Krystyna Janda była prześladowana przez pedofila

Krystyna Janda zamieściła ostatnio na Facebooku bardzo obszerny wpis, w którym opisała historię swojego życia. Aktorka zrobiła to na prośbę osób, którzy chcieli zamieścić jej życiorys na stronie internetowej. Krystyna Janda cofnęła się do czasów dzieciństwa i zdradziła szczegóły, które do tej pory nie były znane. - "Wychowywałam się do 7 roku życia u dziadków co znacząco mnie ukształtowało. Byłam najważniejszą osobą w domu, wszyscy się mną zajmowali i mieli dla mnie czas. Czytali książki, rozmawiali ze mną, opowiadali bajki, historie, śpiewali mi na dobranoc i podsycali moje artystyczne apetyty." Później aktorka zamieszkała w Warszawie. Jak wspomina moment przeprowadzki?

- Największe wrażenie po przyjeździe od dziadków do Warszawy zrobił na mnie telewizor. Pamiętam: weszłam do naszego mieszkania, tam... przemówienie Władysława Gomółki. Nie mogłam oderwać oczu i zrozumiałam… Tu chcę być, z tym telewizorem! Potem za pierwsze zarobione pieniądze kupiłam dziadkom telewizor. Oglądali go tylko wtedy, jak w nim grałam. Ubierali się do tego odświętnie i sprzątali w domu. Poza tymi momentami telewizor ich nie interesował. Kochali radio. Babcia, umierając, z ostatnim tchnieniem wypowiedziała zdanie pełne żalu i pretensji: »A Krysia została aktorką!« — jako największy wstyd i zawód, jaki ich spotkał."

W dzieciństwie rodzice Jandy w wolnym czasie organizowali dla córki zajęcia dodatkowe: gry na fortepianie, lekcje francuskiego i hiszpańskiego. - "Rodzice chcieli mnie i moją młodszą siostrę czymś zająć, żeby nam głupoty nie przychodziły do głowy" - wspomina.

Krystyna Janda wspomina czasy, kiedy zrodziła się w niej miłość do książek, a to za sprawą odkrytej w sąsiedztwie biblioteki publicznej.

- Zaczęłyśmy czytać nieprzerwanie, także nocą, z latarkami pod kołdrą. Książkę dziennie. Zaczęłam od autorów na A, jak leciało, nikt mi nie doradzał co czytać. Nie wiem, ile z tego wszystkiego co czytałam rozumiałam, ale czytałam. też książki, które w tytule miały grzech albo miłość. Z tego też powodu „Dzieje grzechu” Żeromskiego przeczytałam w wieku 9 lat. Kiedy po latach obejrzałam film Borowczyka przypomniało mi się dzieciństwo, reżyser zrozumiał, mniej więcej, tyle co ja.

Krystyna Janda uczęszczała również do szkoły muzycznej. Były to czasy podstawówki, których nie wspomina dobrze, a wręcz traumatycznie.

- Pamiętam odmrożone ręce i kolana w mini od czekania na socjalistyczną kolej, zajęcia z chóru, lekcje fortepianu i koszmar dyktanda muzycznego. Także zdziwienie, że przystawiają się do mnie dużo starsi uczniowie szkoły, tacy całkiem dorośli. Uważałam, że są zboczeni i miałam rację, jak się potem okazało.

Zobacz także:

Trzy lata szkoły muzycznej uciekałam przed ryżym pedofilem, ale udawało mi się go zawsze wyprowadzić w pole. Śpiewał ze mną w szkolnym chórze i był tenorem. Z moich zmartwień, nie zwierzałam się nikomu, myślałam, że to normalne tak musi być. Na szczęście pedofil, bał się naszego psa.

Krystyna Janda uczęszczała również do studium baletowego przy Operetce Warszawskiej. - "Dwa lata nieprawdopodobnych wyczynów gimnastycznych i ruchowych i historia tańca na dokładkę. Na szczęście okazało się, że mam poważną wadę kręgosłupa, co uratowało mnie od emerytury marnej tancerki, w wieku 35 lat."

W tym samym czasie zdała do warszawskiego Liceum Plastycznego w Łazienkach.

Krystyna Janda o związku z Andrzejem Sewerynem

Z wpisu Krystyny Jandy dowiadujemy się również, jak rozpoczął się związek z Andrzejem Sewerynem. Janda studiowała wówczas w Wyższej Szkole Teatralnej na wydziale aktorskim. 

- Zakochałam się w Andrzeju Sewerynie, był wykładowcą. Asystentem Tadeusza Łomnickiego. Pod koniec trzeciego roku zaszłam w ciążę, bo uznałam, że czwarty rok w Szkole Teatralnej jest niepotrzebny a przede wszystkim, żeby uniknąć wyjazdu do wtedy Leningradu, dziś Petersburga, gdzie mnie zaproszono żebym tam skończyła studia i dostała ich dyplom, bo u mnie wielki talent ale techniki niet. Miało to być wyróżnienie, mnie się to wydawało zesłaniem, do dziś tak uważam. Na samą myśl czułam zapachach siusiek w bramach i zjełczałego oleju oraz zapowiedz tępego naśladowania jakichś dziwnych metod. Nie chciałam tam jechać, ale odmowa byłaby niewygodna politycznie dla szkoły, uratować więc szkołę, rektora Łomnickiego, dziekana Łapickiego i mnie, mogła tylko ciąża.

We wrzeniu 1974 roku, po 3 roku studiów, Krystyna Janda wyszła za mąż za Andrzeja Seweryna. - "Zaangażowałam gosposię i wyprowadziłam się od rodziców. Zamieszkałam na Palcu Zbawiciela i zadebiutowałam w 5 miesiącu ciąży w spektaklu "Trzy siostry" Czechowa w reżyserii mojego ukochanego profesora Aleksandra Bardiniego. Profesor był moim mentorem, od zawsze i na zawsze. Uważał, poza tym tym mentorstwem, co nie bardzo rozumiałam, że będą ze mnie ludzie, ale że głównie nadaję się na kochankę a nie na żonę i dziwił się mojej ciąży i mojemu małżeństwu. Dlatego też, jak mi powiedział, dostałam w " Trzech siostrach" rolę Maszy- wiecznej czechowowskiej kochanki."

Małżeństwo Krystyny Jandy z Andrzejem Sewerynem trwało do roku 1979. Aktorka wspomina, że rozstanie zbiegło się w czasie z kręceniem filmu "Dyrygent".

Przysięgłam sobie, że nigdy już nie wyjdę za mąż i związałam się na kocią łapę czyli nieformalnie z Edwardem Kłosińskim, wybitnym operatorem filmowym, z którym wzięłam ślub kilka lat później, tylko dlatego, że nie chcieli nas zameldować razem w naszym wspólnym nowo kupionym domu. Nasz związek trwał 30 lat i mogę powiedzieć dziś, że był to mężczyzna mojego życia.

W 2008 roku zmarł mąż Krystyny Jandy. - "Od momentu śmierci męża, mieszkałam z mamą aż do Jej śmierci w kwietniu roku 2019. Andrzej Wajda umarł w październiku w roku 2016 i ostatnie lata najważniejszymi wydarzeniami w moim życiu są odejścia bliskich i znajomych. Mój świat z tymi pożegnaniami gaśnie i odchodzi, choć ja jestem wydawałoby się, w pełni sił, zdrowotnych, umysłowych i twórczych, następuje - powolne ciemnienie malowidła - że przytoczę i sparafrazuję tytuł jednego ze spektakli nieodżałowanego Jerzego Grzegorzewskiego."