Obserwujesz dzieci znajomych i zastanawiasz się, czy twoje też rozwija się równie szybko. Szukasz również informacji w czasopismach, internecie. Porównujesz i... zwykle niewiele z tego wynika, bo rozwój dziecka jest sprawą indywidualną. Niektóre umiejętności mogą pojawiać się wcześniej niż u rówieśników, inne – później. Czy rodzice mają na to wpływ? I tak, i nie. Nie ma sensu uczyć malca raczkowania, chodzenia czy mówienia. Musi dojść do tego sam. Ale warto zapewnić mu dobre warunki do ćwiczeń. Jak to zrobić?

Trening czyni mistrza
Nie możesz doczekać się chwili, gdy maluch podniesie główkę, przewróci się na bok, a potem z brzuszka na plecy? Upragniony moment nastąpi szybciej, jeżeli się postarasz, żeby smyk miał jak najlepsze warunki do samodzielnej gimnastyki. Możesz np. jak najczęściej układać dziecko na brzuszku – najlepiej na podłodze bo najbezpieczniej.

Zabawa w turlaka i miniwspinaczka
Aby malec nie zmarzł, rozłóż na podłodze gruby koc albo matę. Noworodek ułożony na brzuszku potrafi podnieść głowę tylko na tyle, by obrócić ją w drugą stronę. Ale już w wieku trzech miesięcy,leżąc w tej pozycji, patrzy na wprost, opierając się na dłoniach lub łokciach. Aby go do tego zachęcić, pokazuj mu kolorowe przedmioty, np. misia-pozytywkę mrugającego oczami, wiatraczek, zabawkę z wahadełkiem albo zapalającymi się i gasnącymi kolorowymi światełkami. Możesz też poruszać przed nim zabawkami. Ważne, żeby robić to w pewnej odległości, powoli i w linii poziomej. Twój smyk będzie próbował nie tylko jak najdłużej utrzymać główkę w górze, ale też wodzić za zabawką wzrokiem.
Z tygodnia na tydzień malec staje się coraz bardziej ciekawy świata. Chce poznawać otoczenie, wszystko chwyta i wkłada do buzi. Najwięcej jego energii pochłania nauka samodzielnego przemieszczania się. Pierwszym etapem jest obrót na bok z leżenia na brzuszku lub plecach. Zwykle udaje mu się to ok. 3. miesiąca. Dwa miesiące później zacznie przewracać się z brzucha na plecy, a potem z pleców na brzuch. Chcesz mu w tym pomóc? Kiedy leży na plecach, podawaj mu z boku zabawki. Zdziwisz się, jak szybko zrozumie, że aby dosięgnąć upragnionego przedmiotu, musi przekręcić się najpierw na bok, a potem na brzuch. Gdy opanuje tę umiejętność, zabawki układaj kilkanaście centymetrów dalej. Będzie wyciągał rączki i pełzł w ich kierunku.
Umocuj materacyk na najniższym poziomie łóżeczka i pozwól maluchowi trochę w nim pobaraszkować. W pewnym momencie odkryje, że może chwycić się szczebelków. I kiedy w 7. miesiącu zacznie przymierzać się do siadu (podpierając się rączkami), umiejętność wspinania pomoże mu najpierw niepewnie usiąść, a potem stanąć na nóżki.

Najważniejszy pierwszy krok
Niektóre dzieci stawiają pierwsze kroki w wieku 10 miesięcy, inne – dopiero gdy mają półtora roku. Nie ma większego sensu ponaglanie malucha. Na nic trzymanie go pod pachy albo za rączki i zmuszanie do chodzenia. Gdy będzie gotowy, sam stanie na nogi i ruszy przed siebie. Samodzielne nabywanie niektórych umiejętności ma tę zaletę, że chociaż czasami trwa dłużej, przynosi lepsze efekty.
Lepiej też zrezygnować z chodzika. Zmusza on malca do utrzymywania pionowej pozycji ciała, zanim jego kręgosłup osiągnie gotowość do dźwigania takiego obciążenia, co przyczynia się do powstawania wad postawy. Powoduje również, że dziecko inaczej ocenia odległość i zagrożenia.
Maluchy, które nie korzystają z takich ułatwień, mają lepszą koordynację i łatwiej utrzymują równowagę. Prawidłowo przenoszą ciężar ciała z jednej nóżki na drugą, lepiej wyczuwają podłoże i oceniają odległość. Dzięki temu rzadziej upadają, a gdy to zrobią, odnoszą mniej kontuzji. Tych będzie jeszcze mniej, jeśli na śliskim parkiecie czy terakocie położysz dywan albo wykładzinę.
Jeżeli stawiający pierwsze kroki maluch słania się na nogach i potyka, stąpaj przed nim, delikatnie podtrzymując go pod łokcie. Lepiej nie korzystać z szelek ani nie prowadzić dziecka w ten sposób za długo. Najlepszym sygnałem, że najwyższy czas zrobić przerwę, jest... ból twoich pleców z powodu pochylania się nad maluszkiem.
Pierwsze kroki maluch powinien stawiać na bosaka. To ułatwia wyczuwanie podłoża i utrzymywanie równowagi. Jeżeli jest zbyt zimno, na gołe stópki załóż skarpetki z antypoślizgowymi stoperami. Jeśli musisz założyć mu kapcie, wybierz takie, które doskonale przylegają do stóp i nie ograniczają ich ruchów. Najlepsze są te ze sprężystą podeszwą zginającą się tam, gdzie zgina się stopa (paluszki). Muszą też być miękkie i oddychające, np. skarpetko- kapcie z wygodnymi i elastycznymi skórzanymi elementami antypoślizgowymi lub tenisówki (cienkie). Pamiętaj, że im sztywniejszy but, tym mniej i gorzej pracuje w nim stopa, a to negatywnie wpływa na ruchy całego ciała twojego początkującego wędrowca.

Spróbuj rozkręcić małego milczka
Masz wrażenie, że twój maluch wszystko rozumie, wciąż jednak nic nie mówi? Teoretycznie do końca 1. roku życia dziecko powinno wymawiać pojedyncze słowa, w wieku 2 lat nawet kilkadziesiąt wyrazów i kilka króciutkich zdań (złożonych z 2–3 słów), a do ukończenia 3. roku życia mówić już prostymi zdaniami.
Specjaliści są jednak zgodni, że u prawidłowo rozwijającego się dziecka każdy z tych etapów może być przesunięty nawet o pół roku! Najczęściej wynika to z indywidualnego rytmu rozwoju dziecka. Większość „milczków” jeszcze przed pójściem do szkoły z reguły dogania rówieśników i to bez pomocy specjalistów.
Co ciekawe opóźnienie rozwoju mowy dotyczy głównie chłopców (zdarza się dwu- lub trzykrotnie częściej niż dziewczynkom) i aż w 25–30 proc. przypadków jest dziedziczne. Jeżeli więc twój mąż zaczął stosunkowo późno mówić, twój synek również może na początku nie być gadułą.
Opóźnienia w rozwoju mowy częściej zdarzają się u dzieci, które w 1. roku życia dużo chorowały, nie są zachęcane do mówienia lub wręcz przeciwnie – starsi zalewają je potokiem słów. W tym ostatnim wypadku nadmiar bodźców po prostu powoduje naturalne reakcje obronne.
Co zrobić, żeby pomóc maluchowi w nauce mowy? Przede wszystkim staraj się z nim sporo rozmawiać. I to od pierwszych dni jego życia (szczególnie w trakcie ćwiczeń ruchowych). Używaj prostych zdań i łatwych słów. Gdy malec zacznie mówić, staraj się mu nie przerywać i nie poprawiać go. Chwal osiągnięcia i nie strofuj dziecka, bo przestanie ponawiać próby mówienia – niech zamiast więc korygującego: „Nie mówi się sloka, tylko sroka” powinien usłyszeć: „Bardzo dobrze, ten ptak to sroka”. Stosuj tzw. kąpiel słowną, czyli opowiadaj dziecku o wszystkim, co je otacza, np.: „Zobacz, robię kanapki. Wyjmuję chleb, smaruję masłem i kroję pomidor. Jest czerwony i okrągły”. Komunikaty dziecka przekształcaj w tekst. Gdy wyciąga rączki, mów: „Chcesz, żebym wzięła cię na ręce?”; „Podać ci misia?”; „Chcesz pić?”. Zadawaj sobie pytania i odpowiadaj na nie. Gdy ktoś dzwoni do drzwi, mów: „Ciekawe, kto to? Sprawdźmy. Ach, to babcia!”.
Śpiewaj, mów wierszyki, zabawne wyliczanki. Czytaj mu książeczki i opowiadaj o tym, co znajduje się na ilustracjach. Zachęcaj malca do kontaktów z rówieśnikami np. na placu zabaw czy w przedszkolu.
Możesz również wykonywać proste ćwiczenia warg i języka: oblizuj się jak kotek po wypiciu mleka, licz językiem ząbki, przesuwaj nim po podniebieniu, dotykaj kącików ust, dmuchaj na wiatraczek.

Prawa małego konsumenta
Inne dzieci mają już swoje miejsce podczas posiłków przy rodzinnym stole, podczas gdy twój malec wciąż pije z butelki? Gdy dziecko skończy pół roku, możesz na dobre ją odstawić i zacząć naukę samodzielnego jedzenia. Zacznij od podawania smykowi zupek łyżeczką. Malec bardzo szybko przyzwyczai się do takiego sposobu jedzenia i nauczy się otwierać buzię, gdy porcja będzie zbliżać się do jego ust. Jeżeli karmisz malca potrawami ze słoiczków, dodawaj do nich rozdrobnione widelcem gotowane warzywa, np. kawałek ziemniaka albo marchewki. Zmusi to dziecko do wczesnego gryzienia.
Picie serwuj malcowi w kubku-niekapku. Polecamy taki z silikonowym dziobkiem przypominającym smoczek. Zanim pozwolisz dziecku samodzielnie spróbować, zademonstruj mu najpierw, jak taki „sprzęt” działa, a następnie włóż mu go do rączki. Picie przez niewielkie otwory wymaga nieco wysiłku, ale jest jednocześnie fantastycznym treningiem dla warg, języka oraz policzków. Ta umiejętność przyda się, gdy dziecko zacznie uczyć się mówić.
Jeśli smyk nie będzie sobie radził z niekapkiem, zaproponuj mu na początku kubek ze słomką. Być może z nim pójdzie nieporadnemu szkrabowi łatwiej.
Staraj się podawać maluchowi głównie przekąski przeznaczone dla najmłodszych. Mogą to więc być np. miękkie chrupki kukurydziane, biszkopty, delikatne kruche herbatniki (np. Miśkopty, Hippolitki, Pierwsze Ciasteczka), małe kawałki gotowanych warzyw (np. marchewki, brokułu) lub owoców (np. miękkie jabłuszko, gruszka).
Pozwól smykowi jeść rękami. Staraj się być cierpliwa i przygotuj się na... niezły bałagan przy stole. Nie przejmuj się, gdy malec np. zacznie od ślinienia jedzenia i rozgniatania go paluszkami. Tak „przygotowany” kawałek na pewno w którymś momencie zacznie trafi ać do buzi. I o to chodzi!
Pamiętaj jednak, by podczas posiłku nawet na chwilę nie zostawić malca samego – ryzyko zakrztuszenia się jest zbyt duże.
Przed podaniem posiłku ubierz malca w ubranko, które bez żalu można poplamić (sama też lepiej miej na sobie domowy strój) i posadź go na krzesełku ustawionym na podłodze (znacznie łatwiej będzie ci później umyć ją niż np. wyczyścić dywan z grubym włosem). Możesz też spróbować założyć malcowi śliniak. Nie zawsze jednak jest to dobry pomysł, bo często dzieci interesują się nim bardziej niż jedzeniem. W takiej sytuacji lepiej po prostu ze śliniaka zrezygnować.
Początkującemu smakoszowi najlepiej przygotować dwie łyżeczki. Jedną zaczniesz karmić malca, a gdy będzie ci ją wyrywać, dasz mu drugą. Następnie przystąp do działania: uśmiechnij się i zacznij podawać dziecku małe porcje. Nie przejmuj się, że przy pierwszych „kęsach” niewielka ilość zupki trafi do ust. To normalne, że początkowo jedzenie będzie służyło maluchowi głównie do zaspokajania ciekawości, a nie głodu. Niewiele da się na to poradzić, dlatego ze stoickim spokojem pozwól dziecku poznać konsystencję zupy, ziemniaków czy soku. Na początku ma prawo nie tylko zrzucić je na podłogę, rozsmarować na blacie czy... wetrzeć sobie we włosy.
Jeśli chcesz ułatwić sobie karmienie i jak najlepiej zmotywować małego smakosza do nauki, spraw mu z czasem kolorowe sztućce oraz miseczkę, najlepiej z przyssawką, bo można ją przymocować do blatu stołu. Dzięki temu trikowi „latający” talerz nie będzie bez przerwy lądował na kolanach czy pod stołem, a malec podczas obiadu przeżyje miłą przygodę, gdy po zjedzeniu zupki na dnie miseczki będzie czekał na niego zabawny rysunek.
Warto pamiętać, że wspólny obiad w gronie najbliższych to doskonały moment nie tylko na ćwiczenie samodzielnego jedzenia, ale również idealna sposobność do tworzenia rodzinnej więzi. Jedzenie może więc stać się dla twojej pociechy „wielopłaszczyznowym” doświadczeniem: przyjemnym, kształcącym i jednocześnie dowartościowującym: rodzice, dziadkowie i rodzeństwo jedzą razem i malec ma w tym swój udział! Dla dziecka to bardzo ważny i jednoznaczny przekaz: biesiadowanie jest doskonałą okazją do bycia razem.

Ważne:
Kluczem do sukcesu jest stymulacja, ale też spokój. Jeśli ty będziesz zniechęcona i niecierpliwa, malec to wyczuje i nauka nie przyniesie efektu.

Choć czasem to nie lada wyzwanie, staraj się nie wyręczać małego „odkrywcy”. Im więcej rzeczy zrobi sam, tym szybciej się ich nauczy.

Zobacz także: