Już w czasach starożytnych z tej urodzajnej wyspy korzystali Rzymianie, zamieniając ją w spichlerz Imperium. Do dziś wzgórza obsadzone równymi rządkami winorośli, drzew migdałowych, oliwek, pistacji, granatów, cytrusów są nieodłącznym elementem tutejszego pejzażu, w który wkomponowane są małe miasteczka, wybudowane często na szczytach gór albo, jak w przypadku Palermo, w dolinie przypominającej kształtem gigantyczną muszlę ukrytą między górskimi masywami i otwierającą się na morze.

Nie należę do osób, które przez odpoczynek rozumieją wylegiwanie się na plaży i cykliczne spożywanie posiłków w hotelowych restauracjach, ale muszę przyznać, że Sycylia jest wyśmienicie przygotowana na takie tradycyjne rodzinne wakacje.

Można spędzić tu czas, nie opuszczając hotelu ani na krok. Wiele ośrodków wybudowanych jest nad samym morzem, dzięki czemu zejść na plażę można wprost z własnej łazienki. Natomiast ci, którzy nie lubią rekreacyjnych kombajnów, powinni zakosztować tutejszej agroturystyki. Dofinansowana ze środków unijnych (wyspa wciąż pozostaje jednym z biedniejszych rejonów we Włoszech), nastawiona jest co prawda na klienta, co tu dużo mówić - zamoż-nego, ale w zamian za to gospodarz zapewni nam niepowtarzalne wrażenia rodem z romansu Danielle Steel.