Zmiana - czym jest i czy jej potrzebuję?

Rozmawiamy  z  Anną Sikorską, arteterapeutką, szkoleniowicem, autorką rozwojowego programu dla kobiet “Na Nowo” opartego o techniki arteterapii oraz organizatorką szkoleń Akademii Arteterapii i założycielką SensArte – Centrum Arteterapii w Warszawie. To też żona i mama trójki dzieci. Niegdyś zawodowa skrzypaczka, dzisiaj bardziej skrzypaczka z pasji, malarka, miłośniczka muzyki flamenco, tańca i wędrówek po lesie, która w swoim życiu również zaryzykowała zmianę.  

Czym zajmuje się arteterapeutka?

W swojej pracy wspieram ludzi w procesie radzenia sobie ze stresem, wychodzenia ze stanu przeciążenia i kołowrotku nadmiaru odpowiedzialności i powinności. Pomagam przede wszystkim kobietom spinającym role zawodowe i rodzicielskie, będące w stanie ciągłej gonitwy i spełniania oczekiwań, bo z własnego doświadczenia wiem bardzo dobrze, co to znaczy. Wspieram również innych arteterapeutów w ich drodze zawodowej poprzez realizację szkoleń 
z technik arteterapii. Staram się pokazywać, że sztuka może być narzędziem niezwykle cennym w drodze do zmiany własnego życia. Kiedy tworzymy odzwierciedlamy (czasem świadomie, a czasem nie) samych siebie. Niczym w lustrze możemy przyjrzeć się naszym mechanizmom działania, naszym myślom, oczekiwaniom, marzeniom i tęsknotom. Oczywiście nie tylko sam proces malowania jest ważny, ale też omówienie tego, co tworzymy. Wtedy z pomocą przychodzi arteterapeuta. Pracuję nie tylko z kobietami, pomagam również całym rodzinom chcącym wyjść z impasu wzajemnych konfliktów i trudnych relacji jako psychoterapeuta systemowy. Tu również z pomocą przychodzą działania twórcze.

Pomagasz innym  w procesie zmiany. Dlaczego zmiana to Twój ulubiony obszar? 

Wiem o zmianie dużo, nie tylko ze studiów i praktyki pracy z ludźmi, ale przede wszystkim stąd, że sama przez nią przeszłam, przebudowując swoje życie diametralnie. Zanim zostałam arteterapeutką, byłam skrzypaczką. Nadal nią jestem, chociaż już tylko prywatnie lub w ramach zajęć terapeutycznych, które prowadzę. Przed zmianą mój styl życia był zupełnie inny. Bardzo dużo podróżowałam, koncertowałam, zwiedzałam świat z rozmaitymi orkiestrami. Była to wymarzona praca w opinii wielu osób, które obserwowały moje życie z boku. Jednak nie dla mnie. Codzienne próby przeciągające się do późnych wieczorów, weekendowe koncerty i wyjazdy, żmudna praca za pulpitem i ćwiczenia, wiele wyrzeczeń, mało czasu, ciągłe zmęczenie. Chociaż były i takie chwile, które wspominam z sentymentem i wdzięcznością. Te sekundy ciszy przed brawami to wspomnienie na całe życie. Mimo to, ja pragnęłam jednak czegoś innego - stacjonarnego życia blisko rodziny i innej pracy. Długie rozłąki z mężem były trudne do zniesienia. Kiedy pojawiła się na świecie pierwsza córka, wiedziałam, że to jest moment na zmianę. Był to też początek drogi do odkrywania tego, kim jestem i jak chcę żyć. Musiałam zmierzyć się z oczekiwaniami rodziny względem mnie, z przekonaniami, z odejściem z życia jakie znałam, z postawieniem wszystkiego na jedną kartę. Początkiem były studia arteterapii.

Jakie były kolejne kroki ku zmianie? Napotkałaś jakieś trudności?

Zobacz także:

Po studiach i odbytych praktykach, podjęłam pracę w szpitalu psychiatrycznym, wkrótce dostałam stanowisko koordynatora d.s. terapii zajęciowej tego szpitala. Stopniowo zaczęły pojawiać się kolejne propozycje różnych współprac. Zaczęłam pomagać ludziom arteterapią i jednocześnie upowszechniać ten rodzaj terapii w Polsce. Przyznam, wymagało to sporo wysiłku na poziomie fizycznym (nauka, studia, założenie firmy i otworzenie SensArte – Centrum Arteterapii w Warszawie, organizacja biura i pierwszych szkoleń), nie mówiąc o  tym, co się działo na poziomie mentalnym. Przy jednym, potem dwójce, a w końcu trójce dzieci, zmiana była dodatkowo utrudniona, ale wciąż nie niemożliwa do realizacji. Mimo, że dostawałam wsparcie od męża, momentami mierzyłam się z poczuciem bezsilności i rezygnacji.  Ale nie zawróciłam. To, czym się zajmuję dziś sprawia, że czuję się spełniona i zwyczajnie, a może niezwyczajnie w dzisiejszym świecie, szczęśliwa. Jestem w tym miejscu, w którym chciałam być.

Jak rozpoznać w sobie potrzebę zmiany?

Zadaj sobie pytanie: co czuję dzisiaj, jak myślę o swoim obecnym stylu życia i relacjach z bliskimi? Czy mogę stwierdzić, że jestem szczęśliwa? Jeśli pytanie to jest dla mnie kłopotliwe, to  warto się temu przyjrzeć. Wielokrotnie spotykam klientów, którzy mówią o tym, co im nie pasuje w codziennym życiu, a jednak słowo „zmiana” nie przychodzi im do głowy. Opowiadają o trudnych relacjach, kłótniach albo przeciążeniu i sytuacjach stresowych w pracy… chcą nawet by było inaczej, ale nie wiedzą jak to zrobić. Dopiero podczas pracy nad własnymi myślami, emocjami i oczekiwaniami względem życia okazuje się, że tej zmiany bezwzględnie potrzebują, a to, co ich powstrzymuje to lęk: przed tym, co nieznane, przed tym co pomyślą inni, jak zareagują i czy zaakceptują tą zmianę oraz przed tym, że zmiana może otworzyć nowe, zupełnie nieznane obszary życia.

Co może być pierwszym sygnałem do zmiany?

Powracające myśli,  na przykład nad tym, czy moje życie wygląda tak, jak tego chciałam?
Pierwszym sygnałem do zmiany może być także zwyczajne poczucie przemęczenia, zniechęcenia, poczucie bezsilności, przekonanie, że nie dam rady. Jeśli  stres i odczuwane napięcie  utrzymują się dłużej, można  nie zauważyć, jak stają się one naszym codziennym kompanem mozolnej pogoni za szczęściem, którego bez zmiany nie zauważymy. A szczęście (cokolwiek znaczy to słowo) można odkryć bardzo blisko siebie. Badania przeprowadzone przez CBOS w 2019 roku wykazują, że zadowolenie Polaków w różnych obszarach życia wynosi między 50-70%. Najmniej zadowoleni jesteśmy (prawie 50% badanych) z przebiegu pracy zawodowej i możliwości realizacji planów na przyszłość. 

Zmieniam znaczy rezygnuje z tego, co było, na korzyść tego, co nowe. Czy to pozorne poczucie straty „tego co stare i znane” może nas powstrzymywać w działaniu?

Oczywiście! Ze zmianą może wiązać się poczucie straty. Straty tego, co było i co jest, co jest Ci znane. Mimo, że widzisz, że na Twojej głowie jest praca, ogarnięcie dzieci, ułożenie planu dnia i zakupy; mimo, że widzisz, że z pracy już od dawna nie czujesz satysfakcji, a szef nie traktuje Cię z szacunkiem; mimo, że podczas kłótni z bliską osobą coraz trudniej Ci pohamować złość i częściej wybuchasz gniewem; mimo że już nie masz czasu dla siebie i nie raz mówiłaś: koniec z tym, od jutra postawię granicę, od nowego roku zmienię pracę…to wciąż mija dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem i jakoś funkcjonujesz, w tym co dobrze znasz.  Jakoś sobie radzisz. Ale czy chcesz żyć cały czas w sferze „jakoś”? „Jakoś to będzie”? „Dam radę”? „Jeszcze tylko te kilka miesięcy”? 

A jednak wielu z nas żyje w ciągłej walce ze sobą, nie robiąc kroku ku zmianie. Może dla tzw. świętego spokoju ?

Tak. Czasami zmiana wydaje się tak trudna, że niektórzy wolą już żyć z przysłowiowym kamykiem w bucie. Pamiętajmy jednak, że potrzeba poczucia bezpieczeństwa związana z sytuacja życiową, z dobrymi relacjami i przysłowiowym dachem nad głową jest jedną z ważniejszych, która warunkuje życie we względnym komforcie. Brak spokoju, życie w stresie (niezależnie od przyczyn stresu) oraz w wewnętrznym konflikcie są ważnymi czynnikami obniżania poziomu zadowolenia z życia, wpływają na naszą odporność zdrowotną fizyczną i psychiczną, mogą przyczynić się do rozwinięcia zaburzeń nerwicowych a nawet depresji. Jeśli wielokrotnie myślisz: nie dam już rady, a jednak dajesz znowu kosztem siebie, to może nie masz wystarczającej motywacji do zmiany? Może ten kamyk w bucie jeszcze tak bardzo nie kłuje? Jak duży odcisk lub rana muszą się pojawić, byś w końcu go wyjęła? Plastry można często zmieniać, ale pozostawiony kamyk z czasem uniemożliwi chodzenie.

Co przeszkadza nam w podjęciu decyzji o zmianie?

Pośpiech to pierwszy stoper zmiany. Gdy żyjesz w ciągłym pędzie, to nawet jeśli odczuwasz duży dyskomfort w codziennym życiu, nie pomyślisz o tym, by coś zmienić lub będziesz odkładać decyzję o zmianie na później. Bo zmianę trzeba przemyśleć.  Życie „na ostatnią chwilę” i permanentne bycie w „braku czasu”, z coraz bardziej dłużącą się listą spraw do załatwienia, odciąga nas od myślenia o swoich potrzebach. To czas i refleksja nad sobą dają przestrzeń, by w ogóle pomyśleć o tym, czego tak naprawdę chcę? Co mi pasuje, a co nie? Co chcę zmienić? Bez chwili na refleksję, nie pójdziemy dalej. Kiedy natomiast już wiemy, że chcemy coś zmienić, napotykamy wiele własnych myśli i przekonań, które skutecznie uruchamiają system obronny przed zmianą. To, co znane, zostało wypracowane przecież przez długie lata praktyki w domu rodzinnym, przez doświadczenia z dzieciństwa i z żucia nastoletniego, które kształtują nasze przekonania, np.: kobieta musi zawsze dawać radę. Nie mam prawa głosu. I tak się nie uda. Każdy z nas ma jakieś przekonania, które programują nasze działania, decyzje, wybory, sposób funkcjonowania. 

A kiedy chcę zmiany, ale boję się zrobić pierwszy krok?

Warto się wówczas temu przyjrzeć. Kiedy pracuję z Klientkami nad obawą przed zmianą, to najczęściej wyłania się lęk przed opinią innych oraz brak akceptacji samej siebie. Pamiętam sytuację, w której jedna z klientek malując na kartce intuicyjny obraz swojego lęku odkryła, że przed pójściem na przód powstrzymują ją… przekonania jej rodziców, którzy przez całe życie ustawiali jej przyszłość i mówili „jaka ma być”, łącznie z wyborem kierunku studiów. Jej obraz był duży. Przestrzeń do malowania, za czym szła jej własna spontaniczność i ekspresja, była dla niej furtką do odnalezienia przyczyny swojej blokady i siły do podjęcia pierwszego kroku ku zmianie na lepsze. 

Jak przebiega terapią sztuką w Twoim gabinecie?

Jestem zwolennikiem holistycznego podejścia do człowieka i jego zdrowia. Dlatego w gabinecie pracę zaczynamy u podstaw, najpierw określając cel arteterapii, a później pracując nad myślami, emocjami  i przekonaniami na temat samego siebie i swojego życia oraz robiąc konkretne kroki, by wcielić nowy sposób działania w życie. Jeśli nie zaczniemy zmieniać się od środka, wokół nas nic się nie zmieni lub zmiany będą doraźne, a my wrócimy na znane nam tory schematów, z których dopiero co próbowaliśmy się wydobyć. Dobrym przykładem jest zmiana stylu życia, którą co roku wiele z nas obiecuje sobie w sylwestrową noc. Pod wpływem impulsu wprowadzamy zmianę w życie od Nowego Roku, planujemy więcej ruchu i zdrową dietę. Miesiąc później znowu jesteśmy w tym samym miejscu na kanapie, senni po zbyt obfitym posiłku. Zna to niemal każdy z nas. Nie o taką zmianę nam chodzi. W moim gabinecie w Warszawie lub on-line pracuję z klientkami nad zaakceptowaniem i wprowadzeniem długofalowej zmiany mającej trwale polepszyć komfort życia. Kształtujemy odwagę do jej wprowadzenia. Budujemy gotowość do podjęcia działania. Sztuka w tym wszystkim staje się skutecznym narzędziem do zaobserwowania swoich myśli i emocji na konkretnym przykładzie, jest trampoliną do wprowadzania zmian i lustrem, w którym może przejrzeć się każdy z nas.  Ponadto uczymy się mechanizmów radzenia sobie w trudnych sytuacjach i szukamy najlepszego dla siebie – bo własnego - sposobu przejścia przez zmianę i odnalezienia samego siebie, a w konsekwencji znalezienia dobrego dla siebie sposobu życia. 

Sztuka pomaga w procesie zmiany?

Terapia sztuką w sposób subtelny i nieinwazyjny umożliwia poprawę jakości życia. Pomocą są tutaj techniki kreatywne: rysunku, malowania, kolorowania, rzeźby, a także ruchu, muzyki, tańca. Co bardzo ważne, udział w terapii nie wymaga zdolności artystycznych, ponieważ najważniejsza jest diagnoza stanu emocjonalnego i znalezienie rozwiązania danego problemu. Rysunek jest metaforą do rozmowy i możliwością wizualnego przyjrzenia się sobie. Podczas arteterapii mogą jednak uruchomić się drzemiące talenty. Ktoś, kto myślał o sobie „nie umiem malować” może wyjść z gamą pasjonujących i fascynujących własnych prac. Wartością dodaną arteterapii jest odbudowa sił psychicznych, których tak bardzo nam potrzeba w dzisiejszym świcie oraz relaksacja podczas samego tworzenia i kontaktu z materiałami plastycznymi w własnym potencjałem twórczym, który ma każdy z nas.

Na koniec zapytam jeszcze jak zaakceptować zmianę , która zaszła w moim życiu nagle i nie potrafię się z pogodzić?

Śmierć bliskiej osoby, rozwód, utrata zdrowia, zmiana pracy  to najczęstsze sytuacje związane ze zmianą w naszym życiu.  W dobie pandemii sytuacje te pojawią się coraz częściej, jeśli  nie w naszym życiu, to w życiu bliskich osób. Taka zmiana – nagłej utraty i braku, jest trudna do zaakceptowania, ale też potrzebny jest do tego czas i odnalezienie własnych zasobów radzenia sobie. W tym również arteterapeuta pomaga, a obraz staje się miejscem przelania wszystkich swoich trudów, traum, smutków i lęków. Malujący doświadcza tzw. „katharsis”, czyli oczyszczenia, zrzucenia tych trudnych emocji na kark płótna, które przyjmie wszystko.

Nowy rok, wielki krok?

Jeśli przeanalizujemy to, co nas powstrzymuje, pozostaje już tylko decyzja o zmianie, która może w końcu pozwolić doświadczyć innej jakości życia, dać poczucie spełnienia, radości, spokoju i harmonii. Może będzie to trudna droga, a może prostsza niż się spodziewaliśmy. Zawsze jednak w procesie zmiany dzieją się niezwykłe rzeczy w życiu osób, które, je zainicjowały. Widzę, w jaki sposób moje Klientki zmieniają swoje podejście do samych siebie, do innych i do otaczającego je świata. Myślę, że warto dać sobie szansę na zmianę, dużą lub małą, zwłaszcza przy okazji noworocznych postanowień. Życzę Wam, by w tym Nowym Roku Wasze postanowienia stały się przede wszystkim trwałe i dobre dla Was oraz realnie wpłynęły na poczucie szczęścia 
i spełnienia w Waszym życiu. Niech ten Nowy Rok rozpocznie się od pierwszego kroku ku zmianie na lepsze!