Martyna Wojciechowska o trudnych życiowych doświadczeniach

Martyna Wojciechowska udzieliła bardzo szczerego wywiadu dla magazynu "Pani". Dziennikarka opowiedziała o wielu doświadczeniach ze swojego życia. Podkreśla, że jako jedna z pierwszych osób zaczęła uczciwie mówić o trudnych sprawach i pokazała, że "jest tylko człowiekiem".

Zawsze chętniej opowiadamy o tym, co nam w życiu wyszło niż o potknięciach i upadkach. Poza tym, tylko część mojego życia jest wystawiona na widok publiczny. Myślę, że jako jedna z pierwszych osób z szeroko rozumianego showbiznesu zaczęłam uczciwie mówić o tym, że jestem tylko człowiekiem. Doświadczam bólu, smutku i porażek jak każdy inny.

Wojciechowska dodaje, że pomimo tych doświadczeń czuje się silną kobietą.

Trudne przeżycia, począwszy od śmierci najbliższych przez choroby i wypadki, nauczyły mnie pokory. I wzmocniły. Wiele razy byłam na kolanach i ZAWSZE SIĘ PODNOSIŁAM.

Martyna Wojciechowska o rozstaniu z Przemkiem Kossakowskim

Dziennikarka odniosła się również do rozstania z Przemkiem Kossakowskim. "Jestem tylko człowiekiem i dosięgają mnie takie problemy, jak nas wszystkich. Wiele kobiet ma za sobą podobne doświadczenie, wiem, bo piszą do mnie, podchodzą na ulicy, okazują wsparcie. Mam 47 lat i moja decyzja o stałym i tak poważnym związku była głęboko przemyślana. Podjęłam jak sądziłam, najlepszą z możliwych i zamierzałam w niej wytrwać. Bo chodziło także o stabilizację dla mojej córki, którą wychowuje sama po śmierci jej taty, a odpowiedzialność i dane słowo są i zawsze pozostaną dla mnie wartościami nadrzędnymi."

To nie ja zmieniłam zdanie, byłam bardzo zaskoczona, ale nie mam na to wpływu. Nie chcę jednak żeby ta historia przylgnęła do mnie jak łatka - dodała.

To Cię może również zainteresować:

Martyna Wojciechowska o wychowaniu córki Marysi

Wojciechowska przyznaje, że nie jest typem "housewife z amerykańskiego z lat 50." -  Nie pomykam po kuchni w szlafroczku i na obcasikach, pichcąc wyrafinowane dania." Ale dała córce coś ważniejszego: poczucie bezpieczeństwa i wsparcie:

Ale uważam się za boginię, bo stworzyłam dom, do którego moje dziecko chętnie wraca, gdzie czuje się bezpiecznie, jest szczęśliwe i może o wszystkim porozmawiać.

Sama takie wsparcie wyniosła ze swojego rodzinnego domu. "W naszym domu nie było tematów tabu. Mogłam porozmawiać z mamą o seksie, alkoholu, narkotykach, pasjach (...) Kiedy uwikłałam się w fatalny związek, który miał dla mnie bolesne konsekwencje płakałam i mówiłam: - Mamo, jak mogłam to zrobić?! Dlaczego ja się w coś takiego wpakowałam?! A mama na to: - Przez resztę życia zadawałabyś sobie pytanie... co by było, gdyby.... Teraz już wiesz i więcej tego nie powtórzysz. Przestań to sobie wyrzucać. Trzeba posprzątać i iść dalej. - Ani słowa oceny, czyste wsparcie" - dodaje Wojciechowska.