Jesteś młodą dziewczyną, ale czasem zaskakujesz niezwykłą dojrzałością. Skąd ona się bierze?
Mam większy dorobek życiowy niż artystyczny. Trochę w życiu przeszłam. (śmiech)

Miałaś 17 lat, kiedy przeniosłaś się z Kazachstanu do Polski, sama. Jakie to było przeżycie?

Na początku całkiem dobrze sobie radziłam. Obserwowałam ludzi na lotnisku, leciałam przez Londyn. Miałam wewnętrzne poczucie dojrzałości. A dziś sama chyba bym swojego dziecka nie puściła. Zamieszkałam w Krakowie i rozpoczęłam studia, kolejno: polonijne, zarządzanie kulturą, geografię, kulturoznawstwo, wreszcie szkoła aktorska. Szukałam swojego miejsca. Pytasz  o pierwsze chwile w Polsce? Bez domu, rodziny, ze słabą znajomością języka byłam trochę jak ślimak bez muszelki, ale musiałam być mocna.

Z czego zbudowałaś tę muszlę?
Z przyjaciół. Takich przyjaciół, jak tu, nie miałam nawet w Kazachstanie. Stuprocentowo lojalnych, zawsze gotowych do pomocy, do których mogę się odezwać o każdej porze. Ich obecność daje mi poczucie bezpieczeństwa. Jak się przyjeżdża do nowego kraju i zmienia język, to jest tak, jakby się dostało nowe życie. Ostatnio zaczęłam częściej zapraszać ludzi do domu, staję się coraz bardziej otwarta. Miesiąc temu zamieszkałam na Saskiej Kępie. Tego dnia, kiedy się przeprowadziłam, spłonął most.

Spaliłaś za sobą jakiś most tą przeprowadzką?
W pewnym sensie. To jednak dotyczy mojego życia prywatnego. Pozwolisz, że o tak osobistych sprawach nie będę rozmawiała.

Udział w „Tańcu z gwiazdami” nie prowokuje zainteresowania Twoją prywatnością?
Pewnie tak. I pewnie portale plotkarskie wymyślą romans z Maserakiem. (uśmiech)

Wyglądacie razem, jakby ktoś Was wymyślił.
Jak brat i siostra. Śmieję się, że ja jestem z Kazachstanu, a Rafał z Uzbekistanu. Uzupełniamy się: bywam chaotyczna, błądzę gdzieś myślami, Rafał mnie wtedy sprowadza na ziemię. Pilnuje, żeby myślała tylko  o tym, co dzieje się na parkiecie.

Zobacz także:

Coś Cię zaskoczyło w „Tańcu  z gwiazdami”?
Obawiałam się estetyki cekinów, która jest mi dosyć daleka, ale Malwina Wędzikowska projektuje genialne kostiumy, czuję się w nich mocno i kobieco, ale też swobodnie, mogę się poruszać i tańczyć. Emocje, jak przy najlepszych ro-lach, bo każdy taniec jest jak inna rola. Na początku czułam się nie-zgrabnie, ciężko. To jednak szybko minęło, ponieważ Rafał jest naprawdę dobrym nauczycielem.

Jesteś twardzielką?
W środku bywam krucha, ale muszę być mocna, nie mogę się rozjechać. Zawsze muszę liczyć na siebie, nauczyłam się tego.

 

A co by się stało, gdybyś się rozjechała?
Raz tak było. Nie wiedziałam, co mam dalej robić. Wtedy miałam kilkutygodniową chandrę, jedyny raz w życiu. Skończyłam z bardzo dobrymi ocenami semestr geografii, usiadłam sama w sali wykładowej  i się rozryczałam. Wiedziałam, że nie jestem tam, gdzie mam być, ale nie wiedziałam, gdzie mam być. Miałam 19 lat, czyli na standardy wschodnie powinnam już wiedzieć, czego chcę. Tam maturę robi się w wieku 16-17 lat. Chciałam jechać do domu, pozbierać myśli, ale bałam się, że mama doradzi mi taki kierunek, żebym nie musiała martwić się o przyszłość. Była pianistką, wiedziała, jak trudno utrzymać się artystce. Ona musiała zacząć szyć. Nie chciała, żebym i ja zmagała się z rzeczywistością.

A tata?
Był pilotem w Aerofłocie. Pamiętam, jak lecieliśmy do Moskwy, gdy miałam sześć lat. Tata pilotował samolot. Wziął mnie na kolana, ręce po-łożył mi na sterze i kierował nimi. Ładne wspomnienie, prawda?

Mama słusznie się obawiała?  Brakowało Ci pieniędzy?
Raz mi zabrakło, bo nie miałam pracy. Przez kilka miesięcy byłam kelnerką w greckiej restauracji w Warszawie. To było fenomenalne doświadczenie. Musiałam odnaleźć w sobie luz, żeby przestać się przejmować, że jestem aktorką. Pokora naprawdę dobrze robi.

Kazachstan jest całkowicie odmienny od Polski?
To inny świat pod każdym względem. Nawet przestrzenie i odległości. Mam to poczucie przestrzeni  w sobie i tęsknię za nią. Za powietrzem, za tym, że stoisz w stepie  i czujesz wiatr.

Ale mieszkałaś w dużym mieście?
Tak, Ałmaty to miasto wielkości Warszawy. Ale tam jest tak, że kiedy wyjeżdżasz z miasta, wszystko się urywa, nie ma wsi czy przedmieść, jest od razu pustka i przestrzeń.  Z dzieciństwa pamiętam, że za miastem były pola truskawkowe, przechodziło się do nich przez wspaniałe sady jabłkowe. Biegaliśmy tam  z kolegą, chowaliśmy się przed ochroniarzem, który jeździł na koniu i strzelał… solą!

Jesteś inna tu, niż byłaś tam? Mówiłaś, że zmieniając język, zmienia się życie.
Znajomi zauważyli, że gdy mówię po polsku, jestem inna niż, jak mówię po rosyjsku. Po rosyjsku jestem bardziej wysublimowana. Nie umiem po rosyjsku przeklinać. Po polsku przekleństwo ma moc, wcale nie musi być tylko wulgaryzmem.

Czy Twoja egzotyczna uroda pomaga Ci?
Nie uważam się za osobę piękną, raczej charakterystyczną. Kiedy szłam na studia, byłam wręcz pulchna. Potem schudłam. Przygotowując się do roli w „W ukryciu”, w dwa tygodnie straciłam 8 kilogramów. Przekonałam się wtedy, jak ogromny wpływ na moje ciało ma odżywianie i dieta. Pytałaś, czy jestem twarda. Może tak... na pewno nie jestem słaba. Pomagają mi w tym dieta, joga, bieganie. Ustawiają tempo życia i budują siłę. I wielkie znaczenie ma to, że uczę się bycia w zgodzie z sobą.