Pracowałam jako modelka, zwiedziłam świat. Potem zostałam najmłodszą radną rodzinnego Malborka. Byłam wiceprzewodniczącą komisji do spraw rozwoju i promocji miasta. O pracy prezenterki pogody nie myślałam. Jestem najlepszym przykładem na to, że życiem rządzą przypadki. Kolega z Trójmiasta powiedział, że w TVN tworzone są nowe kanały tematyczne. Wysłałam swoje CV i trzy miesiące później zaproszono mnie na rozmowę. Przez kolejne trzy miesiące szkolono, a potem weszłam na antenę. I trwa to już ponad 10 lat. Emocji było sporo, ponieważ nigdy wcześniej nie stałam przed kamerą, a i z meteorologią niewiele miałam wspólnego. Był moment, kiedy zwątpiłam, czy do tej pracy się nadaję. Ale nie poddaję się szybko.

Ciągle się uczę nowych rzeczy. Technologia idzie do przodu, zmieniają się studia, oprawa. To bardzo motywujące. Bycie prezenterką pogody jest przyjemne, ale niełatwe. Wczesne godziny pracy, długie dyżury, często relacjonowanie pogody dla wielu kanałów tematycznych. To wymaga olbrzymiego skupienia, uważności, kondycji i motywacji. Nie wolno się poddać rutynie, bo widz to zauważy. Po 10 latach występowania wiem, że nie ma takiej prognozy, która zadowoliłaby wszystkich.

Trudno mówić o odpowiedzialności za materię, na którą nie mamy wpływu. Pogoda rządzi się własnymi prawami. Dlatego wolę ją od polityki. Zawsze uśmiecham się, mówiąc, że prognozy są jak wróżby: mogą, ale czasami nie muszą się sprawdzić. Nie mogę podać pogody i dołączyć do niej gwarancji sprawdzalności! Zdarzają się sytuacje, że nasi synoptycy muszą zrobić korektę prognozy, bo nawet najlepszy sprzęt nie zawsze jest w stanie przewidzieć prędkość, z jaką będzie przesuwać się front atmosferyczny.

Od początku przyjęłam prostą zasadę: staram się traktować widzów tak, jak sama chciałabym być traktowana – z szacunkiem i porcją uśmiechu, żeby łatwiej było dostrzec słońce za oknami. Dla mnie pozytywnym aspektem prognoz pogody jest ich zmienność – po burzy zawsze wychodzi słońce. Dlatego powtarzam często, że słońce jest tam, gdzie chcemy je zobaczyć.