Od pracy w korporacji do własnego showroomu

W życiu wielu z nas pojawia się moment, kiedy pragniemy "rzucić wszystko" i zmienić zupełnie branżę. Niektórzy z nas podejmują ten krok. Życie nie jest jednak filmem i często takie decyzje kończą się porażką. Jak do szalonych pomysłów podchodzić z głową? Dlaczego biznes plan jest podstawą, gdy chcemy stworzyć własną markę od podstaw i co jest ważne, by dać sobie szansę na sukces? Rozmawiałam o tym z Joanną Olszewską, założycielką marki SO WHAT.

Sandra Hajduk - Popińska: Czy Ty pamiętasz pierwszy moment, kiedy usiadłaś i powiedziałaś: "robię to, tworzę własną markę modową!"

Joanna Olszewska: Jak byłam mała, to mówiłam dwie rzeczy: "Kiedy dorosnę, kupię tacie mercedesa!" [śmiech]. Wiesz, to były czasy, kiedy po ulicach jeździły polonezy i maluchy, a mercedes był symbolem statusu. Druga to: „Kiedy dorosnę będę miała butik z ubraniami i będę się pięknie ubierała”. Mercedesa tacie jeszcze nie kupiłam, a markę modową już założyłam. Myślę, że początku mojego myślenia o biznesie w ogóle należy się doszukiwać w tym, jak wychowali nas rodzice: zawsze byliśmy zorientowani na szacunek do pracy, do ludzi i pieniędzy. Uczyli nas ciężkiej pracy i tego, żeby zostawić po sobie coś wartościowego, chyba dlatego skończyłam zarządzanie...

Kierunek mało kojarzący się z modą.

...tak, ale bardzo ważny, jeśli chcesz się nią zajmować na poważnie. Bez znajomości ekonomicznych zależności, świadomości potencjalnego ryzyka, przewidywania go i jego skutków nie będziesz w stanie nawet właściwie wycenić produktu.

To prawda. Ale wróćmy do przeszłości...

Tak. Po studiach podjęłam pracę w consultingu. Moje rodzeństwo podjęło decyzję o pracy w firmie rodzinnej z moimi rodzicami, a ja, jak przystało na buntowniczkę, postanowiłam, że zrobię coś sama, od podstaw, po swojemu.

Zobacz także:

No i trafiasz do międzynarodowej firmy.

Zabawna historia. Miałam 21 lat, kiedy zaczęłam pracować z największymi firmami w Polsce. Z nazwiskami figurującymi na okładkach prasy biznesowej. I w tym wszystkim ja, małolata, doradzająca im jak mają pracować. Bardzo szybko awansowałam i poświęciłam tej pracy kilkanaście lat swojego życia. Wyjeżdżałam z domu w niedzielę po południu, wracałam do niego w piątek w nocy.

I kiedy pojawiła się tęsknota za modą?

Może bardziej miłość nie tęsknota, bo moda towarzyszyła mi zawsze. Widzisz, w mojej korporacyjnej pracy wymagany był dress code: szare, czarne spódnice za kolano, nuda. Ja zawsze dorzucałam trochę pieprzu do tego wyglądu, kolorowe apaszki, designerskie buty i torebki. Już wtedy sporo szyłam dla siebie u zaprzyjaźnionej krawcowej, tak żeby ten nudny garnitur jednak nie był taki zwyczajny, a sukienka na wieczór wyjątkowa. Sporo moich projektów z tamtych czasów pojawia się w kolekcjach SO•WHAT dzisiaj. Zawsze chciałam przemycać modę i robiłam to tak, by jednocześnie wyglądać profesjonalnie. Kiedy tylko mogłam wyjechać do Londynu czy Mediolanu chociażby po to, żeby dotknąć ubrań ulubionych projektantów - robiłam to. W każdej wolnej chwili żyłam modą, jej historią i aktualnymi trendami, ale też pilnowałam terminów sezonowych wyprzedaży. Pewnego dnia stwierdziłam, że pora ograniczyć podróże i pracować stacjonarnie, w Warszawie. Najpierw zaczęłam pracę w izraelskiej spółce konsultingowej, a potem przeszłam do korporacji działającej w sektorze finansowym.

Przychodzi dzień, kiedy czujesz, że Twoje serce nadal jest niespokojne.

2016 rok. Ważna zmiana w życiu, przełomowa. Wtedy jeszcze nie była to decyzja związana stricte ze światem mody, ale związana ze zmianą stylu życia i zarzuceniem pracy w korporacji, wygospodarowaniem czasu dla rodziny. Do tamtej pory pomysły na biznes modowy pojawiały się w trakcie urlopów macierzyńskich i znikały wraz z ich zakończeniem. Robiłam podejścia do zbudowania marki dziecięcej – odkrywcze (śmiech). Moje odpowiedzialne podejście powodowało, że najpierw były analizy, obliczenia, biznes plan. Wtedy dowiedziałam się, że w biznesie modowym trudno jest, żeby ten przysłowiowy Excel się spiął, przynajmniej nie dość szybko. Zbyt duże ryzyko, nie miałam wtedy odwagi, by skoczyć na główkę na głęboką wodę.

Ale miałaś Anioła Stróża, który do spełniania marzeń zawsze Cię motywował.

Mówisz o moim mężu, Łukaszu? O tak, my działamy w niesamowitym tandemie. Motywujemy się do sięgania po więcej, przekraczania granic, ale też dajemy sobie nawzajem poczucie bezpieczeństwa. Wiedziałam, że jak upadnę, to na jego skrzydła. I tak, to on mnie popchnął do tego skoku na główkę, na głęboką wodę świata mody. Uwaga, teraz będzie trochę pompatycznie. Pewnego wieczoru rozmawialiśmy o sensie życia, o pasjach, marzeniach, poczuciu spełnienia, o tym co po nas zostanie, o tym, czy aby na pewno żyjemy tak, żeby na końcu, kiedy już będzie za późno nie powiedzieć sobie: „powinnam była…” Dla mnie oczywistym było, czego bym chciała - własnej marki modowej. Tu oczywiście pojawiła się z mojej strony lawina obaw typu: „to jest bardzo duże ryzyko, co jeżeli poświęcę temu przedsięwzięciu dużo czasu, energii, no i nie mało pieniędzy, a to nie wyjdzie, co wtedy?” Na co Łukasz: „Spełniaj marzenia, walcz o swoje. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, a jak nie wyjdzie to "SO•WHAT ?!” Tego wieczoru w 2019 roku powstała moja marka modowa o nazwie…..teraz już wiesz skąd to nieoczywiste SO•WHAT .

To był ten był moment, kiedy pojawiły się wyzwania natury zdrowotnej. 

Hmm, tak. Nie do końca lubię o tym tak otwarcie rozmawiać, aczkolwiek właśnie to robimy. Masz jakąś cudowną moc otwierania ludzi. Tak się przytrafiło, że odkryto u mnie chorobę nowotworową. Faktem jest, że to właśnie to zdarzenie, świadomość, że nie jesteśmy nieśmiertelni, a życie potrafi zaskakiwać sprowokowało nas do rozmowy o sensie i jakości życia, o której przed chwilą rozmawiałyśmy.

To wszystko brzmi pięknie, ale zejdźmy na ziemię. Kiedy decydujesz się na zmianę branży i stawianie na nogi własnego biznesu, trzeba pamiętać o...?

Przede wszystkim trzeba nie tylko pamiętać, ale i być przygotowanym na porażkę. Mieć pełną świadomość ryzyka, które budowanie nowego biznesu w modzie (i nie tylko) ze sobą niesie. Przysłowiowe „oczekuj najlepszego, ale bądź przygotowany na najgorsze”. Ja postawiłam na bezpieczne działanie. Właściwie jedyne na czym nie oszczędzałam to materiały do produkcji – tkaniny i dodatki oraz wykonanie – najlepsi dostępni rzemieślnicy. Jednak nawet to w ramach ściśle zaplanowanego budżetu. Po pierwsze chciałam sprawdzić, czy moje projekty, mój pomysł na modę dla kobiet spodoba się innym, czy tylko mnie, dopiero po tej wstępnej weryfikacji szerzej rozwinąć skrzydła. Czyli na początku małe kroczki. Jednocześnie od początku działam z wizją końca, gdzie SO•WHAT jest rozpoznawalną na świecie marką modową dla kobiet. Ta wizja końca determinuje wiele decyzji podejmowanych na początku, które potem trudno jest odkręcić. Zatem „od fundamentu miej wizję całego domu”. Prawdą jest też, że mogłam pozwolić sobie na taki komfort działania dzięki wsparciu mojego Łukasza i mojego innego zajęcia, którym jest biznes deweloperski. Zdradzę Tobie, że na place budowy chodzę w ekstrawaganckich kaloszach w ćwieki i zwykle dosyć nieodpowiednio jak na budowę ubrana [śmiech].

Moda Cię nie opuszcza nigdy!

Tak, bo bo chcę czuć się kobietą i czuć się dobrze sama ze sobą cokolwiek robię, nawet jeżeli jest to plac budowy. Dzisiaj kobiety spełniają wiele ról, są zaganiane. Dom, rodzina, obowiązki zawodowe – w moim przypadku bardzo od siebie odległe rodzajowo  - przyjemności, spotkania bardziej i mniej formalne, bankiety, kolacje, inne wyjścia. Niekoniecznie mamy czas, żeby kilka razy dziennie zmieniać stylizacje, a chcemy zawsze wyglądać i czuć się dobrze. Znasz ten cytat z Coco Chanel?: „Zawsze wyglądaj tak, jakbyś miała spotkać miłość swojego życia lub największego wroga”. Ubrania SO•WHAT są odpowiedzią na takie właśnie potrzeby. Szybka zmiana butów i dodatków, i można czuć się, i wyglądać świetnie, niezależnie od tego co właśnie robisz.

Myślę o kobietach, które przeczytają nasz artykuł i mają podobne marzenia, ale nie wiedzą, jak zacząć tę życiową rewolucję. O czym trzeba pamiętać, kiedy zmienia się światy, w których się funkcjonuje?

By to nie stało się znojem, musisz wiedzieć, na co się porywasz. Trzeźwo i krytycznie ocenić sytuację, przede wszystkim czas i budżet. Mieć plan działania i cel, do którego dążysz. Ten końcowy, ale i mniejsze kamienie milowe, które pozwolą w trakcie ocenić, czy idziesz dobrą drogą. Niezależnie od tego, czy zmiany dotyczą życia, czy budowania biznesu to uważam, że trzeba policzyć cyferki, zastanowić się, czy stać Cię na realizację swojego pomysłu, albo jak zdobyć pieniądze. Mało który biznes zaczyna zarabiać od razu. Całkiem sporo biznesów kończy się niepowodzeniem. Musisz w rok, więc musisz zatem ustalić sobie, co i kiedy musi się wydarzyć, żeby pomysł miał szanse powodzenia, następnie krok po kroku ten plan realizować. Adaptować plan do zmieniającej się sytuacji. Tu warto wracać do tych kroków milowych, raz na jakiś czas powiedzieć sprawdzam i, albo napić się szampana celebrując nawet małe sukcesy, albo zweryfikować plan, jeżeli coś idzie nie tak. Czasami trzeba mieć odwagę się wycofać. Ten proces zajmuje czas, a życie toczy się dalej i kosztuje. Niestety, może to przyziemne, ale na rewolucję musi być nas stać. Bez porównania łatwiej jest decydować się na rewolucję mając czyjeś wsparcie, świadomość, że nawet w razie „W” uda się miękko wylądować. Ja jestem w tym względzie absolutną szczęściarą. Mam cudowną rodzinę. Rodziców i rodzeństwo, na których zawsze mogę liczyć i w małych i dużych sprawach. Męża, który nie tylko wspiera, ale i motywuje do działania. To jest bezcenne i daje ogromny komfort działania.

Joasiu, a kto inspiruje Cię modowo?

Domem mody, który uważam za najlepszy na świecie jest dla mnie Dior. Gdybym miała powiedzieć, dlaczego jest dla mnie liderem tej branży, to ze względu na ponadczasową klasykę i jakość widoczną w tkaninach, szyciu, detalach, krojach. Tę jakość widać z daleka i w każdym elemencie. . Zauważ, że vintage rzecz od Diora możesz założyć dzisiaj i ona będzie wyglądała świetnie i niekoniecznie jak rzecz vintage. To jest tajemnica klasyki. W wydaniu Diora zdecydowanie nie nudnej, ale klasyki. Poza tym kocham postać Carrie Bradshaw i pracę, którą wokół niej wykonała stylistka Patrizia Field. Lata mijają, a Sarah Jessica Parker i jej stylizacje w tym serialu nadal wyglądają świetnie. Właściwie mogłabym dzisiaj założyć niemalże każdą z nich i łapać zazdrosne spojrzenia na ulicy. Jeden z pierwszych modeli SO•WHAT to ta tiulowa spódnica, model Perry. Perry to nazwa ulicy, przy której mieszkała Carrie w Nowym Jorku. Nie mogę też pominąć Iris Apfel. Cudowna, utalentowana, kolorowa kobieta. Jej odwaga w budowaniu stylizacji jest dla mnie niedoścignionym ideałem. Nic dziennego, że MET kilka lat temu poświęcił jej całą wystawę.

Ty stawiasz mocno na jakość i ona jest dla Ciebie priorytetem. Zapytam wprost: czy Twoje rzeczy są drogie?

Tak, jakość jest moim znakiem rozpoznawczym. Jest ona ukryta w tkaninach, krojach, szyciu, dodatkach, opakowaniu. Na początku mojej drogi szukałam rady u koleżanki działającej w branży modowej. Powiedziała: „nigdy nie tłumacz się z cen za swoje produkty”. Skoro jednak pytasz, to cena jest rzeczą względną. Jeżeli wziąć pod uwagę jakość, jaką moje Klientki dostają, to cena jest zdecydowanie adekwatna. Rzeczy od SO•WHAT mają służyć moim Klientkom przez lata i mogą być wykorzystywane do wielu stylizacji na wiele okazji. Zatem biorąc pod uwagę „cost per use” moje rzeczy zdecydowanie nie są drogie. Czy wiesz, że średnio na świecie ludzie zakładają ubranie 7 razy, a potem trafia ono na śmieci? Ta wartość zawiera drugi obieg. Weźmy za przykład marynarkę Angelina, założysz ją do dresów – tak super wygląda zarzucona na bluzę z kapturem, na wieczór, do pracy, na spacer…będziesz ja miała na sobie zdecydowanie więcej niż 7 razy, a jak Ci się znudzi będzie w doskonałym stanie do przekazania jej w inne kochające ręce.

Zaznaczmy też, że Twoje tkaniny nie są sprowadzane z Chin....

Tak, w moim przypadku to często właśnie od tkaniny zaczyna się proces twórczy. Są one dla mnie niezmiernie istotne. Ta różnorodność, wzorów, faktur, kolorów. Niektóre są tak piękne, że po prostu „muszę (je mieć), bo się uduszę” . Wyszukuję je głównie we włoskich i hiszpańskich manufakturach. Szukam tych dostawców, którzy wybierani są przez światowe domy mody, między innymi to daje mi gwarancję jakości jakiej poszukuję. Zawsze dokładnie sprawdzam pochodzenie tkani, czasami udaje mi się zobaczyć, jak są produkowane i to bywa jak poezja. Przy okazji ciekawostka: wszyscy mówią dużo o "włoskich tkaninach", czy wiesz że coraz więcej tkanin sprzedawanych, jako „made in italy” i to sprzedawanych we Włoszech, wcale nie jest tam produkowana? Coraz częściej jest to produkcja chińska, daleka od zrównoważonej produkcji z tradycjami.

A gdzie powstają rzeczy od SO•WHAT ?

Moje rzeczy w 100% są szyte Polsce, w kilku niewielkich manufakturach. Wyszukuję miejsc specjalistycznych, które zapewnią mi oczekiwana jakość wykonania. Gdzie indziej powstają marynarki, a gdzie indziej jedwabne sukienki. Stawiam na modę zrównoważoną, też przy wyborze podwykonawców. Chcę mieć pewność, że pracownicy tam pracują w godnych warunkach i są godnie wynagradzani.

Rzeczy na wieszakach to jedno, ale to, gdzie te rzeczy mierzymy, to drugie. Jak powstawał Twój kolorowy showroom?

Och, to dosyć długa historia z wieloma meandrami, a anegdot z powstawania tego miejsca starczyłoby na kilka artykułów. Znajdujemy się w mieszkaniu usytuowanym w kamienicy z 1830 roku. Dzisiaj to wnętrze niczym nie przypomina tego, jak wyglądało dwa lata temu. Nasze wrażliwe na piękno i historię oko dostrzegło potencjał i podjęliśmy się wyzwania jego rewitalizacji. W całym remoncie przyświecała nam dewiza zachowania lub odtworzenia tak wielu elementów, jako to tylko było możliwe i chorobliwej wręcz uwagi przykładanej do szczegółów. Projekt tego wnętrza, to również moje dzieło. Samo wnętrze, zupełnie jak SO•WHAT , jest nieoczywiste. Jak widzisz sporo tu historii – cegły, sztukateria, ale też pojawiają się elementy idące w stronę nowoczesności, nawiązujące do stylu art deco. Niebieskie drzwi, meble w kolorze terracoty i inne smaczki. W naszym showroomie jest też miejsce dla sztuki. Teraz jest to instalacja roślinna za nami, a jak przyjdzie czas na zmianę, to najpewniej będą to obrazy, a potem….jeszcze nie wiem, może stroje Iris Apfel. Inspiracją i celem dla mnie w doniesieniu do tego jak ma wyglądać showroom SO•WHAT były showroomy projektantów, jakie spotyka się we Włoszech. Schowane w dziedzińcach, już samo ich znalezienie to już przygoda. Najbardziej zapadło mi w pamięci najpierw poszukiwanie, potem „zwiedzanie” sklepu Manolo Blahnika w Londynie. Cudowne miejsce. Moje jest sporo mniejsze, jeszcze, ale równie ciekawe. Zapraszam do poszukania nas w dziedzińcu kamienicy przy Wilczej 18. Będzie nam miło Was gościć.

Mierzysz wysoko, ale przychodzi moment, kiedy stawiasz na nogi piękny showroom, z niczego powstaje coś i trzeba zadbać o promocję...

Tak. Krok po kroku, zgodnie z planem. Dzisiaj wiem, że moje projekty podobają się już całkiem sporej rzeszy Klientek. Wiem też, że uzależniają, rzadko kiedy nasze #SoWhatGirls poprzestają na jednej rzeczy, śmieję się, że to nasza jedyna wada. Stworzyłam z moim Łukaszem to miejsce, gdzie w miłej atmosferze mogę przyjąć naszych kontrahentów i nasze Klientki. To dodaje pewności siebie i daje wiatr w żagle. Teraz czas na dalszą ekspansję. Celem jaki stoi przed marką jest zawojowanie rynków europejskich i potem dalej. Jego realizacja została nieco zaburzona kwestiami epidemicznymi, ale to tylko zawirowanie. Tymczasem budujemy nową odsłonę naszego sklepu internetowego i zapraszamy do naszego showroomu na Wilczej na zakupy, ale i na rozmowy o modzie i nie tylko. Z przyjemnością poczęstujemy kawą lub Cavą i opowiemy o naszych projektach. To miejsce ma pozostać intymne, naszym celem nie są tłumy, ale kolejnym kamieniem milowym w planie jest, żeby adres SO•WHAT Showroom Wilcza 18/12 stał się najbardziej „hot” adresem na modowej mapie Warszawy. Ty tutaj trafiłaś i mam wrażenie, że całkiem Ci się podoba u nas, czyli plan działa.

Czyli można tu wejść i się rozejrzeć, niekoniecznie wydać wszystkie oszczędności?

No proszę Cię. Zainwestować, nie wydać. Tu nikt nie "napada" na klientki, za to wita uśmiechem i częstuje napojami. Z przyjemnością opowiadamy o naszych projektach, o tym jak można je nosić. Potrzebujemy czasu na poznanie tego, czego Klientka potrzebuje, jak wygląda jej dzień, co chce ukryć, a co wyeksponować. Wtedy jesteśmy w stanie doradzić, które modele będą odpowiednie i jak można je na różne sposoby wystylizować. W których kolorach i fasonach będzie jej wygodnie. Udaje nam się też pomagać w przełamaniu pewnych barier, odkryciu innego wymiaru kobiecości. Zdarzało się, że kobiety mówiły mi: nie zgadzam się z Twoją opinią, ale Cię posłucham. I słuchaj, dostałam kiedyś tak piękny list od kobiety, która napisała mi, że poczuła swoje ciało na nowo dzięki naszej sukience. Byłam szczerze wzruszona. Zapraszamy na poszukiwania własnego stylu, przymiarki i po prostu rozmowę. Oczywiście, jeżeli chcesz po prostu wpaść i kupić upatrzoną rzecz, to oczywiście nie pogniewamy się.

Wiesz, kiedy usłyszałam nazwę "SO•WHAT", to pomyślałam o modzie raczej streetwearowej...

Takie właśnie jest SO•WHAT i nasze projekty – nieoczywiste i zaskakujące. Nazwa, mimo że powstała przypadkiem i nawiązuje do sytuacji, o której wcześniej mówiłam, idealnie wpisuje się w DNA marki. Początkowo wzbudza skojarzenia z modą uliczną, mimo że styl marki idzie w stronę niewymuszonej elegancji i klasyki z twistem.

Joasiu, zapytam wprost. Czy to się już opłaca?

Twarde biznesowe pytania. SO•WHAT daje mi możliwość realizacji pasji, dzielenia się pięknem i pomysłami modowymi z innymi Kobietami. Nawet jeżeli nie projektuję, nie wybieram tkanin i dodatków, nie oceniam projektów tylko spędzam godziny na analizie danych to i tak „lubię to” i to bardzo. Z tej perspektywy już zdecydowanie się opłaca. Bardziej mierzalnie – idziemy zgodnie z planem, założenia się sprawdzają. Nadal jesteśmy na etapie inwestowania w rozwój marki.

Pani Szefowo i Założycielko! Opowiedz nam trochę o DNA Twojej marki, co jest jej stemplem?

Jakość i ponadczasowość. Ubrania od SO•WHAT są dopieszczonymi, małymi dziełami sztuki krawieckiej, które mają umilać Kobietom codzienność. Dawać im możliwość szybkiego, bez wysiłkowego zbudowania stylizacji na każdą okazję i na każdy nastrój. SO•WHAT to ekskluzywna, ciekawa baza dająca pole do popisu akcesoriom oraz potrzebom i inwencji Kobiet. Baza, która jest ponad sezonowa i przetrwa lata. Każdy nowy model jest dopieszczany w każdym szczególe. Zanim trafi do produkcji jest testowany w praktyce i ulepszany aż do skutku. Modele sprawdzane są na różnych sylwetkach, a szefowa, założycielka i projektantka marki w osobiście sprawdza, czy nowe modele dają poczucie piękna i wygody przez cały dzień, bez względu na to, co akurat ma do zrobienia. Ubrania mają się dobrze prezentować zarówno w towarzystwie szpilek, jak i trampek. Mają sprawdzać się i w eleganckich, i codziennych stylizacjach. To Kobieta decyduje czy to jest dzień szpilek, czy trampek. Jej ubrania mają dawać jej poczucie wyjątkowości i przyciągać zazdrosne spojrzenia. W procesie tworzenia w SO•WHAT nie ma żadnych kompromisów. Efekt końcowy musi być idealny. To tu moda spotyka się z doskonałością.

Joasiu, dziękuję za Twój czas i cenne rady. Powodzenia!

Dziękuję bardzo!