Małżeństwo? Nie da się zrobić omletu bez rozbicia skorupy jaja. Tak samo jest w związku. Trzeba przetrwać złą passę, by docenić szczęśliwe momenty – mówi Emmanuelle Seigner. Na początku jej związek z polskim reżyserem był pełen namiętności, wybuchowy jak szampan. – Dzisiaj, po 22 latach razem, łączy nas głęboka więź. Nierozerwalna – zapewnia.

Poznała Romana Polańskiego w 1986 roku, gdy we Francji kręcił „Piratów”. Miała wtedy dwadzieścia lat, była początkującą aktorką, on – sławnym, pięćdziesięciotrzyletnim reżyserem. – Zakochał się w niej do szaleństwa. Pamiętam, jak z planu „Piratów” wyrywał się do Paryża, żeby się z nią spotkać. Mówił, że teraz wszystko jest nieważne, liczy się tylko Emmanuelle. Gdy nam ją przedstawił, wydawała się nieśmiała – wspomina Krystyna Cierniak, żona Janusza Morgensterna, przyjaciela Polańskiego.

Lecz nieśmiała dziewczyna miała charakter. – Moja dewiza? Zawsze robię, co chcę – mawiała. Wychowała się w rodzinie artystycznej. Ojciec był fotografem, mama dziennikarką, dziadek aktorem Comédie Française. Był dumny, że jego Emm chodzi do elitarnej szkoły prowadzonej przez zakonnice. Choć nie oczekiwał, że nią zostanie.

Ujął mnie szczerością

Emmanuelle zresztą szybko znalazła swój pomysł na życie. Jako czternastolatka zaczęła karierę modelki. – Chciałam mieć własne pieniądze – tłumaczy. W1984 roku, mając osiemnaście lat, trafiła na plan „Detektywa” w reżyserii legendy francuskiego kina, Jeana-Luca Godarda. Lecz gdy ten zaczął z nią prowadzić – jak to określiła – „głupie gierki”, usłyszał: „Spiep...”. – Bezkompromisowej postawy nauczyły mnie silne kobiety: mama i babcia – podkreśla Emmanuelle.

Nie tylko więc urodą, także charakterem zrobiła wrażenie na Polańskim. A jakie on wywarł na niej? – Nie miałam ochoty iść z nim na randkę. Wiedziałam, że chce mnie przelecieć – wspomina. W środowisku znany był jego burzliwy styl życia: zamiłowanie do imprez, romansów. Poza tym Polański przytłaczał swą mroczną przeszłością. Po rozwodzie z pierwszą żoną, Barbarą Kwiatkowską, ożenił się z amerykańską aktorką Sharon Tate, którą, gdy była w ósmym miesiącu ciąży, bestialsko zamordowała banda Charlesa Mansona. Po śmierci ukochanej Polański wdawał się w przelotne znajomości z coraz młodszymi kobietami. Po latach wyznał: „Przeżyłem wtedy niewyobrażalny szok. Niektórzy w tej sytuacji uciekają w alkohol, narkotyki. Inni idą do klasztoru. Dla mnie ucieczką był seks. Wiązałem się z młodymi kobietami, bo tylko wtedy miałem poczucie, że nie zdradzam Sharon”.

Jakby nieszczęść było mało, kilka lat później reżyser opuścił USA w atmosferze skandalu. Był ścigany listem gończym. Za to, że w 1977 roku uprawiał seks z 13-letnią modelką. W stanie Kalifornia „czyn lubieżny” z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt. Polański trafił do aresztu. Nie zamierzał uchylać się od odpowiedzialności. W trakcie przesłuchań wyraził skruchę. Lecz kiedy wyszedł za kaucją, rozpętała się przeciwko niemu brutalna nagonka. Stał się pionkiem w krucjacie przeciw zepsutym hollywoodzkim gwiazdom. Zaczął się obawiać, że mimo obiecanej ugody nie ma szans na sprawiedliwy proces. Wziął więc paszport i wsiadł do pierwszego samolotu do Londynu. Stamtąd trafił do Francji, która nie ma umowy ekstradycyjnej z USA.

Zobacz także:

Był wolny, ale czy szczęśliwy? Raczej wiecznie niespokojny, szukający nowych wrażeń. Gdy więc na jego drodze stanęła Emmanuelle, nikt nie wróżył im przyszłości. A jednak. – Roman ujął mnie szacunkiem i szczerością. Nie było w nim cienia fałszu – opowiadała Seigner.

Szczęście jest kruche

„Życzliwi” radzili młodej Francuzce: „Odpuść sobie, on jest starszy od twojego ojca. Jesteś dla niego tylko epizodem”. Nie słuchała: „Miłość nie pyta o wiek. A ten epizod zakończy się małżeństwem!”. Miała rację. Zakochani pobrali się w 1989 roku, już po premierze wysoko ocenionego thrillera „Frantic”, w którym reżyser obsadził ukochaną u boku samego Harrisona Forda, czyniąc z niej wschodzącą gwiazdę kina. Ale dla szczęśliwej mężatki miłość była ważniejsza niż kariera.

– Po roli Michelle we „Franticu” wytwórnia Warner zaproponowała mi kontrakt. Zamiast do Hollywood wolałam pojechać na wakacje z mężem. Bo on do Stanów nie miał wstępu. Cóż, byłam beztroska, nie doceniłam szansy – mówi. Niestety, gdy została „panią Polański”, inni reżyserzy bali się ją zatrudniać. Zostało jej granie „przy mężu”. Obsadził ją w skandalizujących „Gorzkich godach” i słabo przyjętych „Dziewiątych wrotach”. – Bez względu na to, jak wypadłam, zawsze byłam oceniana wyłącznie w kategorii: żona reżysera. Jestem ambitna, więc bolało – twierdzi.

Po latach przyznała: – Z mężem pracowało się gorzej niż z obcym. Był twardy, nigdy mnie nie rozpieszczał. Uważał, że jestem trudna do prowadzenia, nazywał „krokodylem”. Natomiast rodzinne szczęście kwitło. W 1993 roku na świat przyszła ich córka Morgan, a pięć lat później syn Elvis. – Roman okazał się wspaniałym ojcem. Tyle samo serca, ile w kino, wkłada w bycie dobrym tatą. Jest niezwykle opiekuńczy – opowiada Seigner. Rodzina wiodła spokojne życie w apartamencie niedaleko Champs-Elysées.

– Mój dzień? Biegam na lekcje gry na gitarze elektrycznej, słucham płyt Iggy Popa, trenuję boks. A mąż daje mi w prezencie mercedesy – puszczała oko do dziennikarzy. Czuła się spełniona. Przez lata dojrzała, stała się artystką niezależną. Zaczęła grać nie tylko u Polańskiego. Po czterdziestce odkryła, że jest stworzona do śpiewania. Jej płyta, nagrana z rockową grupą Ultra Orange, sprzedawała się jak świeże bułeczki, więc zbierała materiał na kolejną. W życiu Emmanuelle zapanował błogostan.

Aż przyszedł rok 2009. Szczególny. W sierpniu mijała dwudziesta rocznica ich ślubu. – Oboje z Romanem przywiązujemy wagę do rocznic. Nie lubimy jednak hucznie ich świętować. Dzieci namawiały nas, byśmy urządzili dużą imprezę, ale woleliśmy wybrać się we czwórkę do restauracji – opowiadała Emmanuelle. Zaledwie miesiąc później szczęście rodziny prysło jak bańka mydlana. Na lotnisku w Zurychu Roman Polański został aresztowany. Wróciła sprawa sprzed lat. Emmanuelle była w szoku. – Czułam się, jakbym wpadła w otchłań – wspomina. Szybko musiała się pozbierać, dla dzieci. Były przerażone, cierpiały. Musiały korzystać z pomocy psychologa. Z powodu oblężenia przez paparazzich nie wychodziły z domu. – Mówiłam im: „Będziemy teraz przeskakiwać przez ogień, musimy to przeżyć”. Emmanuelle stanęła murem za mężem. – Odkąd go znam, jest nieskazitelnym człowiekiem – zapewniała w wywiadach. Spadały na nią gromy, że broni gwałciciela. – Roman nigdy nie uważał, że jest ponad prawem. Dowiódł tego, kiedy przyznał się do winy – tłumaczyła. Miała już gotową nową płytę, ale zrezygnowała z promocji. Nie potrafiła śpiewać, gdy jej męża uwięziono. Po jego zatrzymaniu skupiła się na walce, by go ratować. Podobno interwencji żony Polański zawdzięczał zamianę więzienia na areszt domowy. Mógł być z rodziną. Koszmar skończył się po długich miesiącach. Jednak nic nie było takie samo.

– Nie jestem już beztroską Emmanuelle – wyznała w szczerym wywiadzie. Jedno się nie zmieniło: uczucie łączące ją z mężem. Za to jej dziękował: „Bez ciebie nie dałbym rady wytrwać”. Emmanuelle: – Wszystko jest kruche. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że szczęśliwe chwile są wyjątkowe. Jak nasza miłość.