przygotuj własne wersje obu list priorytetów, odnoszące się wyłącznie do spraw domowych (nie zawodowych; to inna część książki i inne listy). Jeśli nie możesz tego zrobić w tej chwili, chwyć za telefon – naprawdę lub w przenośni – znajdź godzinę, kiedy będziesz się mógł na tym skoncentrować i zapisz tę pozycję. W innym wypadku możesz nigdy się za to nie wziąć, i cała moja pisanina pójdzie na marne – a to jest bardzo przygnębiająca myśl*. I nie próbuj kombinować, Alvinie. Nie, nie wolno ci łączyć dwóch zajęć w jedno („Zrobić zakupy i ugotować obiad”); naprawdę musisz potraktować każde jako oddzielną pozycję w hierarchii zadań („Zakupy spożywcze” trzeba załatwić przed „upieczenie lasagne”, a to z kolei przed „umycie naczyń”). Przygotowywanie takich list to ustalanie priorytetów w działaniu.