Lewica rozpoczyna prace nad projektem zmiany definicji gwałtu 

Czwartkowa konferencja prasowa Lewicy z udziałem Anny Marii Żukowskiej, Joanny Senyszyn, Pauliny Matysiak i Anity Kucharskiej-Dziedzic została w głównej mierze poświęcona ogłoszeniu prac nad projektem, który ma zmienić definicję przestępstwa gwałtu. Na ten moment, zgodnie z obowiązującym prawem „kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego” podlega karze pozbawienia wolności, posłanki Lewicy przekonują, że taki zapis nie realizuje w pełni konwencji stambulskiej. Będą walczyć o rozszerzenie zapisu o braku wyraźnej i świadomej zgody na kontakt seksualny: 

Musi nastąpić radykalna zmiana, aby to nie ofiara musiała udowadniać, że zapierała się rękami i nogami, że się broniła i że nie chciała kontaktu seksualnego - wyjaśniła Anna Maria Żukowska.

Taki zapis może zachęcić ofiary przestępstw seksualnych do zgłaszania aktów przemocy, oraz przede wszystkim nie pozostawia pola do swobodnej interpretacji zajścia  - jak wynika z badań Fundacji na Rzecz Równości i Emancypacji STER, aż 94% poszkodowanych nie decyduje się na złożenie zawiadomienia na policji. 

Zobacz też: Po aferze w "Top Model" prawniczka apeluje: "wygłup młodego faceta", "pijana nastolatka sama chciała" - to wszystko jest gwałtem!

Gwałty w Polsce

Według statystyk Komendy Głównej Policji w 2019 roku zostało wszczętych 2527 postępowań z artykułu 197 Kodeksu Karnego, oznaczającego zgwałcenie. Szacuje się, że do gwałtów dochodzi zdecydowanie częściej w obszarach miejskich (72%). Ze wspomnianej wyżej publikacji „Przełamać Tabu” Fundacji STER wynika, że zdecydowana większość gwałcicieli to osoby, które ofiara zna - nierzadko bliscy, bo do gwałtów najczęściej dochodzi w mieszkaniu. Osoby, które doświadczyły przestępstw seksualnych wstydzą się i obawiają się podjęcia kroków prawnych wobec oprawcy - ma to związek między innymi z obawą o reakcję funkcjonariusza policji a także z brakiem zaufania do wymiaru sprawiedliwości.