Beztroskie lenistwo w promieniach słońca, lub nadmierna ekspozycja podczas uprawiania sportu często kończy się zaczerwienieniem i nieprzyjemnym pieczeniem skóry wieczorem. Nawet delikatne jej dotknięcie sprawia ból i często odczuwamy to dopiero w nocy, kiedy nie mamy możliwości udać się do apteki. Jeśli poparzenie jest duże – pojawiają się pęcherze, nudności i gorączka należy natychmiast skontaktować się z lekarzem. Na mniejsze poparzenia świetnie działają jednak domowe metody.

Najbardziej popularną metodą naszych babć na oparzenia jest polanie bolących miejsc zimnym kefirem, zsiadłym mlekiem lub jogurtem. Maseczka taka przynosi ukojenie, bo jest zimna, a dodatkowo łagodzi ból oparzenia. Można do tego celu użyć także maślanki. Proteiny zawarte w tych produktach mlecznych pomagają odbudować się naskórkowi, a kwaśne produkty pomagają odzyskać prawidłowe pH skóry.

Równie skutecznym sposobem jest obłożenie się... papką z mąki ziemniaczanej i wody. Podobnie działa także ziemniaczane puree. Antybakteryjne i nawilżające właściwości ziemniaka pomagają w odbudowie poparzonej skóry.
Podobne właściwości ma też ocet, ponieważ kwas etanowy w nim zawarty działa niczym miejscowy niesteroidowy lek przeciwbólowy. Dodatkowo, podobnie jak produkty mleczne ma kwaśny odczyn pH.

Aby skóra mogła się szybciej regenerować musi być ciągle nawilżona, zarówno z zewnątrz jak i od środka. Należy więc pić jak najwięcej wody.
Najlepszą metodą jest jednak działanie zawczasu i unikanie wychodzenia na słońce w godz 11.00-15.00 oraz używanie wysokich filtrów, SPF 50 to wcale nie jest przesada latem.