Kasia Smutniak wspiera osoby chore na bieactwo

Kasia Smutniak w 2019 roku przyznała, że choruje na bielactwo - chorobę, która objawia się białymi plamami na ciele. "Dorastając nauczyłam się, że akceptacja nie wystarcza. Musimy pokochać swoje wady. Przez ostatnie 6 lat uczyłam się akceptować i kochać siebie za to, jaka jestem. To była długa podróż, a nie natychmiastowa przemiana. Dopiero teraz czuję się gotowa, by podzielić się tym z wami." - napisał aktorka i zamieściła zdjęcia, na których widać objawy choroby.

Włoska aktorka postanowiła wesprzeć wszystkie osoby, które podobnie jak ona zmagają się z bielactwem.

Kasia Smutniak stworzyła filtr na Instagramie dla osób chorych na bielactwo

Aktorka i modelka postanowiła wesprzeć osoby z bielactwem i zainicjowała akcję #Beautyligo (nazwa pochodzi od słów: „vitiligo”, czyli z łac. bielactwo i „beauty” – piękno), w ramach której stworzyła filtr na Instagram. 

Zdałam sobie sprawę, że na Instagramie istnieją setki różnych filtrów: tych, które upiększają, obrzydzają, sprawiają, że wyglądamy jak kot, astronauta i tak dalej. Dlaczego więc nie pokazać, jak wyglądałoby się z bielactwem? Tak zaczęłam pracę nad moim filtrem #Beautyligo. Byłabym bardzo szczęśliwa, jeśli wszyscy spróbowaliby tego filtra, by oddać cześć różnorodności kanonów piękna. Jest to tematyka bliska mojemu sercu – nie tylko w odniesieniu do bielactwa –podkreśla Kasia Smutniak.

Filtr jest dostępny od 4 czerwca na Instagramie Kasi Smutniak. 

Kasia Smutniak oswaja problem bielactwa

To niezwykle ważne, że takie osoby jak Kasia Smutniak głośno mówią o problemach, które dotykają wiele osób. Zwłaszcza nam kobietom trudno jest zaakceptować takie zmiany w swoim ciele. Kiedy widzimy, że nie jesteśmy same z tym problemem i dotyka on piękne, znane i cenione osobistości, łatwiej nam jest zaakceptować ten fakt. Brawo dla Kasi Smutniak za przełamanie się i wyjście do nas kobiet. Jej słowa na temat bielactwa mają moc.

Nie minął nawet rąk, odkąd po raz pierwszy pokazałam plamy będące objawem bielactwa. Nigdy nie zapomnę tej chwili i strachu, jaki mi towarzyszył. Z jednej strony byłam dumna, że pokazałam prawdziwą siebie. Z drugiej, bałam się braku akceptacji. Tego, że będę wyśmiewana, chociażby w mojej pracy. A wiecie, co stało się potem? Zupełnie nic, a raczej nic złego. Przybyło wiele komentarzy dotyczących wsparcia. Przestałam już widzieć plamy. Traktuję jak pieprzyki – wyznała aktorka.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Non è passato nemmeno un anno da quando ho postato la mia prima foto con la vitiligine. Quel momento di timore e di incertezza per il “dopo”, non lo scorderò mai. Da un lato ero fiera di aver mostrato una nuova me, dall’altro avevo paura di non essere accettata, nel mio lavoro per esempio o di sentirmi derisa, osservata. E sapete cosa è successo dopo? Nulla. Non è successo proprio nulla. O meglio, nulla di eclatante. Sono arrivati tanti commenti di sostegno e di condivisione. E ne sono seguiti altri e altri ancora, ma soprattutto, io ho smesso di vedere le macchie. Proprio come i nei. Sai che ci sono, però non ci fai tanto caso. Perché è naturale e fanno parte di te. Oggi posso dire che la vicinanza delle tante persone con la mia stessa “particolarità” è stata preziosa per il mio percorso. Poi un giorno ho pensato: “Esistono centinaia di filtri Insta che ti rendono più bello, più brutto, più gatto, più astronauta o più non so che cosa. … perché non fare un filtro di bellezza che ti fa vedere come saresti con la vitiligine”? E così mi sono messa al lavoro per realizzare il mio filtro di bellezza che ho chiamato #Beautyligo e sarei felice se lo provassimo tutti, in omaggio alla bellezza della diversità. Un tema che, vitiligine o no, mi sta molto a cuore. Trovi il filtro nelle stories o nella sezione “filtri” sul mio profilo (quella faccina che brilla insomma) prendi la posa, sentiti bell@ e scatta la foto: più siamo, meglio è. #Beautyligo #labellezzadelladiversità

Post udostępniony przez Kasia Smutniak (@lasmutniak) Cze 4, 2020 o 6:05 PDT