Przecież potrafimy być dla siebie słodcy i uprzejmi. Zwłaszcza, gdy mamy małe dzieci, które wzbudzają w nas miłość do świata i otoczenia.

Niedawno byliśmy z żoną i Wojtusiem na plaży. Wojtuś, jak to on, darł się wniebogłosy, że nie kupiliśmy mu ciężarówki stojącej na przyplażowym straganie. – CIĘĘĘŻŻŻARÓÓÓÓWWWĘĘĘĘĘĘ!!! – darł się, a jego głos na pewno przechwyciły duńskie radary wojsk NATO.

– Niech pani każe mu się zamknąć!!! – ryknęła na nas jakaś mama, idąca obok ze swoją córeczką. – Jak go pani wychowuje? Nie umie sobie pani poradzić z bachorem??? Ludzie chcą tu wypoczywać!!!

Moja żona poczerwieniała na twarzy: – A ty co, głupia babo??? Sama się zamknij! Będzie mnie tu pouczać?! Zajmij się swoimi sprawami!

– Bachora wychowujesz! Uszy mi już puchną od tego strasznego wrzasku. Jak nie umiesz wychować dzieci, to po co w ogóle je masz!

– Przymknij się idiotko!
– Sama się zamknij!
– Niepoczytalna wariatka!
– Chora kretynka!
– Debilka!
– Zdzira!

Ja i mąż owej „pani” w ostatniej chwili odciągnęliśmy nasze żony od siebie. Wojtek darł się głośniej niż przedtem. Córka tej „kobiety” też pochlipywała. Duńczycy pewnie przygotowywali się już do desantu na plażę. Może nie jesteśmy najgrzeczniejszym narodem świata, ale na pewno z całych sił staramy się dążyć we właściwym kierunku. Prawda?
Sebastian Łupak, tata 3-letniego Wojtusia