Magdalena Adamowicz o nocy poprzedzającej śmierć Pawła Adamowicza

Im więcej czasu mija od tragicznej śmierci Pawła Adamowicza podczas światełka do nieba w trakcie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, tym więcej faktów dotyczących nieżyjącego prezydenta wychodzi na jaw. Jego żona często zabiera publicznie głos w sprawie męża – jego pracy, polityki ale też przytacza szczegóły ich życia rodzinnego – nigdy wcześniej postać Pawła Adamowicz nie była pokazana w tak ludzki, wyjęty z konteksty politycznego sposób.

Od tragicznego incydentu w Gdańsku minęły 2 tygodnie, a ogrom i realność tragedii z każdym dniem przybierają na mocy. W jednym z ostatnich wywiadów Magdalena Adamowicz nawiązała do nocy poprzedzającej zamach na męża.

Magdalena Adamowicz w poruszającym wywiadzie: "Nie cierpię tego słowa: wdowa. Czuję się ciągle żoną"

Magdalena Adamowicz: „Paweł miał koszmary, był roztrzęsiony”

„W Kalifornii był wieczór. Poranek w Polsce. Paweł zadzwonił bardzo wcześnie. Nie mógł spać. Mówi: Miałem fatalna noc, jakieś koszmary (…). Był bardzo roztrzęsiony – opowiada Magdalena Adamowicz o ostatniej telefonicznej rozmowie z mężem.

Adamowicz wraz z córkami od listopada ubiegłego roku przebywała w Stanach Zjednoczonych. Wspólną decyzja małżonków to tam wcześniej udała się kontynuować edukację ich starsza córka Antonina, która bardzo źle znosiła medialne ataki adresowane do ojca.

Jak wspomina, w dniu zamachu rano udała się z córkami do kościoła. Wcześniej nie udało się jej złapać telefonicznie męża, a po mszy otrzymała pierwszy z serii telefonów potwierdzających atak. Pierwszy miał być informacją od siostrzenicy z hasłem „ktoś zaatakował wujka”, a kolejne przynosiły coraz gorsze wieści. Adamowicz natychmiast podjęła decyzję o powrocie do Polski. W trakcie łączonego lotu z przesiadką w Londynie, gdzie na kobiety czekał rządowy samolot, matka z córkami zostały objęte opieką psychologów.

Magdalena Adamowicz o czasie tuż po śmierci męża

O śmierci Pawła Adamowicza dowiedziały się jak tylko samolot wylądował w Gdańsku. Jak przyznaje żona prezydenta, najtrudniej tę sytuację zniosła jej starsza córka Antonina. Młodsza, 8-letnia Tereska będzie potrzebować więcej czasu by zrozumieć do końca, co tak naprawdę się stało.

„Miałyśmy takie chwile wycia, gdzie się ściskałyśmy jedna przez drugą ze słowami, że musimy dać radę. Ona (starsza córka) strasznie tęskni. Spała w jego piżamie, ja wzięłam jego poduszki. Nosimy jego swetry w domu. My byliśmy bardzo zżyci i bardzo się kochaliśmy – wspominam Adamowicz.