OKRES BURZY I NAPORU

Każdy pierwszy raz – pierwszą miłość, pierwszy pocałunek, pierwszą pracę, pierwsze samodzielne wakacje – pamiętamy lepiej niż inne zdarzenia z naszego życia. Prawdopodobnie są one głębiej kodowane, a poza tym wiele razy odtwarzane i przypominane – stale wracamy do nich pamięcią, tysiące razy zwierzamy się z nich bliskim, analizujemy je. Te elementy naszej biografii stają się punktami odniesienia dla późniejszych doświadczeń, odgrywają rolę wzorców, a więc zajmują szczególne miejsce w strukturze pamięci. To, co przydarza się nam we wczesnej młodości, decyduje o naszej tożsamości, o tym, jak siebie postrzegamy i jak oceniamy późniejsze swoje poczynania. Kto nie porównywał kolejnych miłości z tą pierwszą?

Mniej więcej między 15. i 25. rokiem życia tworzymy autobiograficzną narrację o swoim życiu: określamy, kim byliśmy, jesteśmy, kim będziemy – być może – w przyszłości. W tej historii – jak w każdym dobrym filmie – szczególne znaczenie mają kluczowe sceny: chwile euforii, momenty mrożące krew w żyłach i punkty zwrotne. To one organizują tę historię, wyznaczają początek i koniec poszczególnych etapów życia. Mimo że generalnie wydarzenia z naszej biografii zacierają się w pamięci tak jak wszystkie inne informacje (choć zapominamy je wolniej niż np. wzory chemiczne czy losy bohaterów szkolnych lektur), to po 40. roku życia szczególnie mocno pamiętamy okres między 15. i 25. urodzinami. Większość ludzi nazywa go nawet „swoim czasem”: za moich czasów nosiło się obcisłe dżinsy i stawiało włosy na cukier, za moich czasów słuchało się Republiki i Lady Punk, za moich czasów nie było centrów handlowych... Z tej właśnie dekady – z okresu dorastania i wczesnej młodości – mamy najwięcej wspomnień, więcej niż wynikałoby to z naturalnego tempa zapominania, i to niezależnie od tego, czy świętowaliśmy ostatnio 50., czy 80. urodziny. Chodzi zatem nie o okres przechowywania wspomnień, lecz o szczególny moment w historii życia. Psychologowie nazywają to zjawisko reminiscencją.

Dlaczego ten okres jest tak wyjątkowy? Zdaniem niektórych psychologów chodzi o to, że w tym czasie osiągamy szczyt naszych zdolności poznawczych, a co ważniejsze – przeżywamy wówczas mnóstwo nowych doświadczeń. W dodatku po tym burzliwym okresie dorastania następuje znacznie spokojniejszy okres stabilizacji, na którego tle poprzednie lata wyróżniają się jak kolorowa koszulka z podobizną ulubionego muzyka założona do szarej biznesowej marynarki.

ŚWIETLNA STRZAŁA AMORA

Pierwsza miłość spada na nas jak grom z jasnego nieba – ta zużyta metafora przybliża nas do kolejnej prawidłowości rządzącej ludzką pamięcią. Amerykańscy psychologowie Roger Brown i James Kulik, analizując reakcje swoich rodaków na śmierć prezydenta Johna F. Kennedy’ego, zwrócili uwagę na szczególny rodzaj wspomnień związanych z przełomowymi i nieoczekiwanymi wydarzeniami. Sposób, w jaki je utrwalamy, nazwali w 1977 roku pamięcią fleszową. Badani przez Browna i Kulika ludzie świetnie pamiętali, co i gdzie robili w chwili, gdy dowiedzieli się o śmierci JFK, kto ich o tym poinformował, jak zareagowali oni sami i ich otoczenie, a nawet jak się później zachowywali. Jeśli urodziliście się dostatecznie wcześnie, zapewne potraficie bez trudu przypomnieć sobie, co robiliście, gdy powiedziano wam o wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, albo gdzie byliście, gdy pierwszy raz zobaczyliście, jak samolot wbija się w bliźniacze wieże WTC.

Brown i Kulik uważali, że wspomnienia ważnych i zaskakujących zdarzeń powstają jak fotografia zrobiona z fleszem: nagły błysk i włącza się mechanizm neuronalny „zapisz teraz”. Okazuje się, że podobnie jak katastrofy i zabójstwa polityków oraz gwiazd zapamiętujemy niektóre wydarzenia z własnej biografii. Odnosi się to zwłaszcza do zdarzeń nowych, które wywołują zaskoczenie, a w związku z tym także silne emocje, oraz do tych ważnych, a więc szczególnie do rozmaitych pierwszych doświadczeń. Pamiętasz swój pierwszy pocałunek? „Po raz pierwszy przycisnąłem upragnioną istotę do piersi i ust. Co się działo dalej, nie potrafię powiedzieć, na jedno mgnienie oka rozbłysła i zgasła gwiazda” – pisał niemiecki romantyk Jean Paul. Ale zdaniem Johna Bohannona III, psychologa z Butler University, nie trzeba być poetą, by sięgnąć po metafory i hiperbole, gdy się opisuje pierwszy pocałunek. Towarzyszące mu odczucie bycia poza ciałem jest charakterystyczne dla tego wydarzenia w życiu, podobnie jak poczucie nierealności

Przeprowadzone w latach 90. XX wieku badania, związane m.in. z tym, jak Amerykanie zapamiętali katastrofę promu kosmicznego Challenger w 1986 r., dowiodły, że pamięć fleszowa nie jest tak trwała i wierna, jak sądzili twórcy tego terminu. Ważne dla nas wydarzenia wspominamy mnóstwo razy, a przy każdym odtworzeniu i zapisaniu ich na nowo czyścimy je z niewygodnych szczegółów, co sprawia, że z każdym rokiem stają się coraz bardziej wyidealizowane.

CHEMIA MIŁOŚCI

Dlaczego lepiej zapamiętujemy to, co wywołało silne uczucia? Larry Cahill i James McGaugh z University of California w Irvine postanowili to sprawdzić, pokazując badanym kilka slajdów. Jednym opowiedziano do tego dość nudną historyjkę o chłopcu, który idąc ulicą, dostrzega kilka rozbitych samochodów, co budzi jego zainteresowanie. Druga grupa badanych usłyszała ostrzejszą wersję opowieści: jej bohater ulegał krwawemu wypadkowi. Godzinę wcześniej połowie uczestników każdej grupy podano placebo, a pozostałym środek blokujący działanie noradrenaliny, neuroprzekaźnika odgrywającego istotną rolę w funkcjonowaniu hipokampa. Ta należąca do układu limbicznego struktura, która jednym przypomina konika morskiego, a innym baranie rogi egipskiego boga Amona, zarządza naszymi wspomnieniami. Gdy tydzień później wszystkich badanych poddano testowi pamięci, okazało się, że pełną emocji historię o wypadku samochodowym lepiej pamiętali ci, którzy dostali „pustą” pigułkę. Potwierdziło to tezę, że noradrenalina (której wydzielanie zwiększa się pod wpływem emocji) korzystnie wpływa na proces zapamiętywania.

Zobacz także:

Co jednak wspólnego ma noradrenalina z pierwszą miłością? Zdaniem neurologów, ta pochodna fenyloetyloaminy (zwanej PEA) odgrywa kluczową rolę w stanie zakochania. „Nie, ta sztuczka się nie uda... Jak można wytłumaczyć prawami chemii i fizyki tak ważny biologiczny fenomen, jakim jest pierwsza miłość?” – wątpił Albert Einstein.

Dr Michael Liebowitz, psychiatra z New York State Institute of Psychiatry, postanowił przyjąć wyzwanie genialnego fizyka i opisać miłość od strony neurochemicznej. Według Liebowitza pozytywne emocje, takie jak miłość, powodują wydzielanie się PEA. To z kolei sprawia, że w mózgu powstaje więcej niż zwykle noradrenaliny, pobudzającej ośrodek przyjemności. A wtedy jesteśmy w siódmym niebie... Z punktu widzenia neurochemii efekt jest taki jak po zażyciu narkotyku.

WDRUKOWANE ZAKOCHANIE

Pierwsza miłość jest tak silna i intensywna, zapamiętujemy ją tak mocno, że rzuca cień na całe nasze życie, szczególnie na późniejsze związki. Dr Malcolm Brynin z Institute for Social and Economic Research na University of Essex zdaje się powtarzać za Jane Austen: strzeż się pierwszej miłości i nie obawiaj drugiej. Zdaniem Brynina, pierwszy poważny związek często w ogromnym stopniu idealizujemy, tworząc niedościgniony wzór dla następnych romantycznych relacji, co nie wpływa dobrze na ich jakość. Czujemy stale niedosyt, stawiamy sobie i partnerowi nierealistyczne wymagania. Psycholog David Nias z University of London uważa, że ten mechanizm ma wiele wspólnego z imprintingiem, czyli silnym przywiązywaniem się do osób, z którymi łączyła nas pierwsza relacja określonego typu. Związek z pierwszym ukochanym czy ukochaną byłby zatem pod pewnym względem podobny do relacji matki i dziecka – oznaczałby stworzenie modelu związku również na przyszłość.

Opinię, że pierwsza miłość może odcisnąć w nas piętno na całe życie, podziela Susan Andersen, psycholog z New York University. Twój pierwszy chłopak był wysokim, niebieskookim blondynem i lekko się jąkał? Niewykluczone, że od tamtej pory każdy mężczyzna z podobną wadą wymowy budzi w tobie cieplejsze uczucia. Zjawisko to psychologowie nazywają transferencją – przenosimy cechy osoby, z którą byliśmy szczególnie związani, na innych, pod jakimś względem przypominających ją ludzi. Jeśli związek z owym atletycznym blondynem dawał ci wiele radości i czułaś się w nim bezpieczna, zapewne przyczyniło się to do tego, że do kolejnych związków podchodziłaś z ufnością, a to z kolei sprzyjało budowaniu opartych na zaufaniu, zdrowych relacji intymnych. Niestety, negatywne pierwsze doświadczenia mogą nas wpędzać w pułapkę niszczących związków.

Laura Carpenter, antropolog z Vanderbilt University i autorka książki „Virginity Lost: An Intimate Portrait of First Sexual Experiences”, zapytała 33 kobiety i 28 mężczyzn w wieku od 18 do 33 lat o ich pierwsze doświadczenia seksualne. Wśród badanych – wywodzących się z różnych ras, religii i środowisk – dominowały osoby heteroseksualne, ale byli także geje, lesbijki i biseksualiści; większość straciła dziewictwo, ale było także pięć dziewic, nie zabrakło nawet tzw. powtórnych dziewic, czyli kobiet, które zdecydowały się na odtworzenie błony dziewiczej z pomocą lekarza. Carpenter uważa, że ludzie traktują dziewictwo i jego utratę na jeden z trzech sposobów: jako dar, piętno lub rytuał przejścia. Ci, dla których dziewictwo to dar, czekają na kogoś wyjątkowego, by mu go ofiarować. Często taka postawa jest umotywowana względami religijnymi. O tym, na ile udany będzie ich „pierwszy raz”, decyduje wzajemność ze strony partnera i poczucie, że seks wzmocnił relację. Jeśli jednak to pierwsze doświadczenie nie spełni ich oczekiwań (najczęściej bardzo wysokich), są głęboko rozczarowani.

Druga grupa postrzega dziewictwo jako piętno, którego w pewnym wieku należy się za wszelką cenę pozbyć. Trzecia zaś traktuje swój „pierwszy raz” jak rytuał przejścia lub etap dojrzewania. Zwykle planują pierwszy seks i pamiętają o zabezpieczeniu się przed niechcianą ciążą. Dzięki pragmatycznemu podejściu lepiej niż inni znoszą też niepowodzenia i rozczarowania.

„Jeśli pierwsze doświadczenie seksualne jest satysfakcjonujące fizycznie i psychicznie, tworzy grunt pod przyszłe pozytywne doświadczenia. Jeśli jednak było ono bolesne lub wiązało się z odrzuceniem przez partnera, może sprawić, że poczujemy się bezwartościowi albo na jakiś czas stracimy ochotę na seks – mówi Laura Carpenter. – Warto jednak dodać, że wiele osób, które badałam, świetnie sobie poradziło ze złymi wspomnieniami o pierwszym razie i mają naprawdę udane życie erotyczne”.

ZŁOTY WIEK

Dlaczego pierwsze doświadczenie seksualne uważamy za tak ważne? „Pierwszy raz – w każdej sferze życia – oznacza zmianę statusu. W wypadku utraty dziewictwa sprawia, że przechodzimy z grupy niedoświadczonych seksualnie do grupy wtajemniczonych” – tłumaczy Laura Carpenter. W dodatku pierwsze zakochanie to jedyny moment absolutnego szczęścia, gdy kochamy, a jeszcze nie wiemy, co to złamane serce. „Urok pierwszej miłości polega na naszej niewiedzy, że to się może kiedyś skończyć” – zauważył brytyjski premier Benjamin Disraeli. Ech, w epoce wiktoriańskiej nawet politycy bywali romantyczni...