Agnieszka Woźniak-Starak po raz drugi od tragicznej śmierci męża, Piotra Woźniaka-Staraka, zabrała publicznie głos. Dziennikarka zdementowała ostatnie doniesienia mediów, jakoby została wezwana przez prokuraturę na przesłuchanie. Pierwszy raz opowiedziała też o tym, jak wyglądały jej ostatnie godziny z mężem. Co działo się zanim Piotr Woźniak-Starak wsiadł do motorówki? Teraz nie trzeba będzie już snuć domysłów. Agnieszka zdradziła, jak było, a rzeczywistość okazała się po prostu prozaiczna. Poszukiwacze sensacji będą rozczarowani. Woźniak-Starak zwróciła się też do dziennikarzy o uszanowanie żałoby jej oraz jej rodziny, a także o weryfikację podawanych dalej informacji. Jednak jej wpis nie jest tylko suchym dementi. Słowa dziennikarki znowu wzruszają i pokazują, z jak ogromną tragedią Agnieszka wciąż się mierzy...

Agnieszka Woźniak-Starak opowiada o ostatnim wieczorze przed śmiercią męża

Agnieszka Woźniak-Starak w dniu poprzedzającym zaginięcie męża była z nim i ze swoimi rodzicami na kolacji. Tak opowiada o ostatnich chwilach przed tragicznym wypadkiem na jeziorze Kisajno:

17 sierpnia wieczorem byliśmy z moimi rodzicami na kolacji. W nocy 18 sierpnia zginął mój Mąż. 18 sierpnia to dzień urodzin mojego taty, mieliśmy spędzić go wszyscy razem. Nie zdążyliśmy. Piotrek miał na Mazurach mnóstwo znajomych, uwielbiał pływać motorówką w nocy. Ja nie, dlatego zostałam w domu i poszłam spać. Tak, był szalony i zapłacił za to najwyższą cenę. O 5 rano obudził mnie telefon, że Piotrek zaginął. Od teraz urodziny mojego Taty już zawsze będą rocznicą śmierci mojego Męża, będę się z tym mierzyć co roku.

Dalej Woźniak-Starak informuje, że nigdy nie została wezwana do prokuratury na przesłuchanie, mimo że ostatnio intensywnie rozpisywały się o tym tabloidy:

Nigdy nie byłam wezwana do prokuratury na przesłuchanie. Składałam zeznania na miejscu na Fuledzie, gdzie byłam odkąd przyjechaliśmy tam razem z Piotrkiem z Sopotu. I zostałam do samego końca szukając Go ze wszystkimi, którzy przyjechali nas wesprzeć w najgorszych dniach naszego życia. Tyle.

Na koniec Agnieszka apeluje:

Mam prośbę do mediów, żeby z szacunku do naszej rodziny dały nam odetchnąć od wszelkich nieprawdziwych informacji. Film się już dawno skończył, światła na sali zgasły. Pora iść do domu.

Post dziennikarki być może w końcu utnie wszelkie spekulacje na temat tego, co działo się wieczorem, gdy zaginął, a następnie utonął Piotr Woźniak-Starak. A przynajmniej mamy taką nadzieję.

Tak jak poprzednio, nowy post na Instagramie Agnieszki Woźniak-Starak zebrał mnóstwo polubień, w tym od osób znanych. Dziennikarkę wsparli w komentarzach m.in. Robert Biedroń, Anna Lewandowska, Ewa Minge, Joanna Przetakiewicz czy Mikołaj Komar. Pełną treść oświadczenia zamieszczamy PONIŻEJ.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Ironią losu moje życie zamieniło się ostatnio w film, w którym nikt z Was nie chciałby grać. Celowo używam słowa “grać”, bo tragedia moja i mojej rodziny stała się sprawą publiczną, w której wszyscy musimy się teraz odnaleźć i żyć dalej. To nie jest normalna sytuacja, przeżywanie żałoby na oczach tylu ludzi. I na pewno nie pomaga. Ale to, co zawsze można zrobić dla kogoś w obliczu takich chwil, to dać mu trochę spokoju i wsparcia, które na szczęście mam od swoich bliskich. I od Was też, za co bardzo dziękuję. Wiem dobrze, jak działają media. Razem z Piotrkiem byliśmy częścia tego świata, więc nie kłócę się z tym, że nadal jesteśmy w nim obecni. Nie godzę się jedynie na pisanie nieprawdy. Wydaje mi się, że mam do tego prawo, bo to przecież jest moje życie. Ja jestem i czuję. Od kilku dni czytam wszędzie, że byłam wezwana na przesłuchanie do prokuratury, że ze łzami w oczach opowiadałam o tym, że dowiedziałam się o wypadku gdy wracałam z rodzicami do Warszawy, miałam tam ponoć ważne spotkanie. Nic z tego nie jest prawdą, ale po co pisać prawdę, jeśli można dać pole kolejnym insynuacjom, a co za tym idzie kolejny artykułom. Nieważne, że ktoś cierpi. Jaka jest prawda? 17 sierpnia wieczorem byliśmy z moimi rodzicami na kolacji. W nocy 18 sierpnia zginął mój Mąż. 18 sierpnia to dzień urodzin mojego taty, mieliśmy spędzić go wszyscy razem. Nie zdążyliśmy. Piotrek miał na Mazurach mnóstwo znajomych, uwielbiał pływać motorówką w nocy. Ja nie, dlatego zostałam w domu i poszłam spać. Tak, był szalony i zapłacił za to najwyższą cenę. O 5 rano obudził mnie telefon, że Piotrek zaginął. Od teraz urodziny mojego Taty już zawsze będą rocznicą śmierci mojego Męża, będę się z tym mierzyć co roku. Nigdy nie byłam wezwana do prokuratury na przesłuchanie. Składałam zeznania na miejscu na Fuledzie, gdzie byłam odkąd przyjechaliśmy tam razem z Piotrkiem z Sopotu. I zostałam do samego końca szukając Go ze wszystkimi, którzy przyjechali nas wesprzeć w najgorszych dniach naszego życia. Tyle. Na koniec mam prośbę do mediów, żeby z szacunku do naszej rodziny dały nam odetchnąć od wszelkich nieprawdziwych informacji. Film się już dawno skończył, światła na sali zgasły. Pora iść do domu.

Post udostępniony przez Agnieszka Woźniak-Starak (@aga_wozniak_starak) Paź 6, 2019 o 12:32 PDT