Równie żywiołowe reakcje wzbudza potem w samolocie do Londynu. I ja się jej przyglądam, trochę wbrew własnej woli. Obok mnie siedzi jej asystentka i co chwila biega, coś dla niej załatwiając, w czymś jej pomagając. Podczas kilkunastogodzinnego nocnego lotu nie śpi ani przez chwilę. W Londynie Victoria opuszcza samolot znowu pod ostrzałem spojrzeń. Patrzę i ja. Cały czas trzyma na rękach córkę. Sprawia wrażenie troskliwej matki. Faktycznie jest bardzo szczupła. Oczy przesłaniają wielkie okulary. Nie przypomina elegantki, na którą kreują ją media. Ma na sobie dżinsy dzwony, obcisły sweter, czapkę z daszkiem.

Przypominam sobie, że znajomi dziennikarze opowiadali mi, że Victoria jest niezwykle ujmującą osobą. Skromną, sympatyczną, zabawną i inteligentną. Podobno jest nieśmiała. Podobno w niczym nie przypomina zimnej i wyrachowanej manipulatorki, na jaką jawi się w kolorowych magazynach. Skąd taki image? – pytam moich znajomych. – Ona nigdy się nie uśmiecha. – A dlaczego się nie uśmiecha? – Bo uważa, że źle wtedy wygląda. Ot, i cała tajemnica. Ludzie znają gwiazdy z gazet, magazynów, z telewizji i wydaje im się, że je znają, choć nigdy nie zamienili z nimi słowa. Ale to wystarczy, żeby mieć swoje zdanie, żeby wiedzieć.

Mówi się: nie sądź książki po okładce, ale czy da się inaczej? Wchodzę do księgarni i patrzę na okładki. Czasami przeczytam krótki opis fabuły, notkę biograficzną autora, ale przecież nie czytam całej książki. W pędzącej na oślep współczesności kochamy szybkie oceny, bo oszczędzają czas. Widzimy kogoś i od razu wiemy, kim jest, jaki jest, co myśli i jak się zachowa. A co jeśli się mylimy?

Myślałam, że Scarlett Johansson jest bardzo inteligentna przez jej rolę w filmie „Między słowami” – błąd. Sądziłam, że Ben Stiller jest zabawny, bo zagrał w tylu komediach. Myliłam się. Wydawało mi się, że Angelina Jolie jest oschła i zdystansowana. Nie miałam racji. To niezwykle ciepła i otwarta osoba. Mogłabym stworzyć całą listę podobnych przykładów. Może więc nie warto tak szybko sobie wyrabiać zdania? Zwłaszcza że show-biznes to świat iluzji. Aktorki na okładkach mają zmarszczki wygładzone w Photoshopie, piosenkarki na płytach komputerowo poprawione głosy. Specjaliści od PR-u decydują, co mają mówić, styliści – jak mają wyglądać. Nawet małżeństwa nie są porywami namiętności, ale kalkulacjami, w których każdy skrupulatnie prowadzi bilans zysków i strat. Tom Cruise i Katie Holmes rozwodzą się po sześciu latach małżeństwa i żadne z nich nie rwie włosów z głowy, bo to nie była miłość, ale umowa. Kiedy rozpadają się związki uchodzące za idealne, jak Johnny Depp i Vanessa Paradis, to wiadomo, że nic nie jest takie, jakie się zdaje. I dlaczego miałoby być? Przecież to Hollywood. Królestwo bajek dla dorosłych. Najlepiej z happy endem.