Aleksandra Nagel – Kobieta.pl: Jesteś kojarzona ze światem mody, pierwszym rzędami pokazów i światem filmów i seriali. Jak to się stało, że z Ady Fijał – aktorki i osobowości medialnej, jak czytam na Wikipedii, stałaś się gwiazdą Tik Toka?

Ada Fijał: O matko, ile mamy czasu? (śmiech)

Poproszę wersję skróconą.

Zaczęło się kilka lat temu od zaproszenia, które otrzymałam od grupy Abstrachuje TV. Zagrałam w ich w filmiku „Czego nie mówią kobiety?”. Wiedziałam, że Internet bywa złośliwy, a nawet okrutny. Tymczasem po opublikowaniu filmu na YT otrzymałam masę pozytywnych komentarzy! „Ekstra babka”, „Dziewczyna świetnia gra”,„Chcemy więcej” – pisali internauci. Zachęciło mnie to, by spróbować robić w Internecie coś więcej. Wpadłam na pomysł, by parodiować gwiazdy. Najpierw wzięłam na tapetę Tomka Jacykowa i Joannę Horodyńską, osoby, z którymi pracowałam i wiedziałam, że mają poczucie humoru. Z czasem poszerzyłam wachlarz portretów o kolejne nazwiska – Magda Gessler, Justyna Steczkowska, Magdalena Ogórek, Kuba Wojewódzki. Co ciekawe, moje parodie spodobały się nie tylko internautom, ale też gwiazdom! Tak to się zaczęło, a gdy nadeszła era Instagrama i Tik Toka, utwierdziłam się w przekonaniu, że krótka forma jest wystarczająca.

Czyli ta kariera w Internecie to przypadek, szczęśliwy zbieg okoliczności?

Nie zastanawiałam się nad tym. Robiłam to wszystko również dla własnej przyjemności i szybko okazało się, że TikTok mnie lubi. Kiedyś jakaś astrolożka powiedziała mi, że moja droga to telewizja i Internet, a nie kino.

Ciekawe!

Zobacz także:

Mogę powiedzieć „niestety”, ale jak widać ta wróżba się sprawdza. (śmiech)

Skąd bierzesz pomysły na swoje filmy? Na przykład taki temat: „Ja się nie umiem ubrać”?

Ja to biorę prosto z życia. Kiedyś przeczytałam pod jednym z „newsów” na mój temat: „Ta Fijał nie umie się ubrać”. Więc postanowiłam pokazać, że umiem. Na filmiku zakładam na siebie kurtkę, spodnie, bluzę – jest więc kilka warstw; i co nie umiem się ubrać? (śmiech)

I co, internauci zrozumieli Twój żart?

Nie wszyscy. Okazuje się, że treści, które nagrywam ironicznie, mogą być odbierane na poważnie. Ale widać, że ten filmikintryguje ludzi, bo obejrzało go już ponad 2 miliony osób!

Czy Polacy mają poczucie humoru w Internecie Twoim zdaniem?

Nie wiem, czy na to pytanie da się odpowiedzieć jednym zdaniem. Moje parodie były w pewnym sensie odzwierciedleniem tego, co działo się w polskim Internecie. Były inspirowane tym, co sama tam wyczytałam, wyszperałam na temat moich bohaterów. Przekopując się przez komentarze na temat Magdy Gessler czy Kuby Wojewódzkiego, trafiałam na prawdziwe perełki.

Komentarze na Twój temat są również inspirujące?

Do końca życia zapamiętam komentarz, który przeczytałam pod artykułem opisującym galę telewizji Polsat. Impreza organizowana była zimą w Teatrze Wielkim Operze Narodowej. Na zdjęciu widać śnieg, aktorki idą w szpilkach po chodniku. Pod naszym zdjęciem jest komentarz: „Po darmowe żarcie ciągnęliby piechotą przez tajgę”! (śmiech)

Są takie komentarze, które nie śmieszą, a bolą?

Coraz rzadziej czytam komentarze na swój temat. Dawniej byłam ciekawa, jak ludzie mnie odbierają, jakie moje cechy są najbardziej wyraziste. Teraz czytam o sobie sporadycznie i nie robi to już na mnie żadnego wrażenia. Myślę, że w pewnym sensie my, osoby publiczne, jesteśmy z hejtem oswojone. Bardziej przeraża mnie ilość hejtu związanego z medycyną czy lekarzami w kontekście szczepionek i koronawirusa.

Być może ten hejt to sposób odreagowania na to wszystko, co się wydarzyło? Społeczeństwa próbują wytłumaczyć w jakiś sposób tę niewiarygodną i dość abstrakcyjną historię, jaką jest koronawirus, stąd teorie spiskowe, wątpliwości, niedowierzania itp.

Rozumiem, że ktoś ma wątpliwości, bo każdy z nas je ma, ale czy z tego powodu powinniśmy obrzucać się nawzajem błotem? Ludzie wyzywają lekarzy od morderców i hitlerowców. To mnie przeraża.

Zostawmy hejtujących antyszczepionkowców i zajmijmy się „Żelaznymi waginami”. Ada, o co chodzi? (śmiech)

To żeńska odnoga literackiego kabaretu „Pożar w burdelu”. w którym opowiadamy o silnych kobiecych postaciach, od wyklętych żon Mieszka I, poprzez Marię Skłodowską-Curie, kobiety walczące w powstaniu, seks edukatorki, do sióstr opętanek. To projekt punkowy i feministyczny, idealnie wpisujący się w wydarzenia ostatnich czasów.

Co łączy te wszystkie „żelazne waginy”?

Siła kobiet, która okazuje się niezależna od czasów, w których żyjemy.

Dlaczego sięgnęłyście po humor, a nie powagę?

Zawsze odnajdywałam się w formach kabaretowych, bo uważam, że łatwiej edukować poprzez śmiech. Ten projekt został bardzo dobrze odebrany przez widzów. Grałyśmy na Open’erze, czy Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, „Żelazne waginy” trafiły nawet do Vogue!

Do wołgi może, a nie do Vogue’a?

Właśnie a propos, na scenie „zagrał” nawet samochód Ojca Świętego. Szkoda tylko, że przez ten ostatni rok trochę teatr podupadł, ale liczę na to, że wrócimy.

Kultura nam przez ostatni rok podupadła, ale moda mam wrażenie także, a może nie podupadła tylko się zmieniła? Żartujesz na przykład na Instagramie, że celebrytki przestały umieć nosić szpilki. Jak patrzysz na ten stylowy świat gwiazd, mody, wypożyczanych sukni, w kontrze do koronawirusa? Maszyna się kręciła, aż tu nagle trach!

To prawda, ale może tak miało być? Pandemia jest przerażająca, niemniej wszyscy żyliśmy w strasznym młynie. Ilość kolekcji wypuszczanych przez marki, dropów, wydarzeń, eventów była taka, że niektórzy – z tego co słyszałam – nie wiedzieli nawet na jakim są pokazie. Koronawirus sprawił, że zatrzymaliśmy się i – mam nadzieję - nabraliśmy dystansu.

Dystansu do czego?

Do rzeczywistości, która nas otacza. U wielu z nas pojawiła się w pewnym momencie refleksja, że mamy za dużo ubrań, za dużo kosmetyków, za dużo wszystkiego.

Jednak muszę zauważyć, że ten konsumpcjonizm był nakręcany przez gwiazdy, które siadały w pierwszym rzędzie pokazów mody. W pewnym sensie tę spiralę nakręcałaś również Ty. Wszyscy to robiliśmy – dziennikarze, influncerzy, gwiazdy. Kreujemy trendy, zachęcamy do zmiany, nakręcamy to.

Nie chodzi o to, by moda przestała istnieć. Ona była zawsze i moim zdaniem będzie. Moda to młodsza siostra psychologii. Mówi wiele o tym, w jakim jesteśmy nastroju, co nas kręci i jakie mamy zainteresowania, Moda od zawsze nas określała. To, co może się zmienić, to sposób, w jaki ją konsumujemy. W trosce o naszą planetę powinniśmy kupować mniej i z większą rozwagą. Oprócz tego, że bawię, staram się edukować moich odbiorców w tematach związanych z ekologią. Nakręciłam dwa klipy z tym związane, biorę aktywny udział w debatach poświęconych wpływie mody na środowisko oraz staram się żyć eko.

Co w takim razie mówi o Tobie twój strój – kolorowe garnitury, czerwone usta, Twoje kolory?

Jestem indywidualistką. Jest we mnie sporo odwagi. Co ciekawe, nie było tak zawsze. Gdy byłam w szkole teatralnej nosiłam czerń. Kochałam krakowską dekadencję.

Co przekonało Cię do kolorów?

Kiedyś fascynowałam się stylem retro. Zaszczepiła to we mnie moja babcia, która była klasyczną przedwojenną damą. Eleganckie nakrycia głowy, długie rzęsy, czerwone szminki. Na dyplomie w szkole teatralnej śpiewałam piosenki Edith Piaf i chciałam wyglądać jak ona. Przefarbowałam nawet włosy na czarno!

Gdy przeprowadziłam się do Warszawy i zaczęłam interesować się modą, zauważyłam, że kolory bardziej do mnie przemawiają. Odnalazłam w nich pozytywną energię. Być może w przyszłości wrócę do czerni, ale na ten moment jestem kolorową Adą Fijał. (śmiech)

Czy moda Twoim zdaniem ma poczucie humoru?

Moda jest po to, by poprawiać nam humor! Nie powinniśmy traktować jej zbyt poważnie. Nie przejmujmy się trendami i opinią innych. Nie raz słyszałam: „Boże, ta znowu przebrała się jak do cyrku”. Dzisiaj ludzie przyzwyczaili się już chyba do mojego wyrazistego wizerunku i mniej jest tych komentarzy, ale ostatecznie to ja mam się dobrze bawić, prawda? Gdybym miała patrzeć tylko na to, jak jestem postrzegana, to nosiłabym wyłącznie skromne sukienki i czółenka.

Jesteś gwiazdą Internetu, pracujesz w serialu, tworzysz różne artystyczne projekty. Nie masz takich myśli: „co by tu jeszcze”?

Moim „jeszcze” są działania charytatywne, w które angażuję moją społeczność. Zostało to zauważone i nominowano mnie w tym roku do Gwiazd Dobroczynności. Cz\y będzie coś więcej – nie wiem. Wczoraj akurat rozmawiałam na ten temat z moim kolegą z liceum, Obydwoje jesteśmy dość spełnieni w tym, co robimy i mieliśmy po tej rozmowie jeden wniosek, że o ile w pierwszej części życia traktujemy je bardziej łapczywie, o tyle w drugiej skupiamy się na czerpaniu z niego w spokoju i powoli.

Ty tak możesz? (śmiech)

Zaskoczę cię, nie mam z tym żadnego problemu. Często jeżdżę na weekendy na działkę i po prostu znikam. Nie ma mnie. Obserwuję przyrodę, bawię się z synem, albo nic nie robię i mam z tego ogromną przyjemność. Taka druga połowa życia jak najbardziej może być czymś dla mnie…

Mnie się jakoś wierzyć w to nie chce i jak znam Adę Fijał, to do końca swoich dni będziesz żyć kolorowo – jak śpiewała Ewa Bem! Widzę Ciebie za kilka dekad, w pierwszym rzędzie, w tej czerwonej szmince i wyglądasz jak 100-letnia Iris Apfel!

No dobrze, to życz mi właśnie tego! (śmiech)