Piotr Ziemba od 23 lat trenuje chińskie sztuki walki, od 15 - naucza w prowadzonej przez siebie szkole YMAA (Yang's
Martial Arts Association) w Poznaniu. Jest mistrzem Europy w Tai Chi Chuan (Taijiquan). Wcześniej interesowały go tylko te sztuki walki, w których manifestowało się siłę fizyczną. O Tai Chi myślał: "To dobre dla kobiet". O bojowym aspekcie Tai Chi Chuan niewiele wiedział. Przekonał się jednak, że ten miękki subtelny styl daje świetne efekty. Jego twórca, Yang Lu Chan, uzyskał tytuł "niepokonanego", a był niewysoki i szczupły... Wygrywał ze wszystkimi mistrzami innych sztuk walki, lecz nigdy nikogo nie zranił. - Tai Chi Chuan znaczy Boks Najwyższego Szczytu - wyjaśnia Piotr.
Na czym polega doskonałość tego stylu? Odpowiedź znajdujemy podczas warsztatów samoobrony dla kobiet, które prowadzi właśnie Piotr Ziemba.

Wyczuj przeciwnika

Zaczynamy od rozgrzewki - ćwiczeń Chi Kung poprawiających przepływ energii w ciele. Pomogą nam się skoncentrować, uspokoić umysł i rozluźnić. Stajemy na lekko ugiętych nogach - w pozycji typowej dla Tai Chi. Partnerka naciska dłonią na nasz bark, a my staramy się "miękko" ustąpić. Piotr pokazuje, jak ciało powinno się rozluźnić i skręcić, zachowując jednocześnie stabilność. - Sile nie przeciwstawiamy się siłą - wyjaśnia. - Staramy się zapanować nad odruchem walki.
Kolejne zadanie: "przyklejamy" dłonie do dłoni partnerki i podążamy za jej ruchami. - Wczuwamy się w drugiego człowieka - tłumaczy Piotr. - Próbujemy rozwinąć umiejętność słuchania i otwierania się na jego ciało. W ten sposób poznajemy naczelną zasadę neutralizacji, polegającą na zmianie energii Yin i Yang.
Yin symbolizuje kobiecość, pasywność, uległość; Yang - męskość, aktywność, ekspansywność. Pierwsza jest rozluźnieniem, druga - ekspresją, przesileniem. W Tai Chi dąży się do równowagi między nimi. Jeśli ktoś atakuje nas Yang - jest napięty, brutalny - wówczas my powinniśmy być  Yin. W odwrotnej sytuacji możemy użyć Yang. Tai Chi pozwala reagować właściwie: czasem agresywne i czasem łagodnie.

Siła płynie z umysłu

Kopnięcie musi zaskoczyć napastnika, wtedy będzie skuteczne. - Jeśli przeciwnik wyczuje, że chcemy go kopnąć, zasłoni się - mówi Piotr. - Ale jeśli zaczniemy go drapać i bić po twarzy, chwycimy za szyję, zasłonimy mu oczy albo złapiemy za uszy, odwrócimy jego uwagę. Musimy wykorzystać przede wszystkim to, co nam najbardziej odpowiada i robić to tak, żeby zaangażować całe ciało.
Ćwiczymy uderzenia rękoma w tarcze treningowe. - Wyobrażamy sobie, że uderzamy poprzez tarczę. Siła uderzenia płynie z umysłu - wyjaśnia Piotr. I znów przypomina nam o właściwej postawie, rozluźnieniu, koncentracji...
Im bardziej się rozluźnimy, im bardziej jesteśmy Yin, tym bardziej możemy wyemitować siłę Yang. Uderzamy raz jedną ręką, raz drugą, kilkakrotnie obiema, na przemian, z góry i z dołu... - Uderzamy całym ciałem! - woła Piotr, pomagając nam okrzykami. - Musimy zrobić sobie przestrzeń, żeby móc uderzyć - przypomina. - Uderzamy, kiedy przeciwnik jest odsłonięty...

Popracuj nad krzykiem

Gdy nie dochodzi do konfrontacji fizycznej, ważne są umiejętności z samoobrony psychologicznej. Piotr opowiada o badaniach przeprowadzonych wśród więźniów. Pokazywano im filmy z anonimowymi osobami i pytano, którą wybraliby na ofiarę. Nie wybierali starców, kobiet ani ludzi słabych, ale tych, którzy mieli jakąś niespójność w ruchach ciała.
- Dobrze wiedzieć, jakie sygnały wysyłamy swoim ciałem - mówi Piotr. - To, jak ono jest ułożone, jak jesteśmy "zakorzenieni", jak ułożyły się nasze barki, co wyrażają nasze oczy, co się dzieje z oddechem, z emocjami... To wszystko ma wielkie znaczenie! Napastnik nie atakuje znienacka. Często najpierw obserwuje  ludzi na ulicy i wybiera osobę, u której wyczuje jakąś słabość. Jeśli kobieta zostanie raz napadnięta, zaczyna jej się to przytrafiać częściej. Bo się czuje zagrożona i komunikuje to swoim ciałem.
Czający się napastnik jest bardziej Yin. Dlatego - zgodnie z zasadami Tai Chi
- my w tym przypadku odpowiadamy siłą Yang. Przede wszystkim głośno krzyczymy. - To odstrasza - tłumaczy Piotr.
- Nie wchodzimy w rolę ofiary. Możemy obrzucić go wyzwiskami. Dziewięćdziesiąt procent skutecznej samoobrony to głos.
W stabilnej pozycji, na ugiętych nogach, z mocnym poczuciem zakorzenienia i rozluźnienia krzyczymy: "Nie podchodź bliżej!", odpychając jednocześnie partnerkę ręką. Na koniec głośne "Ha!" - z brzucha, z Tan Tien, całym ciałem, sercem i umysłem. Sala dudni od dźwięku. Dobrze jest poczuć siłę swojego głosu.