Maria Czubaszek: Żaden facet nie rzucił mnie na kolana

– Gdy myślę „romantyzm”, to mam w głowie scenę z „Nocy i dni”: Toliboski w białym garniturze wchodzi do jeziora i zbiera nenufary dla Basi. Gdyby mój facet wlazł do bajora w eleganckim garniturze, to nieważne, czyby mi przyniósł kwiaty, czy rybę, byłby u mnie skreślony! Mnie to nie rusza. Tak samo, gdyby biegał po łące o porannej rosie i rwał kwiatki. Wiem, że niektóre kobiety to lubią, jednak dziwię się tym, które nabrały się np. na tkliwe SMS-y, cytaty z wierszy, komplementy i zaloty agenta Tomka. Niestety, panie łatwo dają się omotać, a większość zauroczona facetem traci kontakt z rozumem.

Z romantycznymi panami w swym życiu się nie spotkała. – Na szczęście! Żaden facet nie rzucił mnie na kolana. Ani pierwszy, ani drugi mąż, Wojtek Karolak. Z Karolakiem zaczęliśmy się spotykać, bo fajnie nam się rozmawiało. Zaczęliśmy razem pisać, on muzykę, ja do niej teksty. I wiem, że on by do tego bajora nigdy nie wszedł, bo lubi być ładnie ubrany. Wspomina, że gdy w PRL-u żony muzyków czekały, aż ich małżonkowie przywiozą z zagranicy walizeczkę dolarów, Wojciech Karolak przywoził, ale maski indiańskie. – Nie było to romantyczne, a oryginalne. I mnie nie przeszkadzało, chociaż w tamtych czasach wolałam walizkę pełną pieniędzy. Wydaje mi się, że i dziś większość normalnych kobiet woli, żeby ich partner, zamiast wejść do jeziora w ubraniu, aby narwać trochę zielska, wszedł do zarządu spółki czy rady nadzorczej. I przyniósł dobre pieniądze.

Fakt, mężczyzna musi pani Marii czymś zaimponować. – Zanim poznałam obecnego męża, słyszałam, że to szalenie zdolny jazzman. Ostatnio zaimponował mi Felix Baumgartner – odwagą. Jego skok oglądałam z zapartym tchem. Potem w trakcie wywiadu powiedział coś niezwykle rozsądnego, choć może niekoniecznie romantycznego dla niektórych kobiet: że bardzo kocha swoją dziewczynę, ale nie wie, czy chce brać z nią ślub, bo czy może mieć pewność, że tak pięknie między nimi będzie za ileś tam lat? Ja, gdy słyszę poetyckie wywody jakiegoś pana, który szuka swej „drugiej połówki”, myślę: „Co on? Pół mózgu ma tylko?”.

Przyznaje, że prócz zwierząt na ogół za serce nic jej nie chwyta. – Żadne spacery o zachodzie słońca po plaży, wolę papieros w fotelu przed telewizorem. Jak słyszę o tych wieczorach przy świecach… Gdybym przyszła do faceta i zobaczyła świece, to od razu bym zapytała: „Prąd ci wyłączyli? Nie zapłaciłeś za światło?”. I bałabym się, że od tych świec zajmie się reszta domu. Dawno, dawno temu, kiedy byłam jeszcze młoda, dostawałam listy od tak zwanych wielbicieli. Niektórzy pisali nawet wiersze. Oni chyba naprawdę uwielbiali. Pisać…

W przypadku Marii Czubaszek odpada także „romantyczna praktyczność”. – Nie chciałabym, żeby Karolak na imieniny czy urodziny (nawet swoje) kupował mi pralkę czy odkurzacz. Choćby dlatego, że nie cierpię prania i sprzątania. Co lubię? Np. dobre perfumy. Mąż wie, jakie. Tylko nie zawsze wie, kiedy mam imieniny czy urodziny. Prawdę mówiąc, my z Karolakiem nawet nie pamiętamy daty naszego ślubu. Fajnie, że się dalej lubimy, że mamy jeszcze o czym porozmawiać, o co się pokłócić i najważniejsze, z czego się pośmiać. Bo romantyczne bywają głównie komedie. Których też zresztą nie lubię. Tak naprawdę to lubię chodzić po ziemi, a jeśli bujać w obłokach, to w samolocie.