Pociąg Amy Winehouse do napojów wyskokowych znowu wpędził ją w kłopoty. W środę, 20 stycznia, piosenkarka, która ostatnio częściej otwiera usta by łyknąć drinka, niż by zaśpiewać, została skazana na karę grzywny w wysokości 185,00 funtów brytyjskich (ok. 950,00 zł). Ma to być rekompensata za atak na dyrektora teatru, w którym miała wystąpić podczas przedstawienia dla dzieci. Gwiazda była zbyt pijana, by pojawić się na scenie.

Taka kwota nie nadweręży w znaczący sposób budżetu diwy soulu. Kara ma jednak jeszcze drugi, bardziej dotkliwy wymiar: to dwuletni okres nadzoru, podczas którego piosenkarka musi zachować trzeźwość i stawiać się na wyznaczone spotkania z kuratorem.

Aby ograniczyć wymiar kary, Amy Winehouse przyznała się do zakłócania porządku publicznego i obrazy moralności podczas przedstawienia „Kopciuszek” w teatrze w Milton Keynes, 19 grudnia ubiegłego roku. Zamiast przygotowywać się do swojej roli, gwiazda wlewała w siebie kolejne drinki – łącznie około pięć dużych wódek z colą.

Nic więc dziwnego, że jej zachowanie podczas tego wieczoru pozostawiało wiele do życzenia – według oskarżyciela w procesie, Amy Winehouse krzyczała i nie reagowała na próby uspokojenia jej przez publiczność. Gdy dyrektor teatru Richard Pound odmówił podania jej kolejnego drinka i zasugerował zamiast tego szklankę wody, Amy wybuchła wściekłością, zaczęła go obrażać, ciągnąć za włosy i okładać dłońmi. Tego było już za wiele – na miejsce została wezwana policja i przeciw krewkiej gwieździe wniesiono oskarżenie. Ciąg dalszy znamy. Pozostaje tylko pytanie: czy Amy Winehouse weźmie sobie ten incydent do serca i zacznie kontrolować swoje nałogi i wybuchowy temperament...