Jeszcze niedawno Halle Berry z wielkim entuzjazmem opowiadała o nowym aktorskim wyzwaniu, jakim miała być rola osoby transpłciowej. Postać, w którą miała się wcielić, urodziła się kobietą, ale czuje się i w społeczeństwie chce funkcjonować jako mężczyzna. Halle Berry nie kryła swojej ekscytacji – do tej pory bowiem angażowana była do ról, które podkreślały jej fizyczne atuty. Ta rola miała być kamieniem milowym w karierze Berry, która przygasła po otrzymaniu Oscara w 2001 roku.

Jej entuzjazmu nie podzieliło jednak środowisko LGBT. Ostra krytyka spotkała aktorkę głównie za jej nieumyślne stosowanie zaimków wobec swojego bohatera. Podczas wywiadów Berry mówiła o swojej postaci "ona", mimo że grana przez nią osoba miałaby się identyfikować z mężczyzną.

Dodatkowo punktem zapalnym stało się stwierdzenie Halle Berry o tym, że chętnie "zanurzy się w ten świat", mając na myśli rzeczywistość osób LGBT. Zdajemy sobie sprawę, że dla niektórych mniej obytych z tematem transpłciowości są to semantyczne niuanse. Nie dla osób, które mierzą się z problemem swojej seksualności na co dzień, w obliczu dyskryminacji i raniącej nieświadomości społeczeństwa. Osoby transpłciowe chcą wreszcie zyskać swój głos, a w poprawie tej sytuacji nie pomaga, gdy w rolę transpłciowej osoby angażuje się hollywoodzką heteronormatywną aktorkę. Nie jest to atak w stronę aktorki, a bardziej w stronę pewnych mechanizmów, które rządzą umysłami milionów.

Halle Berry zrezygnowała z roli osoby transpłciowej

Halle Berry przeprosiła wszystkich na Twitterze i zrezygnowała ze starania się o rolę, uznając to za błąd. Przyznała też, że "środowisko transpłciowe powinno mieć możliwość opowiadania własnych historii".

"Jestem wdzięczna za przewodnictwo i krytyczne rozmowy, które odbyły się w ostatnich dniach. Będę nadal słuchać, uczyć się i czerpać wnioski w tego błędu" - napisała aktorka. Dodała też, że chce używać swojego głosu i popularności, by działać w kierunku lepszej reprezentacji mniejszości w środowisku filmowym.