Filip Chajzer szczerze o stracie syna

Już dwa lata minęły od śmierci syna Filipa Chajzera, który zginął w wypadku samochodowym. Maksymilian miał 9 lat, kiedy zginął w wyniku zderzenia samochodu, który prowadził jego dziadek. W ostatnim wywiadzie dla tygodnika Newsweek dziennikarz szczerze wyznał, co dla niego oznacza strata dziecka i jak przeżywa żałobę, która cały czas trwa:

Nigdy nie można żałoby po śmierci dziecka przeżyć.(...) Rodzice, którzy przeżyli to kilka, kilkanaście lat temu, mówili, że żal po stracie nigdy nie minie. I rzeczywiście tak jest. To jest sinusoida emocji, nerwów, myśli. Czasami jest lepiej, czasami gorzej. Często tego na zewnątrz nie widać, ale zawsze masz to w środku, budzisz się z tym, z tym idziesz spać. Myśl o dziecku, którego już nie ma, zawsze jest gdzieś z tyłu głowy, zawsze. - wyznał Filip Chajzer

Dziennikarz po śmierci syna przewartościował całe swoje życie i jak sam podkreśla stara się tak żyć, żeby ktoś był z niego dumny. Dziennikarz przyznał, że po stracie syna, został skierowany na terapię, gdzie uzyskał wsparcie i pomoc od grupy, którą tworzyli rodzice, którzy podobnie jak on stracili dziecko.

Nowy rozdział w życiu Filipa Chajzera

Filip Chajzer rozpoczął nowy rozdział w życiu. O tym, co się wydarzyło nigdy nie da się zapomnieć i nie chce zapomnieć, ale stara się jakoś poukładać życie na nowo. Dwa miesiące temu urodziło mu się dziecko.

To trochę zwycięstwo życia nad śmiercią. Rozpoczął się w moim życiu nowy rozdział, nie mam pojęcia, co się w nim wydarzy, ale nie mogę się doczekać kolejnych stron. - dodaje dziennikarz

Filip Chajzer - człowiek orkiestra

Dziennikarz znany jest z wielu akcji społecznych, w których bierze aktywny udział, ale też sam jest ich pomysłodawcą. Jak sam podkreśla w wywiadach najważniejszą dla niego akcją była zbiórka pieniędzy dla Powstańców Warszawskich, do których ma ogromny szacunek. W akcji dla powstańców udało się zebrać 1 mln 400 tys. złotych, a pieniądze są do tej pory wypłacane w transzach.

Ostatnio Filip Chajzer przekazał na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy swojego ukochanego poloneza, którego cena z dnia na dzień rośnie w zawrotnym tempie, a to nie jedyna i ostatnia akcja, w której dziennikarz brał i jeszcze będzie brał udział, bo pomaganie powinno być wpisane w byt człowieka.