Podczas pierwszych dni zdjęciowych do serialu „Boża podszewka” nagle zostałam rzucona w przedostatni odcinek. Jako stara już Jurewiczowa miałam odwiedzić ukochanego syna Kostusia. Przestraszyłam się, że dzieli mnie od bohaterki zbyt duża różnica wieku i nie potrafię tego zneutralizować. Jest charakteryzacja na twarzy, ale nie będzie starości w człowieku. I nagle ta staruszka mi się objawiła. Poczułam w swoim ciele moją babcię. Zaczęłam garbić się jej przygarbieniem, poruszać jej chodem. Była to moja babcia chodząca po podwórku w Gowidlinie. Nie naśladowałam jej, nie przyszła z zewnątrz wymyślona. Zapukała do mnie od środka, od serca