Sypialnia Bree na ekranie wygląda na dużo bardziej okazałą. W rzeczywistości, na planie serialu w Los Angeles, to zbudowane z czterech ścian pomieszczenie wielkości pokoju w typowym M3. Jednak kiedy siadam na łóżku, a w drzwiach pojawia się Marcia, przestaję zwracać uwagę na otoczenie. Proste rude włosy, dyskretny makijaż, uśmiech. Jest naturalna i bezpośrednia. Przeciwieństwo jej serialowej bohaterki. „Spodziewałeś się kogoś innego?” – pyta, widząc moje zaskoczenie. „Bree nie przyjdzie. Ma kilka spraw do załatwienia” – dodaje żartobliwie. Potem, już całkiem na poważnie, przeprasza za kilkuminutowe spóźnienie. „Eden i Savannah nie chciały zasnąć. Chyba wyczuwały, że mama ma jeszcze pracę przed sobą” – tłumaczy.

GALA: Myślisz o kolejnym dziecku?

MARCIA CROSS: Od kiedy jestem mamą bliźniaczek, nie myślę o dziecku, ale o dzieciach. Mam już 45 lat i zdaję sobie sprawę, że to nie będzie łatwe, ale…

GALA: Podobno przyrzekłaś Marcowi Cherry'emu, twórcy "Gotowych na wszystko", że nie zajdziesz w kolejną ciążę, dopóki serial będzie kręcony.

MARCIA CROSS: To prawda. Ale kiedy dziś rano spojrzałam na swoje dziewczynki, po raz kolejny pomyślałam: „gdzie są wasi bracia?”.

GALA: Bree, twoja serialowa bohaterka, też ma dwoje dzieci. Teraz lepiej ją rozumiesz?

MARCIA CROSS: Wcześniej mogłam się tylko domyślać, jak to jest być matką. Wyobrażać sobie pewne sytuacje i swoje reakcje. Teraz to wszystko jest realne. Inaczej traktuję też serialowe dzieci. Chyba zaczynają mieć mnie dość. Ciągle pytam czy nic im nie potrzeba, czy zjedli lunch. Ekipa już się ze mnie śmieje, że niedługo zacznę przynosić kanapki na plan.

GALA: Bree jest perfekcjonistką. Także w roli matki.

MARCIA CROSS: Ale nie stara się być dla dzieci partnerem. Wymaga bardzo wiele, krytykuje.

GALA: Jednak je kocha.

MARCIA CROSS: Chyba za bardzo. Przez to tak komplikuje im życie.

GALA: Myślisz, że jest jeszcze dla nich nadzieja?

MARCIA CROSS: Chyba już nie. Jedyne, co mogą zrobić, to zmykać z domu, jak tylko skończą 18 lat.

Zobacz także:

GALA: Syn Bree już od niej uciekł, niepełnoletnia córka zaszła w ciążę.

MARCIA CROSS: Kompletna porażka. Wiadomo, nikt nie jest doskonały. Przekazujemy nasze niedoskonałości dzieciom. A im z kolei potrzeba czasu, by zrozumieć, że rodzice też mogą popełniać błędy. To długa droga.

GALA: Ty już ją przeszłaś?

MARCIA CROSS: Tak. Moi rodzice są po 70. Podziwiam ich, ale nie zawsze tak było. Kiedyś się stawiałam. Zdarzały się chwile, w których szczerze ich nienawidziłam.

GALA: Trudno w to uwierzyć.

MARCIA CROSS: A jednak. Wcześniej skończyłam szkołę, ogólniak bardzo mnie nudził. Nie zniosłabym kolejnego roku nauki. Chciałam zostać aktorką. Wyprowadziłam się z domu jako 18-latka i od razu pojechałam do Nowego Jorku. Nie było mi łatwo. Musiałam pracować na trzech etatach, żeby się utrzymać.

GALA: Dzieci Bree zwróciły się przeciwko niej. Dlaczego ty się buntowałaś?

MARCIA CROSS: Nie wiem. Chyba przez mój temperament. Sama szukałam bodźców. Raz byli to rodzice, innym razem sytuacja w szkole. Ostatnio z przerażeniem dostrzegam, że jedna z moich córek ma mój charakter i temperament. Pasję i determinację.

GALA: Nie będzie jej łatwo.

MARCIA CROSS: Staram się zapewnić jej maksimum bezpieczeństwa, ale i tak wiem, jak to się skończy. Mam nadzieję, że chociaż zostawi mi swój numer telefonu jak się wyprowadzi. Ja tego nie zrobiłam.

GALA: Możesz uniknąć błędów rodziców.

MARCIA CROSS: Na pewno podejmę tylko dobre decyzje – każdy tak myśli. Tak naprawdę chciałabym być na tyle silna, żeby przetrzymać nawet największą burzę. Moje dzieci muszą mieć świadomość, że jestem przy nich. Nieważne, co się dzieje wokół. To moje marzenie.

GALA: Bree jest inna. Chce wpływać na życie dzieci przez ciągłą kontrolę.

MARCIA CROSS: Nigdy w życiu bym sobie na to nie pozwoliła. To rodzi bunt. I kłopoty, których Bree już nie raz doświadczyła.

GALA: Czy miejsce, w którym się wychowałaś, przypomina Wisteria Lane?

MARCIA CROSS: Tylko na pierwszy rzut oka. Senne, typowe amerykańskie przedmieście w stanie Massachusetts. Chłopcy byli zawodnikami drużyny futbolowej, a dziewczyny chciały być cheerleaderkami. Mimo że minęło 45 lat, wciąż takie jest. Mało jest podobieństw.

GALA: A między tobą a Bree?

MARCIA CROSS: Mnóstwo nas dzieli. Nie jestem dobrą gospodynią. Uwielbiam pasję, z którą Bree idzie przez życie. Wiarę, że wszystko, co robi, jest dobre, chociaż w większości przypadków źle się to kończy. Kocham Bree. Myślę, że łączy nas wielkie uczucie. Niestety, tylko platoniczne.

GALA: Dlatego nie lubisz oglądać "Gotowych na wszystko"?

MARCIA CROSS: Jestem bardzo krytyczna, zwracam uwagę na wszystko, widzę każdą niedoskonałość. Wściekam się, kiedy w montażu wypadają świetne sceny. Oczywiście świetne w moim odczuciu. Może rzeczywiście jest tak, że nie pasują, czy inne są lepsze, ale do mnie to jakoś nie przemawia. Jestem też pewna, że za 10 czy 20 lat, kiedy w końcu obejrzę serial stwierdzę: „wow, wyglądam bosko!” czy: „byłam świetna!”. Zawsze przeszłość wygląda lepiej niż teraźniejszość. Przynajmniej na zdjęciach i taśmie fi lmowej.

GALA: Twój urodowy sekret?

MARCIA CROSS: Zawsze noszę kapelusz. Nie uznaję słońca.

GALA: Ale to nie kapelusze sprawiły, że tak szybko wróciłaś do formy po urodzeniu bliźniaczek.

MARCIA CROSS: Chodzę na siłownię. Przez pierwsze pół godziny rozciągam się, przez drugie ćwiczę z ciężarkami. Męczące.

GALA: Codziennie?

MARCIA CROSS: Kiedy nie pracowałam, łatwiej mi było znaleźć czas. Teraz ćwiczę coraz rzadziej. Ale wciąż się staram nie stracić formy. Ciągle mam dylemat: „czy chcę to zjeść?”, „czy mogę to zjeść?”. Najczęściej odpowiedź brzmi: nie! Tak wygląda każdy mój dzień, każda godzina. Gdybym mogła, jadłabym wszystko.

GALA: Sama gotujesz?

MARCIA CROSS: Czy zaliczysz mi potrawy z mikrofalówki? Na szczęście nie muszę gotować. Mieszka z nami pani, która opiekuje się bliźniaczkami. Jest świetną kucharką. Niedawno zrobiła znakomity sos do spaghetti. Teraz mój dom pachnie jak włoska restauracja. Fantastycznie.

GALA: To duża pokusa.

MARCIA CROSS: Olbrzymia. Dobrze, że nie znałam tej pani, jak byłam w ciąży. Wtedy pochłaniałam olbrzymie ilości jedzenia. Nawet trochę sama gotowałam. Głównie makarony z sosami, których nawet nie nadążałam przekładać na talerz. Nie mogłam przestać jeść. Oprócz past robię świetną szarlotkę.

GALA: Mąż był zachwycony?

MARCIA CROSS: Nie zawsze zdążył dobiec do stołu.

GALA: Co sądzi o Bree?

MARCIA CROSS: Mnie chyba lubi bardziej. Z nią nie chciałby mieć dzieci.

GALA: Teraz czujesz się spełniona?

MARCIA CROSS: Nawet nie przypuszczałam, że macierzyństwo tak zmieni moje życie. Mój poziom endorfin przekroczył wszelkie normy. Mogę przez cały dzień przesiedzieć na podłodze i bawić się z dziewczynkami. Staram się zabierać je ze sobą na plan. Czasem wpadam do domu w czasie przerwy w zdjęciach tylko po to, żeby je przewinąć.

GALA: Salma Hayek urodziła niedawno córeczkę, Halle Berry jest w ciąży. Obie są po czterdziestce, tak jak ty. W Hollywood jest moda na późne macierzyństwo?

MARCIA CROSS: Decydują o tym bardziej prozaiczne powody. Nieodpowiedni mężczyźni, kariera.

GALA: Skąd wiedziałaś, że w końcu nadejdzie właściwy czas i spotkasz Toma?

MARCIA CROSS: Nie wiedziałam. Ale wierzyłam w to. Żałuję, że znaleźliśmy się tak późno. Szkoda mi straconych chwil. Chciałabym żyć z nim, dla niego, dla naszych córek jak najdłużej.

GALA: Zapomniałaś o Bree.

MARCIA CROSS: No tak, nie mogę zapomnieć, że żyję też dla niej.

Sylwetka gwiazdy : Marcia Cross