Polsko-cypryjskie wesele

Prawie każdego dnia Maria Zofia Christou słonecznym zdjęciem wita swoich czytelników na profilu „Polka na Cyprze” na Facebooku. Bo tutaj słońce świeci prawie trzysta dni w roku. "Pamiętam, kiedy przyjechałam pierwszy raz. To było na przełomie grudnia i stycznia. W Polsce szaro i ponuro. Tutaj słońce, ponad dwadzieścia stopni i cytrusy na drzewach".

To właśnie na Cypr trafiła dzięki mężowi, lekarzowi i rdzennemu Cypryjczykowi, którego poznała w Łodzi, swoim rodzinnym mieście. Od lat uczyła tutaj języka polskiego. Poznali się na pokazie filmów o wyspach greckich. "Po dwóch miesiącach odbyły się uroczyste zaręczyny, uznaliśmy, że skoro to przeznaczenie, nie ma na co czekać" - opowiada Maria Zofia Christou.

Wesela były już dwa w Polsce i na Cyprze. I tu widać pierwsze różnice. U nas wesela trwają czasami nawet dwa dni. Na Cyprze najdłużej chyba trwa składanie życzeń, nawet kilka godzin. A zabawa trwa do wieczora, bo wesela organizowane są zazwyczaj w niedziele i goście idą do domu dosyć wcześniej, bo następnego zaczynają pracę.

Po ponad trzech latach w Polsce postanowili wspólnie z mężem, że przenoszą się na Cypr. - Zdecydowałam się z kilku powodów. Po pierwsze wiedziałam, że to będzie duża zmiana, ale będę miała wsparcie ze strony męża i mojej teściowej. Po drugie Cypr jest blisko, to tylko trochę ponad trzy godziny samolotem. Nie żyję jednak tęsknotą za Polską. Teraz tutaj jest moje życie.

"Polka na Cyprze" pokazuje Cypr, jakiego jeszcze nie znacie

To, dlatego Maria nauczyła się greckiego. Przyznaje, że jest łatwy, zdobyła certyfikat potwierdzający najwyższy poziom znajomości tego języka. To ułatwia jej przede wszystkim porozumiewanie się w życiu codziennym, ale także pozwala rozwijać się zawodowo i współpracować z różnymi instytucjami jako tłumacz. - W domu, nawet już z przyzwyczajenia, mówimy po polsku. Także z naszym synem Christosem.

Pomysł na rozpoczęcie pisania bloga „Polka na Cyprze” pojawił się w 2012 roku. Na pierwszą wycieczkę po wyspie Afrodyty Maria Zofia Christou zabrała czytelników na Starym Miasto w Limassol, mieście, które zastąpiło jej Łódź. I pod nazwiskiem Maria Christou. "Imię Zofia dodała dopiero po jakimś czasie, kiedy zorientowałam się, że sama Maria Christou to jak Anna Kowalska po polsku".

Na blogu stara się pokazać Cypr z różnych stron, nie tylko co warto zobaczyć, dokąd pojechać, ale też co zjeść, czego spróbować. "Lubię halloumi pod różnymi postaciami i suzokos - przysmak z winogron".

Zobacz także:

Pisze także o obyczajach, podobieństwa i różnicach między Cyprem i Polską. "O Cypryjczykach mogłabym mówić dużo. Są bardzo podobni do Polaków pod tym względem, że są bardzo rodzinni i przywiązani do tradycji. Mają jednak inny temperament. Bywają impulsywni i nerwowi, szczególnie to widać, kiedy prowadzą samochód. Kobiety, zwłaszcza młode, dążą do emancypacji, ale nadal są tu miejsca, w których obecność kobiet nie jest dobrze postrzegana: to kafenija, kawiarenki dla mężczyzn, gdzie panowie rozmawiają o polityce i grają w tavli oraz przestrzeń za ikonostasem w cypryjskim (autonomicznym) kościele prawosławnym, gdzie kapłani przygotowują się do liturgii. I przez przejście dla pieszych trzeba szybko przechodzić" - śmieje się Maria Zofia Christou.

W 2013 roku pojawiła się jej pierwsza książka „Moje długie cypryjskie wakacje”. Później kolejno ukazały się „Moja barwna cypryjska mozaika” oraz „Moje słoneczne cypryjskie zapiski”. Jest też współautorką przewodników po wyspie.

Dla mnie samej Cypr to nie wakacje, to codzienne życie. Mimo to mam wrażenie, że wciąż odkrywam tę wyspę od nowa.