Ci, którzy się onanizują, są lepszymi kochankami i dłużej pozostają aktywni seksualnie – dowiódł już w latach 50. słynny amerykański seksuolog Alfred Kinsey. Tymczasem wciąż wstydzimy się mówić o masturbacji. Czujemy się winne, gdy ją uprawiamy. A jeśli ktoś, nie daj Boże, zapyta: „Robiłaś to kiedyś?” – zwykle speszone zaprzeczamy. Zwłaszcza my, kobiety, mamy z tym problem. Mężczyźni traktują własnoręczne zaspokajanie w sposób bardziej oczywisty. To dla nich czysto fizjologiczny sposób rozładowania napięcia seksualnego. Ich myślenie jest zgodne z tym, co głoszą seksuologowie: że masturbacja wpisuje się w ludzką naturę i stanowi naturalną formę ekspresji seksualności. My zaś podchodzimy do miłości solo emocjonalnie, odbieramy ją osobiście. Boimy się, że ktoś pomyśli, iż uprawiamy seks w pojedynkę, bo jesteśmy samotne, a nawet jeśli kogoś mamy, widocznie nas zaniedbuje. Masturbacja to w naszym (błędnym!) przekonaniu potwierdzenie, że nie jesteśmy dość atrakcyjne i nie prowadzimy udanego życia intymnego. Bardziej też przejmujemy się negatywnym stanowiskiem Kościoła do autoseksu i postrzegamy onanizm jako coś grzesznego. Jest jeszcze wiele rzeczy, które nas niepokoją. Oto niektóre z nich…

PODOBNO SAMODZIELNE ZASPOKAJANIE SIĘ MOŻE POWODOWAĆ KŁOPOTY Z ORGAZMEM?

@Mam 19 lat i jeszcze z nikim nie spałam. Czasem mam ochotę popieścić się sama, ale znajoma powiedziała mi, że jak będę się masturbowała, to potem może być mi trudno osiągnąć satysfakcję z mężczyzną. alno@

Jest wręcz przeciwnie – kobiety masturbujące się w okresie dojrzewania łatwiej osiągają orgazm w późniejszym współżyciu. Z badań wynika, że aż 95 procent pań, które umieją zaspokoić się same, osiągają również spełnienie z mężczyzną. Masturbacja to przecież najlepszy intymny autotrening. Pieszcząc się, poznajemy swoje ciało i jego reakcje. Otwieramy się na intymny dotyk i uczymy, jaki jego rodzaj najbardziej nas podnieca. Znając cały repertuar doznań, który oferuje nam nasze ciało, łatwiej potem otwieramy się na rozkosz doświadczaną z partnerem. Dzięki erotycznemu samopoznaniu możemy również nauczyć kochanka pieszczot, które samodzielnie przećwiczyłyśmy. Umiemy też cieszyć się seksem i bez większego trudu pozbywamy się zahamowań, bo poznałyśmy i zaakceptowałyśmy własną cielesność. A to wszystko dobrze wróży naszemu spełnieniu w objęciach ukochanego.

Są wprawdzie głosy, że podczas częstej masturbacji można wyrobić sobie zbyt silny odruch orgazmu łechtaczkowego i potem nie osiągać satysfakcji przy pobudzaniu pochwy. Prawda jednak jest taka, że wielu kobietom do osiągania orgazmu i tak nie wystarcza sam stosunek – potrzebują dodatkowej stymulacji łechtaczki. Gdyby więc nie umiejętność jej pobudzania, być może wcale nie wiedziałyby, czym są orgazmiczne rozkosze. Poza tym, jeśli nawet za bardzo przywykniemy do erotycznych bodźców, jakich same sobie dostarczamy, i przez to będziemy słabiej reagować na te otrzymywane od kochanka, możemy to, zdaniem seksuologów, naprawić. Jest to tylko kwestia czasu, pokierowania kochankiem i zmiany (czy raczej poszerzenia) naszych przyzwyczajeń. Przy odrobinie cierpliwości i partnerskiej współpracy będziemy w stanie odczuwać rozkosz zarówno w pojedynkę, jak i w duecie.

JESTEM SAMOTNA - UPRAWIAĆ MIŁOŚĆ SOLO CZY POŚCIĆ?

@Od dwóch lat jestem sama i ostatnio zauważyłam, że coraz mniej brakuje mi seksu. Na początku moje ciało bardzo tęskniło za dotykiem męskich dłoni, a teraz jakby zobojętniało. Czy masturbacja może mi pomóc pokonać tę oziębłość? gabi35@

Seksuologowie są zdania, że zdecydowanie lepiej samodzielnie rozładowywać napięcie, niż „zamrażać” ciało i zmysły na dłuższy czas. Bo fakt, że sytuacja osobista zmusza nas w pewnym momencie do rezygnacji z seksu, nie oznacza wcale, że stajemy się aseksualne i nie mamy już erotycznych potrzeb. Warto je zaspokajać, bo wtedy „odpływają” z miednicy spore ilości krwi, co sprzyja odprężeniu. Krew nie zalega już w okolicach narządów płciowych i nie podrażnia układu nerwowego w dole kręgosłupa, wywołując rozdrażnienie. Plusem masturbacji jest jeszcze to, że pozwala nam redukować owo napięcie w bezpieczny sposób. Czyli samodzielnie zamiast z przygodnym mężczyzną, który może nas czymś zarazić lub w inny sposób skrzywdzić. Autozaspokajanie utrzymuje też nasze ciało w gotowości do seksu, podtrzymuje w nas intymny żar. Gdy przyjdzie w końcu taki moment, że znów znajdziemy się w męskich ramionach, nasze zmysły nie będą całkowicie uśpione. Ale do samodzielnych pieszczot możemy uciec się także wtedy, kiedy istnieje w naszym życiu mężczyzna, ale akurat wyjechał lub jest nieobecny z innego powodu. Tak więc możemy sobie pomóc zarówno wtedy, gdy abstynencja seksualna jest długotrwała, jak i chwilowa.

CZY MOŻNA ŁĄCZYĆ MASTURBACJĘ ZE STOSUNKIEM?

@Spotykam się z Wojtkiem od kilku miesięcy i wydaje mi się, że jest nam bardzo dobrze w łóżku. On jednak lubi patrzeć, jak w jego obecności (podczas gry wstępnej) pieszczę swoje ciało. Nie twierdzę, że mnie to nie podnieca, ale nie jestem przekonana, czy własnoręczne pobudzanie się przy mężczyźnie jest normalne. malgoska_122@

Oczywiście, że masturbacja może być elementem gry miłosnej z ukochanym. Włączenie do łóżkowego repertuaru autoerotycznych sztuczek urozmaica sztukę kochania i wprowadza nową jakość do wspólnych spotkań w alkowie. Pobudza zmysłową wyobraźnię kochanków i rozkręca na maksa erotyczne termostaty ich ciał. Bo zarówno obserwowanie, jak i bycie obserwowanym podczas tej intymnej czynności jest naprawdę podniecające. Jeśli partnerzy potrafią bez zahamowań zadowalać się w swojej obecności, świadczy to o ich wzajemnym zaufaniu, wyzbyciu się wstydu i otworzeniu na wspólne poszukiwania. Wtedy tego rodzaju autopieszczoty służą wzmacnianiu więzi między kobietą i mężczyzną. Wprowadzenie masturbacji do związkowej ars amandi i łączenie jej z normalnym stosunkiem okazuje się również zbawienne dla pań, które mają problemy ze szczytowaniem. W takiej sytuacji jednoczesne kochanie się z mężczyzną i własnoręczne pobudzanie magicznego guziczka zdecydowanie ułatwia osiągnięcie orgazmu. Jest wiele pozycji pozwalających połączyć autostymulację z aktem seksualnym (w zasadzie możemy spróbować tego w każdej ulubionej konfiguracji). Jednak najwygodniej jest pobudzać łechtaczkę, gdy podczas stosunku mamy do niej dobry dostęp (np. kochając się „na jeźdźca”, leżąc na boku jak „łyżeczki” albo siedząc na brzegu – my u partnera na kolanach, tyłem do niego)

Zobacz także:

CZY OD MASTURBACJI MOŻNA SIĘ UZALEŻNIĆ?

@Bardzo lubię pieścić swoje ciało i własnoręcznie sprawiać sobie rozkosz. Ostatnio robię to coraz częściej. Czy to przypadkiem nie jest uzależnienie be_ta@

Choć uzależnienie od autoerotyzmu nie zdarza się często, to jednak jest możliwe. Dzieje się tak wtedy, gdy samozaspokajanie staje się dominującą czy wręcz jedyną formą aktywności seksualnej. Nie zależy nam na kontaktach fizycznych z mężczyzną, bo i tak największą przyjemność dajemy sobie same. Masturbacja staje się naszą obsesją. Myślimy o niej cały czas. Nie możemy się doczekać, kiedy zostaniemy same i oddamy się ulubionej praktyce. Na margines schodzą inne sprawy, codzienne obowiązki, bo przesłania je konieczność intymnego sam na sam. Zwłaszcza upodobanie do masturbacji pod prysznicem niesie ryzyko uzależnienia. To tak zwany zespół Havelocka-Ellisa. Niebezpieczeństwo wpadnięcia w jego pułapkę wynika ze specyfiki pobudzania, którą trudno powtórzyć partnerowi. Strumień wody nie dość, że wytwarza przyjemne ciepło, to jeszcze stymuluje duży obszar naszych narządów płciowych - kilkadziesiąt intymnych punkcików jednocześnie. I wtedy właśnie może się okazać, że naszym ulubionym kochankiem jest... prysznic! Jeśli nie jesteśmy w stanie powstrzymać się od podobnych praktyk; jeśli mając możliwość współżycia z partnerem, wybieramy samozaspokajanie - to znak, że potrzebujemy fachowej pomocy. Seksuolog lub psycholog pomoże odkryć, przed czym tak naprawdę uciekamy w masturbację, bo prawdopodobnie służy ona zagłuszaniu emocjonalnych problemów i rozładowaniu lęków. Nie wynika z potrzeby erotycznej, ale z nieuporządkowania własnych uczuć. Poukładanie życia powinno uwolnić nas od przymusu zbyt częstego onanizowania się.

SEKS Z MĘŻEM MI NIE WYSTARCZA - CZY MOGĘ DODATKOWO ZADOWALAĆ SIĘ SAMA?

@Jestem mężatką z 15-letnim stażem. Kochamy się z Adamem parę razy w miesiącu, ale ja dodatkowo zaspokajam się sama, gdy on zaśnie albo wyjdzie gdzieś z kolegami. Czy to normalne, że odczuwam potrzebę masturbacji, będąc w związku? xtrema@

Wszystko jest w porządku, dopóki tak samo jak seks ze sobą lubimy ten z partnerem. Po prostu męska stymulacja dostarcza nam innych wrażeń niż samodzielne pieszczoty i nie chcemy rezygnować z tej różnorodności. Albo zaspokajamy się same, bo partner ma mniejsze potrzeby seksualne. I nie ma w tym nic złego, bo dwoje ludzi nie musi chcieć seksu z taką samą częstotliwością. Wtedy właśnie sprawdza się masturbacja, która wyrównuje różnice temperamentów erotycznych. Pamiętajmy tylko, że wcale nie musimy rozładowywać się w ukryciu. Zamiast robić to pokątnie, włączmy w naszą zabawę ukochanego. Jeśli np. przepracowany mąż nie ma siły na seks, to może nas tylko przytulać i głaskać, gdy my tymczasem zaspokoimy swoje potrzeby. Wtedy autoerotyzm będzie akceptowanym elementem związku i wyrazem łączącej nas bliskości. Onanizowanie się w tajemnicy przed partnerem może (choć nie musi) być sygnałem tego, że zbliżenia z nim nie do końca nas zadowalają. Mężczyzna stymuluje nas nie tak, jak lubimy, więc wynagradzamy to sobie w samotności. Nie jest to zbyt korzystne dla związku. Powinnyśmy wtedy podjąć wysiłek ulepszenia intymnych spotkań z wybrankiem. Zamiast narzekać, że seks z nim nie przynosi nam spodziewanej satysfakcji (i przejmować swoją rozkosz we własne ręce), dajmy mu szansę stać się takim kochankiem, o jakim marzymy. Wtajemniczmy go w nasze pragnienia. Jeśli nie zakomunikujemy oczekiwań, nie spodziewajmy się strzału w dziesiątkę naszej intymnej tarczy.

JAK ZDOBYĆ WIBRUJĄCEGO "POMOCNIKA"?

@Chętnie spróbowałabym masturbacji z użyciem jakichś gadżetów. Krępuję się jednak pójść do sex-shopu. Czy można inną drogą zakupić wibrator? luizaa@

Naprzeciw takim potrzebom wychodzi na szczęście internet. Za jego pośrednictwem (np. na www.sexshop-pegaz.pl) możemy anonimowo, bez skrępowania nabyć, czego tylko nasza dusza (czy raczej ciało) zapragnie. Mamy do wyboru wibratory o najróżniejszych kształtach i możliwościach. Także zewnętrzne masturbatory (w kształcie motylków, kwiatków itd.) pobudzające łechtaczkę. Dostępne są też kulki rozkoszy (z wibracjami lub bez), które dostarczą nam niezwykłych wrażeń, jeśli będziemy zaciskać rytmicznie ścianki pochwy.
Pomocne gadżety: 

- Masturbator w kształcie motylka służący do stymulacji łechtaczki. 59 zł 
- Kulki rozkoszy. 35 zł
- Wibrator-gąsieniczki. Ta mniejsza dodatkowo pobudza łechtaczkę. 290 zł
- Wibrator w kształcie kaktusa ? jego delikatne kolce intensywniej pobudzają. 88 zł 
- Szklany penis - idealnie sprawdza się w wannie i pod prysznicem; łatwo go utrzymać w czystości. 122 zł

CZY ONANIZOWANIE SIĘ SZKODZI ZDROWIU?

@Słyszałam, że samogwałt może na przykład wywoływać migreny, krwotoki z nosa, a nawet uszkadzać narządy płciowe czy nerki. Czy to prawda? ewalo@

Spokojnie, to tylko przesądy. Czas z nimi zerwać, bo w sensie fizycznym autoseks nie zaburza funkcjonowania organizmu i nie prowadzi do żadnych chorób. Jedyny uszczerbek na zdrowiu, do jakiego może się przyczynić, to otarcia intymnych rejonów, powstałe w wyniku zbyt intensywnych ruchów. W takiej sytuacji należy zaprzestać pieszczot do momentu wygojenia się podrażnień. Można wspomóc regenerację kojącym specyfikiem. Otarcia zewnętrzne smarujmy np. Sudocreamem, Pentacreamem, Stelaktivem. Do płukanek wewnętrznych (np. przy podrażnieniu wibratorem) nadaje się preparat Tantum Rosa lub gotowe zestawy ziół (np. Vagosan, Vagolavit, Femonisept).

JAK TO SIĘ ROBI?

@Nigdy wcześniej się nie masturbowałam. Ostatnio spróbowałam, ale, niestety, bez większych sukcesów. Sam dotyk był przyjemny, nie udało mi się jednak dojść do orgazmu. Może robiłam coś nie tak? joana@

Każda z nas szuka zwykle własnej drogi do rozkoszy, choć są oczywiście pewne ogólne zasady pobudzania. Jeśli zależy nam na orgazmie pochwowym, sięgnijmy po wibrator. Możemy też na różne sposoby pieścić łechtaczkę. Jeden z nich to tzw. kompas, czyli pocieranie jej dwoma złączonymi palcami z góry na dół, a potem na boki (i tak na przemian). Mamy też do wyboru tzw. ósemkę. Polega ona na kreśleniu jednym lub kilkoma palcami ósemek w miejscu intymnym. Ale obejmujmy tu nie tylko sam punkcik rozkoszy, lecz i jego silnie unerwione okolice. Jest jeszcze tzw. trójpalcówka. By ją wypróbować, rozchylmy za pomocą palca serdecznego i wskazującego wargi sromowe, a palcem środkowym muskajmy wierzchołek łechtaczki. Niektórym kobietom przyjemność sprawia też zaciskanie krocza i pocieranie udem o udo. Techniki można modyfikować według własnego uznania.