Koronawirus a prawa kobiet

Nie możemy zapominać, że zawody, które zostały najmocniej dotknięte przez pandemię Covid-19 są mocno sfeminizowane. Wiele mówi się o podziękowaniach należnych służbie zdrowia, w której, głównie jako pielęgniarki, zatrudnione są przede wszystkim kobiety. Pamiętać musimy również o edukacji. Nauczycielki stanowią ogromny procent pracowników oświaty. To one na samym początku lockdownu, ze zmiennym powodzeniem, starały się utrzymać ciągłość nauczania, poprzez zdalnie prowadzone zajęcia. Kolejnym mocno sfeminizowanym sektorem są ekspedientki w sklepach, które zupełnie dosłownie utrzymały nas przy życiu. Stały, choć obłożony obostrzeniami, dostęp do produktów zapewnił względny spokój i porządek w społeczeństwie.

Pielęgniarki i ekspedientki codziennie narażały życie i zdrowie własne oraz bliskich, by zapewnić nam dostęp do służby zdrowia i produktów pierwszej potrzeby. Nauczycielki są pierwszymi i jedynymi osobami, dzięki którym udało się zachować ciągłość nauczania i uniknąć chaosu w systemie edukacji, który odkręcany byłby latami. Co otrzymały w zamian? Pielęgniarki oklaski. Nauczycielki złą sławę, do której swoją cegiełkę przyłożyła „Szkoła TVP”. Ekspedientki doczekały się kilku memów, w których ktoś bardziej empatyczny zauważył, że codziennie ratują nas przed śmiercią głodową i wojnami o papier toaletowy.

Wśród tego wszystkiego nie możemy zapomnieć również o gastronomii, turystyce, rekreacji oraz sektorze beauty, które zamknąć musiały się jako jedne z pierwszych. Część lokali nie otworzyła się już nigdy, a turystyka do tej pory stoi pod wielkim znakiem zapytania. Postojowe i wszystkie tarcze antykryzysowe działały przede wszystkim na papierze. Jaki ma to związek z tematem? Według Europejskiego Instytutu ds. Równości Kobiet i Mężczyzn 70% osób zatrudnionych w tych sektorach to kobiety.

Podczas gdy rząd debatował nad daniem sobie podwyżek, osoby wystawione na pierwszą linię frontu mogły co najwyżej trzymać kciuki za to, że ich testy okażą się negatywne. Musimy również pamiętać o stresie, jaki jest związany z pracą z klientem w środku pandemii. Ponadto, w większości przypadków osoby te mogły mieć trudności ze zdobyciem profesjonalnej psychologicznej pomocy – ze względu na niskie zarobki, brak prywatnego ubezpieczenia lub mocno ograniczony dostęp do publicznych specjalistów. Choć nie można przymknąć oka na fakt, że tak samo ucierpieli pielęgniarze, nauczyciele i ekspedienci, to olbrzymi procent wykonujących te zwody to jednak kobiety. To zaś działa na naszą niekorzyść w statystykach i raportach. Skoro o nich mowa, warto przyjrzeć się, jak wyglądają te kwestie w domowym zaciszu.

ZOBACZ TEŻ: Niezwykła aukcja Centrum Praw Kobiet. To symbol kobiet, które obwiniają siebie za zło innych

Foto: Getty Images 

Zobacz także:

Koronawirus a prawa kobiet: obowiązki domowe

Dane Europejskiego Instytutu ds. Równości Kobiet i Mężczyzn pokazują, jak dzielimy się obowiązkami domowymi. 82 proc. kobiet i tylko 34 proc. mężczyzn gotuje i wykonuje prace domowe. W ponad 80 proc. domów wyłącznie kobieta pierze i prasuje. W prawie dwóch trzecich tylko ona gotuje i sprząta (CBOS, 2018). 43 proc. matek i 6 proc. ojców angażuje się w pomoc przy odrabianiu lekcji. Jaki ma to związek z pandemią? Gdy zamknięto szkoły, przedszkola i żłobki to głównie kobiety musiały rezygnować z pracy - w zupełności lub korzystać ze zwolnień. Nie można również zapominać o tym, że to głównie na nas najczęściej spada opieka nad chorymi członkami rodziny.

Często mówi się również o podwójnym etacie, jaki wypracować muszą kobiety. Całodobowa obecność wszystkich domowników zwiększa liczbę zadań, a tym samym wzmacnia nierówny podział pracy. Ta społeczna niesprawiedliwość została w czasie pandemii dodatkowo podkreślona przez fakt, że praca mężczyzny, który statystycznie zarabia więcej, ma większe znaczenie dla rodziny niż praca kobiety – przez co częściej to ona właśnie w sytuacji kryzysowej rezygnuje z zatrudnienia. Czy Covid – 19 stanowi zagrożenie dla dekad feminizmu i z trudem wywalczonych praw? Za wcześnie by móc stwierdzić to jednoznacznie, ale to, co możemy z całą pewnością powiedzieć już teraz to to, że musimy mieć się na baczności.

ZOBACZ TEŻ: Rzecznik Praw Obywatelskich stanął po stronie kobiet: broni konwencji stambulskiej

Foto: Getty Images

Koronawirus a przemoc domowa

Przemoc domowa jest czymś, o czym nie możemy w tym czasie zapominać. Lockdown nie każdemu z nas będzie się kojarzyć z pieczeniem domowego chleba i przeczytaniem kilku książek. Według badań GUS 80 proc. ofiar przemocy domowej stanowią kobiety. Ofiary zostały zamknięte ze swoimi katami, którzy przez wszechobecny chaos jedynie utwierdzili się w poczuciu bezkarności. Według badań to oraz zagrożenie finansowe i stres dodatkowo eskalują problem. Możliwość wyjścia z domu lub skorzystania z telefonu w celu uzyskania pomocy zostały mocno ograniczone przez stałą obecność oprawcy. Statystki nawet w spokojniejszych czasach nie były zbyt optymistyczne – w Polsce jedna kobieta doświadcza przemocy co 40 sekund.

Organizacje zajmujące się pomocą ofiar przemocy domowej biją na alarm. Faktem jednak pozostaje, że nie możemy zrobić dużo więcej niż do tej pory, choć liczba potrzebujących rośnie codziennie. Wobec tego kryzysu nie możemy zapomnieć o ranach na psychice, które goją się najtrudniej.

Koronawirusa zagraża prawom kobiet?

Koronawirus i prawa kobiet to, jak się okazuje, naczynia połączone. Złe warunki zatrudnienia w sfeminizowanych zawodach prowadzą do tego, że to my częściej tracimy pracę lub zostajemy zmuszone do rezygnacji z niej przez sytuację rodziną, a stąd już prosta droga do ponownego zamknięcia w kuchni. Oprócz budżetu czy kariery nadszarpnięte zostanie nasze zdrowie. Fizyczne — przez zwiększony kontakt z potencjalnie zarażonymi ludźmi. Psychiczne – przez związany z tym stres lub przez nasilenie się przypadków przemocy domowej. Gdy pandemia się skończy, a wszyscy zaczną mówić o potrzebie odbudowy gospodarki, pamiętajmy, o tym ile jesteśmy dłużni kobietom, które pomogły nam przetrwać i ile dziur w, z trudem wywalczonej, emancypacji przyjdzie nam załatać.

ZOBACZ TEŻ: „To szokujący gwałt, który trwał długie godziny”. Izraelczycy mówią "dość" przemocy wobec kobiet i wychodzą na ulice