Każdy rodzi się gwiazdą
– mamy pewne predyspozycje i tylko od nas zależy, jak je wykorzystamy. „Gdy widzę, jak na scenę wchodzi człowiek, który w życiu zajmuje się czymś zupełnie innym niż sztuka, a mimo to potrafi zaskoczyć, zadziwić lub wzruszyć, wiem, że mam do czynienia z talentem – uważa Marcin Prokop, współprowadzący program „Mam talent”. – Nawet jeśli wiąże sznurowadła w butach, ale robi to w unikalny sposób”. Misia Furtak, Polka mieszkająca w Amsterdamie, właśnie wydała pierwszy album ze swoim zespołem „très.b”. W 2004 roku skończyła studia dziennikarskie w Polsce i wyjechała do eksperymentalnej szkoły muzycznej w Danii. Wróciła do źródeł – śpiewała już jako dziecko, ale w liceum „zamroziła" swoje marzenia. „Polska mentalność nakazuje, że należy przejść przez szkoły muzyczne I i II stopnia, zostać wirtuozem i dopiero wtedy masz prawo nazywać siebie muzykiem – narzeka. – W Danii odkryłam, że wystarczy chwycić za instrumenty i grać. Wcześniej nie traktowałam swoich marzeń poważnie".

SATYSFAKCJA JAK RED BULL
„Poczucie spełnienia jest najskuteczniejszym życiowym afrodyzjakiem, bo daje najbardziej efektywny napęd do działania” – przekonuje Elwira Stadnik, coach osobisty. Psychologia wyróżnia osiem poziomów, z których podejmujemy życiowe decyzje. Statystycznie najczęściej wypływają z najniższego – „bo tak wypada”. Najwyższy jest tzw. poziom duchowy. Oznacza ogromne pragnienie, by coś zrobić. Znajomi pukają się w czoło, sami boimy się przejść do akcji, mimo że całe ciało aż krzyczy, by działać w danym kierunku. Gdy się w końcu odważymy, wszystko – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – zaczyna działać na naszą korzyść. Tak jak u Misi.

OCZEKIWANIA A PRAGNIENIA
Na to, czy pozwolimy umiejętnościom rozwinąć skrzydła, ogromny wpływ mają rodzice. Możliwe, że jako dziecko wykazywałaś pewne zdolności, ale rodzice uznali, że nie warto w nie inwestować, bo nie będą przydatne w dorosłym życiu. I ciągoty zostały brutalnie stłumione. Może marzyłaś o ASP, ale za namową rodziców poszłaś na SGH, bo „tak było rozsądniej”. Nie oznacza to, że już nigdy nie namalujesz żadnego obrazu. „Jeśli bardzo czegoś pragniemy, a wykonujemy pracę, która nie przynosi nam satysfakcji, warto iść za wewnętrznym głosem i robić to, co się naprawdę kocha” – zachęca Elwira Stadnik. Otoczenie będzie miało z nas pożytek, gdy będziemy szczęśliwe i spełnione.