Przez wiele lat marzyliśmy z mężem o domku jednorodzinnym. Jak wiadomo, nie jest to mały wydatek. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że trzeba będzie wspomóc się pożyczką, ale nie chcieliśmy zbytnio się zadłużać. Zanim więc zdecydowaliśmy się na kupno, przez kilka lat oszczędzaliśmy. W tym czasie mieszkaliśmy z rodzicami męża w ich domu. Nie było lekko. Teściowa we wszystko się wtrącała. A gdy urodziła nam się córeczka, to już przechodziła samą siebie. Wychowała trójkę dzieci, więc bez przerwy wytykała mi błędy i służyła radami, o które jej nie prosiłam.

– Musimy się wyprowadzić! – grzmiałam, gdy po raz kolejny teściowa nadepnęła mi na odcisk. 

Oburzyła się, że dałam małej gotowe danie ze słoiczka. Ona nigdy nie podałaby czegoś takiego swoim dzieciom! Wciąż sugerowała, że nie jestem dobrą matką, co mnie doprowadzało do szału. 

Mąż wzdychał ciężko. Na koncie nie było jeszcze tyle, ile chcieliśmy odłożyć, ale uznał, że lepszy większy kredyt niż wojna domowa. Zaczęliśmy przeglądać oferty w poszukiwaniu domku na sprzedaż. Nie musiał być duży ani nowoczesny. Nie zależało mi na luksusach, tylko na miejscu, w którym w końcu poczujemy się jak u siebie. Niestety większość ofert przekraczała nasz planowany budżet. Zaczęłam się obawiać, że nic z tego nie będzie. Aż w końcu zauważyłam jedno ogłoszenie, które wydało się interesujące. 

Był to dom w bardzo ładnej, spokojnej dzielnicy. Miał niewielki metraż i jeszcze mniejszy ogródek. Jednak weranda z ławeczką, biały płot i czerwona dachówka sprawiały, że wyglądał jak te wymuskane domki z amerykańskich filmów. I co najważniejsze, nie był taki drogi. Oczywiście musieliśmy wziąć kredyt, który będziemy spłacać niemal do emerytury, ale dom mnie tak zauroczył, że uznałam, że jest tego wart. Darek nie był zachwycony. Uważał, że dom w dzielnicy willowej nie jest dobrym pomysłem.

– Będziemy mieć najgorsze auto w okolicy i jeździć na najtańsze wakacje! Chcesz słuchać od sąsiadów o wyjazdach na Majorkę i zarysowaniu na nowym porsche? 

– A ty co, masz kompleksy? Co cię obchodzi, co mają inni?! Patrz na siebie.

Zobacz także:

Wzruszył ramionami. Jego męska duma zawsze cierpiała w konfrontacji z ludźmi sukcesu. Wkurzało  mnie to. Może i nie był prezesem, ale uczciwie pracował i nie miał sobie nic do zarzucenia. A dobra materialne? Co to kogo obchodzi. Grunt, to mieć szczęśliwą rodzinę.

Można wybrać dom, ale nie da się wybrać sąsiadów

Umówiliśmy się z właścicielem następnego dnia. Ubrałam się ładnie, jak zawsze na spotkania, tymczasem Darek wskoczył w swoje domowe dresy.

– Coś ty na siebie włożył? Zwariowałeś? – spojrzałam na niego oburzona.

– Jak będziemy wystrojeni, to pomyśli, że jesteśmy nadziani i nic nie obniży. Załóż jakieś stare spodnie.

– Niedoczekanie twoje! Wyglądasz jak obdartus. Przebierz się natychmiast! – krzyknęłam. 

Darek był jednak uparty. Uważał, że to on ma rację i zamierzał mi to udowodnić. Machnęłam ręką. Wiedziałam, że nie da się przekonać, a nie było już czasu na awanturę. 

Podjechaliśmy pod dom. Właściciel wyglądał oczywiście nienagannie. Było mi wstyd za Darka, ale starałam się skupić na nieruchomości, a nie na wyglądzie męża. Domek wymagał małego remontu, ale bardzo nam się podobał. Miał trzy sypialnie, salon, dużą kuchnię i dwie łazienki. 

– Będziemy mogli postarać się o drugie dziecko – szepnął Darek, a ja poczułam przyjemne dreszcze. 

Bardzo chciałam mieć jeszcze jedno maleństwo, ale w domu teściów nie było miejsca ani warunków. Tu moje marzenie mogło się spełnić. Widziałam, że mąż się przekonał. Gdy zaczął negocjacje z właścicielem, z rozmowy wywnioskowałam, że facet sprzedaje dom, ponieważ się rozwiódł i zamierzają z byłą żoną kupić dwa mieszkania. To dlatego tak im się spieszyło. Taktyka Darka najwyraźniej zadziałała, bo mężczyzna dał się namówić na obniżkę ceny.

– Myślisz, że to zły omen? – szepnął Darek. – Ten rozwód?

– Zwariowałeś?! Od kiedy wierzysz w takie rzeczy? To nie przez dom się rozwiedli. 

Mąż podszedł i mnie pocałował, jakby chciał sprawdzić, czy klątwa już na nas nie spadła. Wszystko było po staremu! Kochałam tego mojego uparciucha. 
Kilka miesięcy później zdołaliśmy załatwić wszystkie formalności – kredyt, notariusza i umowę. Zamierzaliśmy odświeżać dom stopniowo, już tam mieszkając, bo nie mieliśmy pieniędzy, żeby przeprowadzić od razu generalny remont. Byłam szczęśliwa, że będziemy w końcu tylko we trójkę. Żadnych kąśliwych uwag i pełna swoboda. 

Pierwsza noc w nowym domu była jak start w nowe życie. Byliśmy zachwyceni. Następnego dnia rano Darek poszedł do pracy, a ja ubrałam Zuzię, żeby wziąć ją na spacer. Chciałam poznać okolicę. Gdy tylko minęłam furtkę, omal nas nie potrąciło auto sąsiada, który wyjeżdżał tyłem ze swojego garażu. Aż odskoczyłam. 

– Czy pan jest ślepy!? – wrzasnęłam zdenerwowana. 

Mężczyzna otworzył drzwi i wyskoczył z auta, a mnie opadła szczęka… To był mój były chłopak!

– Mateusz?!

– Agata?! – spojrzał na mnie oszołomiony. – Co ty tu robisz? 

Poczułam, że serce szybciej mi bije. Wszystkie wspomnienia naszego długoletniego związku natychmiast ożyły. Nie widzieliśmy się od pięciu lat. Nie mogłam uwierzyć, że to on. Mieszkał z nami dom w dom! Jak to w ogóle możliwe? 

Nagle Zuzia zaczęła płakać, uwalniając mnie od konieczności kontynuowania rozmowy. Mateusz także skorzystał z okazji i przeprosił, tłumacząc, że się spieszy do kancelarii. No, tak. Skończył prawo. Stąd ten dom i samochód. Miał rodzinę od pokoleń zakorzenioną w tej branży. Pamiętam, że jego matka i ojciec nie byli zachwyceni, gdy zaczął się ze mną spotykać. Córka urzędników! Toż to mezalians! 

Mateusz odjechał swoim mercedesem, a ja odłożyłam Zuzię do wózeczka i szłam, próbując uspokoić myśli. „Co za koszmar! Czemu musiałam trafić właśnie na niego! A co powie Darek, jak się dowie?! Nigdy nie lubił, gdy wspominałam o Mateuszu. Znali się ze szkoły średniej i Darek uważał go za zadufanego bubka i szpanera. A teraz proszę!”. 

Muszę jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji… 

W torebce zabrzęczał mi telefon. Wyciągnęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. SMS z nieznanego numeru. „Miło było cię znowu zobaczyć. Mateusz”. Ciekawe, ja dawno już wykasowałam jego numer, ale widać on mojego nie. Zawsze miał złośliwe poczucie humoru. Pewnie liczył na to, że mój mąż trafi na tego SMS-a i dostanie ataku zazdrości. Pomyślałam, że muszę coś odpisać. Starałam się, żeby zabrzmiało to formalnie: „Mnie także było miło, pozdrawiam”. 

Po chwili dostałam kolejną wiadomość. Nie zamierzał łatwo odpuścić. Wciąż przychodziły kolejne. Próbowałam to zakończyć, ale on za każdym razem o coś pytał i mnie podburzał. Na przykład, czy ten facet w dresie jest moim mężem. Dobrze wiedział, kto nim jest! Musiałam odpowiedzieć. Kiedy jednak napisał, że za mną tęsknił, poczułam, że granica została przekroczona. Mateusz zawsze walczył do końca o coś, na czym mu zależało. To nie była kwestia szczerego uczucia, ale udowodnienia sobie, że może mieć wszystko. Już raz dałam się naciąć na jego gierki. Drugi raz nie miałam zamiaru. 

Teoretycznie mogłam się wyprowadzić, ale nie chciałam odpuścić wymarzonego domku. A nie przypuszczałam, żeby on potrafił zachowywać się dojrzale i traktować mnie jak zwykłą sąsiadkę. Zastanawiałam się, co zrobić. Domyślałam się, że on także nie mieszka sam. Pewnie ma żonę, a może i dzieci, tylko zgrywa lekkoducha. Kupiłam więc sernik i poszłam do jego domu. Nie myliłam się. Otworzyła mi piękna blondynka. Przedstawiłam się i powiedziałam, że jestem nową sąsiadką. Nie chciałam od razu mówić, że spotykałam się z jej mężem, ale nie zamierzałam też tego długo ukrywać. Gdy tylko zauważyłam ich ślubne zdjęcie na kominku, wskazałam na Mateusza i udając zaskoczoną, powiedziałam bez wielkich emocji, że go znam i kiedyś nawet się spotykaliśmy

– Nie dziwi mnie to – odparła. 

– Mateusz spotykał się ze wszystkimi pięknymi kobietami w tym mieście. Po ślubie nic się nie zmieniło.

Zatkało mnie. Zdradzał ją?! Co za drań!

– Zdjęcie ślubne jest nieaktualne. Rozwodzimy się. Mateusz już tu nie będzie mieszkał. Chyba nie będzie ci przykro z tego powodu.

– Absolutnie nie! – odparłam szczerze i poczułam wielką ulgę. 

Przypomniałam sobie, że zerwałam z Mateuszem właśnie z powodu jego słabości do płci pięknej.  Pożegnałam się serdecznie z jego żoną i zapewniłam, że ma we mnie sojuszniczkę. 

Gdy wieczorem przytuliłam się do Darka, poczułam, że wybrałam właściwego faceta na męża, a dla mojej córeczki najlepszego tatę pod słońcem. A mogłam popełnić wielki błąd. Opowiedziałam mu o wszystkim i mimo że początkowo omal nie wybiegł z domu, żeby pokazać Mateuszowi, gdzie raki zimują, po chwili się uspokoił. Jemu też rozwód sąsiadów nie przeszkadzał. Mało tego. Uznał, że omen rozwodowy przeniósł się już dalej i nam nic złego nie grozi.