Członkowie pierwszych zakonów derwiszy pochodzili zazwyczaj z niższych klas społecznych. W poszukiwaniu jedności z Bogiem przemierzali kraje wyznawców Islamu i odprawiali tajemnicze rytuały. Utrzymywali się z datków pobożnych ludzi oraz pokazów swych niezwykłych możliwości, niektórzy występowali nawet w cyrku. Zwłaszcza członkowie marokańskiego zakonu "szalonych" derwiszy, którzy wedle relacji europejskich podróżników z XVIII i XIX w. demonstrowali niezwykłą odporność na ból.


W połowie XIX w. szejk Abdul Karim, za namową swego mistrza, wyruszył do pustelni w górach. Działo się to na terenie północnego Kurdystanu, obecnie należącego do Turcji. Abdul ani razu nie skontaktował się z rodziną, więc po 2 latach uznano, że umarł. Wtedy ukazał się on we śnie swemu bratu i wytłumaczył, jak ten ma go odnaleźć. Kierując się tymi wskazówkami, rodzina trafiła do Abdula i sprowadziła do domu. Wówczas on oznajmił, że gdy był w stanie głębokiej medytacji, Bóg powierzył mu "kasnazan", czyli "sekret, którego nie zna nikt". Był to początek powstania nowego zakonu derwiszy noszącego nazwę Tariqa Kasna- zaniyyah, co oznacza "droga nieznana nikomu".
Zakon zasłynął specjalną inicjacją dającą adeptom umiejętność bezbolesnego zadawania sobie ran, które natychmiast się goją. Nawet te głębokie, po ostrym nożu czy szpikulcu, nie krwawią, a ślady znikają po kilku minutach, najdalej po paru godzinach.

NAUKA NA TROPIE MOCY


Od połowy lat 80. ub. stulecia fenomen ten stara się wyjaśnić fizyk dr Jamal Hussein z Jordanii. Udało mu się dotrzeć do mistrza zakonu, szejka Muhammada al Kasnazani, który zgodził się na badania laboratoryjne. W Ammanie, stolicy Jordanii, powstała w tym celu placówka naukowa - Paramann Programme Laboratories. W 1988 r. przeprowadzono 50 eksperymentów z udziałem 28 derwiszy z zakonu Tariqa Kasnazaniyyah. Badani nieodkażonymi szpikulcami przebijali sobie policzki, języki, podbródki, szyje, ramiona, brzuchy i klatki piersiowe. Jakby tego było mało, wbijali sobie pod oczy i w czaszkę sztylety oraz jedli szkło. Dodatkowo trzymali w rękach rozgrzane do czerwoności metalowe płyty, a do twarzy przykładali płonące pochodnie. W żadnym przypadku nie okazywali najmniejszych oznak bólu. Co więcej, na ich ciele nie pojawiały się rany, a jeśli już, to znikały po kilku minutach, zaś krwawienie ograniczało się do kilku kropel.
"Przed, w trakcie i po doświadczeniu derwisze zachowywali pełną świadomość i zdolność reakcji na bodźce zewnętrzne. Ich ciała, zmysły i umysły były im całkowicie posłuszne, bez oznak utraty kontroli, zaburzeń postrzegania czy odmiennego stanu świadomości" - stwierdził w raporcie dr Jamal Hussein. Nie zanotowano też zmian w wykresie fal mózgowych.
Naukowcy musieli więc zaakceptować to, co usłyszeli od derwiszy, zanim przystąpili do eksperymentów: zdolność nieodczuwania bólu oraz szybkość gojenia się ran to fenomen, którego pochodzenia oni sami nie potrafią wyjaśnić; zyskują te cechy w chwili wstąpienia do klasztoru!

NIEZWYKŁY DAR


Kandydat na derwisza klasztoru Tariqa Kasnazaniyyah musi przejść inicjację, która składa się z recytowania religijnych przyrzeczeń oraz otrzymania pouczeń dotyczących przyszłego życia. Nie ma to jednak nic wspólnego z niezwykłymi mocami członków tego klasztoru. Nowicjusze nabywają je od jednego z nielicznych wtajemniczonych mistrzów. Mistrz kładzie rękę na głowie kandydata i trzyma ją przez minimum 3 minuty.

KAŻDY MOŻE JĄ MIEĆ

Odkryto, że owa moc pomaga goić tylko te rany, które powstały w wyniku samookaleczenia, lecz jest bezużyteczna wobec ran zadanych przez inne osoby. Naukowcy początkowo przypuszczali, że - jak w przypadku indyjskich joginów - niezwykła moc jest rezultatem ciężkich i długich ćwiczeń pozwalających wyzwolić nieznane nauce energie drzemiące w organizmie. Tymczasem okazało się, że wielu derwiszy, nie będąc mistrzami, może przekazywać moc innym ludziom, wcale nie należącym do klasztoru. Najczęściej osoba postronna otrzymywała ją na pewien czas, choć zdarzało się, że na stałe.Ustalono również, że mistrzowie mogą tę moc także odbierać, zwłaszcza tym, którzy otrzymali ją niejako przypadkowo. Potwierdził to sam mistrz zakonu, który, trzymając przez 2 minuty w swych dłoniach rękę dr. Jamala Husseina, dał mu moc i pozwolenie na jeden pokaz okaleczenia.Odważny naukowiec przystąpił do eksperymentu i okazało się, że posiadł identyczne umiejętności jak derwisze! Dokonał tego w 1999 r. w USA, gdzie przebywał na zaproszenie Instytutu Badań nad Sztuką Alternatywnego Uzdrawiania w Monterey.To wszystko wprawiło badaczy w spore zakłopotanie, bo niezbicie pokazywało, że moc derwiszy nie jest wytworem nieznanych nauce zdolności ich ciał, tylko jakąś niezwykłą, zewnętrzną energią przekazywaną im za pośrednictwem mistrza! Co więcej, jest ona jednakowo skuteczna niezależnie od tego, czy stali się oni członkami zakonu dzień wcześniej, czy 20 lat temu. Na ich potencjał nie miał też wpływu stan ducha i zdrowia."Szczególnie ekscytujące jest to, że możemy mieć tu do czynienia z jakąś formą inteligentnej energii uzdrawiającej, jakościowo całkowicie różnej od wszelkich form energii dotychczas znanych nauce" - pisała uczestniczka tych eksperymentów, dr Shetha Al-Dargazelli.Czy ta dziwna energia derwiszy, znana również w chrześcijaństwie i buddyzmie, jest przejawem mocy samego Boga? Może to właśnie jest odpowiedź, dlaczego rezultaty badań naukowców z Ammanu są tak mało znane, zaś świat zachodniej nauki unika zabierania głosu w tej sprawie.