Podczas samotnych wypraw noszę męską koszulę i plecak. Damskie ubrania są zwykle zrobione tak, żeby ładnie wyglądały. Męskie są wygodne. Nie mają żadnych wcięć ani wycięć, nie podkreślają talii i nie odsłaniają dekoltu. I o to właśnie chodzi. Kiedy wyruszam w samotną podróż, chcę być tubylcem. Nie chcę się wyróżniać ani prowokować strojem. Chcę wmieszać się między ludzi i patrzeć na świat ich oczami.

Uwielbiam miejscowe zatłoczone, rozpadające się autobusy, które od stu lat krążą po tych samych zakurzonych drogach. W upalnym słońcu i tropikalnej ulewie, wypakowane pod sufit workami, paczkami i skrzyniami, pełne ludzi, kur i kaczek, bez okien i bez klimatyzacji. Lubię, kiedy wiatr wesoło szarpie mnie za włosy, dzieci płaczą i wymiotują, a kierowca pędzi po krętych drogach, rycząc klaksonem.

Dojeżdżam do małego miasteczka. Jest tu pewnie tylko jeden hotel, i to taki, w jakim nigdy nie stanęła stopa białego człowieka. Karaluchy ścigają się z myszami o dostęp do kropli wody na podłodze. Senny recepcjonista patrzy na mnie tak, jakbym wylądowała właśnie statkiem kosmicznym, i z niedowierzaniem pyta jeszcze raz:

– Podróżujesz sama???

No tak. Podróżuję sama, bo tylko wtedy mogą się zdarzyć dwie fantastyczne rzeczy. Po pierwsze: nie ma żadnej granicy pomiędzy mną a resztą świata. Kiedy przybywam zgrzana, umordowana, brudna i rozczochrana z wielkim plecakiem i równie wielkim uśmiechem na twarzy, wszyscy nieznajomi od razu uśmiechają się do mnie.

Po drugie: tylko podczas samotnej wyprawy mogę wreszcie pogadać ze sobą i wyraźnie usłyszeć własne myśli. Bo przecież ludzie ciągle ze sobą rozmawiają. O wszystkim i o niczym. O pogodzie, samopoczuciu, o wspomnieniach i nadziejach, o zachodzie słońca i smaku soku pomarańczowego. Przez całe życie właściwie człowiek jest otoczony innymi i wiecznie wymienia z nimi uwagi.

Rzadko może zostać sam na sam ze sobą i odbyć tę najważniejszą rozmowę, od której wszystko w życiu się zaczyna: Kim jestem? Czego pragnę? O czym marzę? Co chciałbym zmienić? Co jest dla mnie najważniejsze? Jeśli nie znasz odpowiedzi na te pytania, to kręcisz się pewnie jak liść w strumyku, z dziwną świadomością, że czas umyka, a ty wciąż nie zrobiłaś tego, co nadałoby życiu pełny sens.

Zobacz także:

Już dawno odkryłam, że rozmowa z samym sobą jest tak samo ważna, jak dialog z innymi ludźmi. I dlatego co roku staram się wyruszyć na samotną wyprawę i spędzić czas ze sobą. Spojrzeć na siebie w zamglonym lustrze w hotelu na końcu świata i pomyśleć: Lubię cię! Wędrować przez wiele godzin po dżungli albo po pustyni i zmęczyć się tak bardzo, że kiedy pod koniec dnia siadam nad talerzem gorącego ryżu, to błogosławię w myślach każde najmniejsze ziarenko, które da mi siłę do dalszej drogi.

Wyruszam na samotną wyprawę, by spotykać ludzi, którzy łagodnie płyną przez codzienność, budząc się co rano o świcie przy śpiewie tropikalnych ptaków.

Wyruszam, by usłyszeć własne ukryte myśli i obawy. Sprawdzić, za czym najbardziej tęsknię. Zachwycać się kolorami na niebie. I upewnić się, że wciąż kocham to, co robię, i chcę iść dalej po swojej ścieżce przez życie.