ALICJA WĘGORZEWSKA

Czasy, kiedy diwa operowa znajdowała diamenty w bukiecie róż, minęły. Ale współcześni wielbiciele też potrafią zaskakiwać. Bogacz z Zatoki Perskiej, właściciel rezydencji i samolotu, proponował mi małżeństwo. Na wypadek odmowy przygotował plan awaryjny: mogłam zamieszkać w hotelu i zostać jego „przyjaciółką”. Z kolei fan z Kuwejtu obsypał mnie elektroniką: telefonem i aparatem cyfrowym, najnowszymi cudami techniki. Nie wiedział, że bardziej cenię oddanie niż rzeczy materialne. Dwie młode kobiety – Ewelina i Dorota – z wielkim zaangażowaniem prowadzą na Facebooku mój fanpage: Diva’s Angels for Alice. Mam również fankę, która mobilizowała mnie do nagrania płyty. Cel osiągnęła. Właśnie nagrywam. Od razu – dwie!

ANJA ORTODOX

Moja muzyka nie zna granic. Pewien Meksykanin pisze do mnie listy miłosne. Pewien Grek przyjeżdża do Polski na moje koncerty. Ale polscy fani to dopiero są kochani! Choćby Paweł. Miał 15 lat, gdy zaczął słuchać Closterkeller. Uczył się śpiewać na moich piosenkach. Potem założył zespół, występował jako nasz support. Na studiach dziennikarskich pisał pracę magisterską o mnie. Gdy szukał pracy, doradziłam mu, żeby aplikował do naszej firmy fonograficznej. Został przyjęty! Myślę, że będzie naszym project managerem, a od dawna jest moim przyjacielem. Tak jak Aga, która przysyła z Londynu paczki z gotyckimi ciuchami. Dzięki niej mam na scenie superkreacje.

MARIA CZUBASZEK

Mam chyba tyle samo wrogów, co przyjaciół. Żeby nie powiedzieć – fanów. Jednych i drugich szanuję, ale nie ukrywam, że zdecydowanie wolę, a nawet podziwiam, tych drugich. Wolę, bo – jak jedna z bohaterek Jeremiego Przybory – „jestem łasa na pochwał lep”, a podziwiam, że niezrażeni moją nienachalną urodą, proszą mnie o zdjęcia, a nierzadko fotografują się ze mną. Co dziwniejsze, wielu z nich to ludzie młodzi. Początkowo myślałam, że biorą mnie za Marię Konopnicką albo Dąbrowską. Ale nie. Znają mnie głównie ze „Szkła kontaktowego” i jako babcię Meg z serialu „Spadkobiercy”. Co jeszcze dziwniejsze, w internecie skrzyknęło się ponoć sporo młodych, którzy chętnie zostaliby moimi wnukami. Na szczęście (zwłaszcza ich) to tylko żarty. Ale miłe. Podobnie jak kartki i e-maile, które przychodzą do mnie do TVN24. Ostatnio, nie chwaląc się, od fanklubu z Paryża. Przepraszam. Jednak się pochwaliłam.