Billy Joel śpiewał kiedyś, że "Nowy Jork to stan umysłu". Miał rację.

Z miastem witam się w Central Parku. Siedząc na trawie, oswajam się z wilgotnym klimatem i podglądam nowojorczyków. Ostatnio zauważyłam, że właściciele psów zaczęli przyprawadzać swych pupili na kursy jogi.

Ulice na Manhattanie tworzą kratę - z północy na południe ciągną się aleje, ze wschodu na zachód przecinają je ulice. Nie sposób zabłądzić.

I dobrze, bo aby zrozumieć to wielobarwne miasto, trzeba przemierzyć je na własnych nogach. Sama chętniej spaceruję historyczną indiańską ścieżką, czyli Broadwayem, który przecina cały Manhattan. Zaczyna się u zbiegu z Wall Street, gdzie stoi olbrzymia rzeźba byka - symbol amerykańskiej przebojowości, z neoklasycystycznymi gmachy banków w tle.